Minęło kilka dni aż nadeszła sobota zwiastując ,że do ślubu zostały niespełna dwa tygodnie. A to z kolei nie oznaczało niczego innego jak kawalerski Hudsona ,na który do ostatniej minuty wykręcałem się jak mogłem by nie iść. Zmotywowały mnie tylko słowa Aidena nad ranem w łóżku mówiące mniej więcej tyle że jest drużbą i musi tam być ,a nie chce nawalić się beze mnie.
-No już ,rozchmurz się Quinnlan ,bo wyglądasz jakbyś miał iść na czyjś pogrzeb.- pouczyła mnie przyjaciółka ,która siedziała na mnie okrakiem przycinając i układając moje włosy.
-Wolałbym zostać w łóżku.
-I zamęczyć Aidena? Daj mu trochę odpocząć, ty wstrętna zdziro.
Uszczypnąłem ją w pośladek a ta zaśmiała się tnąc kolejne pasmo rudych włosów.
-Dziękuję ,że ktoś to wreszcie powiedział!- krzyknął Aiden z łazienki.
-Mięczak!
Odpowiedział mi chrapliwy śmiech i znów skupiłem się na przyjaciółce.
-Musisz iść. Ktoś musi pilnować Noah. Nie ma głowy do picia i jest bardzo podatny na wpływy innych.
-I uważasz ,że to dobry pomysł żebym to ja go pilnował?
-Powiedzmy ,że ufam ci bardziej niż Derovenowi i żywię szczerą nadzieję -wyczułem w tym nutę groźby.- że odstawisz go całego i zdrowego do domu.
-Uważaj bo twój misiaczek pysiaczek nawali się na imprezie starych dziadków.- zaśmiał się ciemnowłosy wychodząc z łazienki i wycierając mokre zmierzwione włosy w biały ręcznik ,który następnie przewiesił sobie na ramieniu.
Ja pieprzę ,zdecydowanie wolałbym zostać z nim w łóżku i jeszcze raz zbadać z dokładnością ten tors. Z łatwością rozszyfrował moje spojrzenie i uśmiechnął się podle.
-Gdzie właściwie jest ta impreza?
-Hudson wysłał mi pinezkę. Gdzieś nad jeziorem niedaleko. -odparł gdy Palmer zsunęła się z moich kolan.
-Gotowe.
Dziewczyna przyjrzała się swojemu dziełu poprawiając niesforny kosmyk ,który opadał mi na twarz. Obok niej stanął Aiden lustrując mnie z ciekawością.
-Dobrze ci w krótkich włosach ,ale lubiłem cię ciągnąć za te rude kosmyki.
Chłopak zarobił mocnego kuksańca w brzuch od mojej przyjaciółki ,a ja zaśmiałem się w głos.
-Daj im tydzień a odrosną.
Telefon Aidena zadźwięczał gdy narzucałem na siebie brązowy golf. Jego twarz stała się blada.
-Co jest? -zapytałem a ten pospiesznie wsunął telefon do kieszeni po czym żwawym krokiem oddalił się w stronę kuchennych blatów uruchamiając laptop ,który uprzednio tam zostawił.
Spojrzeliśmy z Palmer po sobie porozumiewawczo i stanęliśmy obok chłopaka. W ułamku sekundy uruchomił komputer ,a na wyświetlaczu pojawiła się znajoma postać.
-Elana, o co chodzi?- zapytał na widok starszej kobiety ,której brązowe włosy przyprószone były siwizną.
Twarz kobiety jednak była zmęczona ,nos czerwony a głos zachrypnięty. Siedziała na kanapie gdzieś przy oknie ,za którym ciągnął się ogromny ogród.
-Panie Deroven, przepraszam ,że niepokoję.
-Co się dzieje? Wszystko w porządku?-pytał zaniepokojony.
-Sytuacja jest delikatna.- ledwie mówiła ,a jej głos się załamywał.- Nie chcę przysparzać panu trosk...
-Dostatecznie jestem zatroskany.- warknął. -Gdzie jest Snow?
CZYTASZ
Wszystko co po sobie zostawiłeś |bxb| cz.II
RomanceMoje życie stało się piekłem. Każdy dzień był torturą ,zlepkiem minut ,które zabijałem odbierając sobie rozum. Waszyngton miał być bajką- okazał się ucieczką ,swoistą oazą ,w której pozwalałem sobie codziennie upadać od nowa. Odciąłem się od poprzed...