-Jedź kurwa! Spieszę się ty pierdolony baranie! -wrzeszczałem trąbiąc na zakorkowaną ulicę tuż przed wyjazdem z autostrady.
Gnałem jak na złamanie karku od trzech i pół godziny przekraczając chyba każdą możliwą dozwoloną prędkość. Wciskałem nogę w gaz nie patrząc za siebie. Wybrałem numer Palmer ,która nie odebrała.
Kurwa, kurwa ,kurwa.
Zadzwoniłem do matki ,ojca ,Margot , i nawet nie wiem dokąd wziąłem numer do Noah ,ale nikt nie odbierał. Ceremonia musiała się więc już zacząć.
Przyspieszyłem jeszcze bardziej jadąc przez znajomy las. Ominąłem dom rodziców i Derovenów jadąc przed siebie. Siedziałem w fotelu jak na szpilkach modląc się by korki jakie zastały mnie w Waszyngtonie i na zjeździe z autostrady nie opóźniły mojego efektownego wejścia.
Zadzwoniłem po raz kolejny do ojca, matki ,Margot ,Noah i Palmer. Do niej zadzwoniłem jakieś trzydzieści razy.
-Kurwa! Zawsze masz telefon przy dupie a akurat teraz postanowiłaś go wyciszyć?!
Dodałem więcej gazu na szybko poprawiając zmierzwione włosy w lusterku. Nie wyglądałem specjalnie wyjściowo. Nie kiedy brązowy garnitur narzuciłem na siebie byle jak darując sobie zakładanie marynarki. Biała koszula była wygnieciona, kamizelka rozpięta ,a buty zawiązane byle jak. Miałem w dupie to jak wyglądałem ,nawet jeśli pot ciekł mi po czole z nerwów a rude pasma włosów były kompletnie roztrzepane żyjąc własnym życiem.
Kurwa ,co ja najlepszego wyrabiałem. To była jedna z tych decyzji ,nad którymi nie myślałem. Nie myślałem co zrobię ,co powiem ani jak to rozegram. Po prostu czułem ,że muszę... coś zrobić. Nawet jeśli oznaczało to wyjście na idiotę.
Z piskiem opon wjechałem na parking przed salą modląc się by ceremonia jeszcze się nie skończyła. Zatrzasnąłem drzwi i biegłem przed siebie bez opamiętania wybierając numer Aidena.
-Jasna cholera!- wrzasnąłem chowając telefon do kieszeni.
Zbiegłem ścieżką usłaną różami w dół obok stawu gdzie miała zostać zawarta przysięga. Ledwo dyszałem widząc tłum urzeczonych ceremonią ludzi ,którzy rozchodzili się w różne strony podziwiając kwitnące ogrody.
Nie zdążyłem ,ale mimo to biegłem przeciskając się przez tłum.
-Przepraszam! Przepraszam! -wrzeszczałem skacząc między ludźmi by zobaczyć kogoś znajomego ,jednak pośród dwustu osób znalezienie chociażby Hazel graniczyło z cudem.
Wtem odnalazłem w tłumie burzę brązowych loków.
-Palmer! -wrzasnąłem jak ostatni dureń.- Palmer!
Moje wołanie usłyszał Noah ,który pochwycił dziewczynę za rękę i ruszyli w moją stronę przyspieszonym krokiem nie kryjąc szoku.
-Quinn! Mój boże co ty tu robisz?! Jak ty wyglądasz?! -dopytywała dziewczyna krzywiąc się widząc mnie tak zmęczonego i spoconego.
-To długa historia.- ucałowałem pośpiesznie jej dłoń.-Już po wszystkim?
-Tak. Ceremonia skończyła się jakieś pięć minut temu i wszyscy zmierzają ku sali.
-Cholera. -zmierzwiłem włosy.- Nieważne. Gdzie jest Aiden?
Palmer zmarszczyła czoło.
-Mówił ,że po ceremonii jedzie po Snow i wraca do domu ,do Szwajcarii.
-Co?!- wypaliłem.- Kurwa! Dawno temu wyszedł?
-Nie ,w zasadzie Margot prowadziła go do sali. Może jeszcze go tam znajdziesz.- dodał Noah. -A co ty właściwie...
CZYTASZ
Wszystko co po sobie zostawiłeś |bxb| cz.II
RomanceMoje życie stało się piekłem. Każdy dzień był torturą ,zlepkiem minut ,które zabijałem odbierając sobie rozum. Waszyngton miał być bajką- okazał się ucieczką ,swoistą oazą ,w której pozwalałem sobie codziennie upadać od nowa. Odciąłem się od poprzed...