40. Zasady gry

196 22 1
                                    

 Aiden

 By nie odbierać Margot tego wieczoru osunęliśmy się w cień gdy goście bawili się na parkiecie. Ostatnie czego potrzebowaliśmy to zwracać na siebie jeszcze większą uwagę i choć miałem ochotę wykrzyczeć całemu światu ,że ten podły dupek zostanie moim mężem nie miałem serca i sumienia odebrać Margot i Hudsonowi tego dnia i atencji się z nim wiążącej. 

 Od kiedy pocałowałem Quinnlana na środku sali na widoku wszystkich nie miałem nawet chwili by to powtórzyć. Choć świeżo po włożeniu pierścieni na swoje palce ciągnąłem go za rękę na zewnątrz by zamienić z nim choć słowo Palmer z piskiem rzuciła się na niego przewracając go na trawę i wrzeszcząc "Quinn wychodzi za mąż! Mój Quinn wychodzi za mąż! Kurwa!". Dziękowałem bogu za Noah ,który był jak ciepły koc ,który otulał ją i uspokajał gdy dawała upust szaleństwu.

 A później mój narzeczony rzucił się na nią wrzeszcząc w niebogłosy ,że wychodzi za mąż. Śmiałem się do bólu brzucha gdy przez dwadzieścia minut oglądali pierścionek debatując nad ceną i znaczeniem kamienia.

 Wówczas dowiedziałem się ,że na mój pierścionek ten dureń wydał ostatnie oszczędności ,a gdybym się nie zgodził nie przyjęliby zwrotu i żarłby piach. Już miałem dać mu niezły wykład o odpowiedzialności ,lecz zrezygnowałem gdy Palmer zaczęła zarzucać go kolejnymi pytaniami wciąż doglądając pierścionka. Szczebiotali jak przekupki na targu ,a ja dawno nie czułem tak wielkiego spokoju.

 Przyjąłem gratulacje od Noah ,które nie skończyły się tarzaniem w trawie. Później dołączyli do nas państwo Kyle ,którzy odnaleźli nas spacerujących po okolicznym parku. Nie zdążyliśmy zamienić dwóch zdań gdy Hazel rzuciła nam się w ramiona płacząc ze szczęścia nie wierząc ,że jej mali chłopcy są już dorośli i tak bardzo się kochają. Nawet Jamie na moment zdjął kamienną maskę i się uśmiechnął nie darując sobie by po kryjomu grozić mi ,że jeśli kolejny raz to spieprzę połamie mi ręce. Uroczo. Spacerowaliśmy z nimi przez krótką chwilę aż gdy zaczęło się ściemniać pod salą odnalazła nas para młoda. 

 Margot nie odważyła się nas wyściskać ,jednak widziałem łzy szczęścia w jej oczach. Faktycznie była szczęśliwa ,cieszyła się naszym szczęściem i w pełni je akceptowała. Pięć lat temu byłoby to abstrakcją. A teraz ona nas zaakceptowała, tak po prostu. Moja matka zaakceptowała mój związek. Z wszystkich rzeczy ,które ostatnio do mnie nie docierały ta była najbardziej abstrakcyjna. By zaakcentować swoją uciechę wzniosła za nas toast a wówczas Quinn ruszył na parkiet ciągnąc mnie za sobą. Nogi bolały mnie jak cholera ,ale nigdy dotąd nie bawiłem się tak dobrze. Nigdy dotąd nie czułem się tak lekko mając go przy sobie. Na zawsze. Mojego narzeczonego. Mojego Quinna ,który przy każdym obrocie szeptał mi do ucha jak bardzo mnie kocha. A ja co rusz spoglądałem na jego dłoń nie mogąc uwierzyć ,że udało nam się ,że to nie kolejny sen z którego się wybudzę ,a który okaże się nieprawdziwy.

 Nie dawałem wiary ,że to już koniec niewiadomej ,koniec mojej męki ,tortur i cierpienia, bo miałem jego, chłopaka ,który podczas ślubu mojej własnej matki wyszedł na środek ,przyznał się do błędu i wyznał miłość. 

 Miałem w dupie to ,że byliśmy na środku parkietu. Całowałem go przelewając w niego każdy gram miłości jaki tylko posiadałem. Żadne słowa nie były w stanie wyrazić tego co czułem. Pierwszy raz czułem ,że w moim życiu dzieje się coś dobrego. Nawet jeśli za jakiś czas nadejdzie trudne dorosłe życie, walka z traumami i praca nad sobą. Z nim... wszystko było możliwe i pierwszy raz zobaczyłem przyszłość w kolorowych barwach.

 Dopiero po dobrej godzinie tańca udało mi się wyrwać z parkietu zostawiając na nim Quinna ,który był w stanie tańczyć do rana póki pod dostatkiem dobrej muzyki i whisky. To był nasz wieczór ,a ja nie miałem serca mu go odebrać. Był szczęśliwy i by to wyrazić potrzebował tańczyć. 

Wszystko co po sobie zostawiłeś |bxb| cz.IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz