38. Śluby i pogrzeby

194 21 0
                                    

 Aiden

 Dochodziła dziesiąta nad ranem gdy cały ślubny splendor przeniósł się do obszernego salonu w domu matki. Trzy druhny od kiedy tylko zaczęło świtać biegały przy Margot jak cienie co rusz dopytując o to o której przyjedzie makijażystka ,a o to czy fryzjerka nie nałożyła za dużo lakieru na jej loki ,które za cholerę nie chciały się utrzymać i siłą rzeczy się prostowały ,a to czy nie chce aby na pewno chlapnąć sobie prosecco na rozluźnienie, a to dopieszczając suknię ,która wciąż wisiała na wieszaku. Było o tyle gorąco ,że nikt nawet nie zauważył ,że przemknąłem przez salon do kuchni wlewając sobie niemal pełną szklankę whisky by zamknąć się z nią w swoim pokoju.

 By oszczędzić Snow stresu postanowiłem ,że nie weźmie udziału w tej farsie. Hazel jako opiekunkę zaproponowała uprzejmą pielęgniarkę z przychodni ,która po godzinach zajmowała się dziećmi mając w tym doświadczenie. Sam nie miałem siły na głębsze poznawanie jej ,ale budziła zaufanie  i zdawała się być miła, w dodatku Hazel poręczyła za Evę więc nie miałem nic przeciwko by przez jeden dzień zajęła się moją córką. 

 Szczególnie kiedy sam nie byłem w  stanie się nią zająć. 

 Wybiła jedenasta gdy gwar na dole ucichł a do mojego pokoju wślizgnęły się dwie kobiety. Margot w białym szlafroku z idealnie ułożonymi włosami ,makijażem i obwieszona złotymi ozdobami postawiła przy moim biurku małe przenośne lusterko. Hazel zaś ubrana w długą suknię w kolorze butelkowej zieleni i włosami spiętymi w ciasny kok postawiła przy lusterku małe pudełko wskazując na fotel.

-No już ,siadaj.- poleciła Margot gdy siedziałem na skraju łóżka tylko w spodniach od garnituru. Nie miałem siły by ubrać całą resztę. 

 Gapiłem się w szklankę whisky rzucając kobietom nieobecne spojrzenie.

-Do ślubu jeszcze ładne sześć godzin.- skwitowałem je a te przewróciły oczami niemal równocześnie.

-Wszyscy są już gotowi. Ubieraj się ,ułóż włosy i gnaj do Hudsona jako jego drużba skakać przy nim jak konik polny! Taka rola drużby!

 Niechętnie opadłem na krzesło przy biurku gdy Hazel z nietęgą miną chwyciła grzebień lustrując mnie groźnym wzrokiem. 

Była na mnie cholernie wściekła. Gdy dowiedziała się co zaszło... wynikła niezła awantura. Długo nie widziałem ciotki tak wściekłej i pierwszy raz jej wściekłość w takim stopniu przelana była na mnie, lecz należało mi się. Zawiodłem ich wszystkich.

-Nie jestem fryzjerem ,ale zrobię co w mojej mocy być jakoś wyglądał.- powiedziała cicho ,a Margot parsknęła siadając na moim łóżku.

-Proszę nie oszpeć przystojnej twarzy mojego syna. 

 Brunetka skwitowała wzrokiem pannę młodą. Ciotka Hazel nie miała humoru. W zasadzie jak każdy oprócz Margot, którą wieści ominęły. 

-Zamiast się mądrzyć może poszłabyś do lustra. Tusz ci się skruszył na policzki.

 Margot pokazała Hazel język.

-Jędza. Wcale nie...- pochyliła się nad lusterkiem ,w którym odbijała się moja blada i zmęczona twarz.- Kurwa! Rzeczywiście!

 W ułamku sekundy było słychać jej ciężkie kroki na schodach i pisk druhen na dole. 

 Zamknąłem oczy powstrzymując łzy gdy Hazel kopnęła w drzwi ,które się zatrzasnęły. Zabrała się do zaczesywania moich włosów w tył.

-Jeśli chcesz wbić mi ten grzebień w tchawicę -narosła mi gula w gardle.- nie krępuj się ,ciociu. 

-Wyglądasz fatalnie. Nie zamierzam ci dokładać. -wycedziła z grobową miną niepodobną do niej. - Nie mówiłam twojej matce o tym co zaszło z Quinnlanem tylko dlatego by nie niszczyć jej dnia.

Wszystko co po sobie zostawiłeś |bxb| cz.IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz