IX. Nowy rok - nowe cele

49 8 117
                                    

W miarę przybliżania się Nowego Roku Wiera stawała się coraz bardziej niespokojna. Wiedziała, że musi podjąć decyzję i wybrać jednego z dwóch - Anastazego lub Wiktoryna, jednak najchętniej udawałaby, że żaden z nich nie istnieje. Przez głowę przemknęło jej nawet, że mogłaby spróbować przekonać rodziców, aby dali jej jeszcze rok, jednak szybko odrzuciła tę myśl. Wolała już mieć to za sobą niż nadal tkwić w stanie zawieszenia, ze świadomością, że prędzej czy później czeka ją zamążpójście - lub staropanieństwo. To drugie przerażało ją jeszcze bardziej. Nie chciała wisieć na szyi rodzicom, a po ich śmierci któremuś z braci, a bez wykształcenia i zawodu byłoby to prawie nieuchronne.

Na razie jednak czekał ją trudny wybór. Mimo że codziennie wieczorem prosiła w modlitwach o dar mądrości, wciąż nie potrafiła się zdecydować. Próbowała nawet na kartce papieru wypisać wady i zalety obu kandydatów do jej ręki, ale szybko porzuciła ten pomysł. Nie potrafiła aż tak racjonalnie podejść do sprawy, którą, zgodnie ze swym najgłębszym przekonaniem, powinna rozstrzygnąć raczej sercem. A serce, jak na złość, wysyłało sprzeczne sygnały.

W przypływie desperacji przyszło jej nawet do głowy, że może powinna skorzystać ze szczególnego czasu między Bożym Narodzeniem a świętem Objawienia Pańskiego, kiedy wiejskie dziewczyny odwiedzały się po domach i na najrozmaitsze sposoby wróżyły sobie przyszłość, zwłaszcza tę dotyczącą kwestii matrymonialnych. Jednak zaraz sama siebie zgromiła za ten pomysł. Jest wszak córką kapłana, który niejednokrotnie w kazaniach potępiał chłopskie zabobony i wiarę w magię. Do tego uważa się za osobę oświeconą, marzy o zdobywaniu wiedzy o świecie. Nie, wróżby to zdecydowanie nie jest dobry pomysł.

Miała nadzieję, że z opresji wybawi ją Spirydon, kiedy wieczorem trzydziestego pierwszego grudnia zagadnął ją z uśmiechem:

- Pomyśleć tylko, że jutro rano obudzimy się w kolejnym roku dwudziestego stulecia! Pamiętasz, jak rok temu ekscytowaliśmy się, że oto nadchodzi nowy wiek? Na razie dużo dobrego nam nie przyniósł... - Zmarszczył brwi i przejechał dłonią po włosach, jednak zaraz rozchmurzył się i mrugnął porozumiewawczo do siostry: - Ale teraz jest chyba szansa, by zatrzymać tę złą passę. W przyszłym roku zobaczysz Petersburg, może nawet będziesz mogła podjąć naukę!

- Skąd wiesz, Spiria? A może wyjdę za Anastazego? - rzuciła porywczo Wiera, niezadowolona, że brat nie miał żadnych wątpliwości odnośnie wybranego przez siebie kandydata na męża dla siostry.

Spirydon chyba rzeczywiście był głęboko przekonany o miażdżącej przewadze Wiktoryna, bo wytrzeszczył na Wierę oczy i zamrugał powiekami z głupim wyrazem twarzy, jakby usłyszał jakąś herezję.

- No co ty, Wierka, przecież to tępak bez własnego zdania. Zmarnujesz się przy nim. Wiktoryn jest o niebo lepszy. Inteligentny, oczytany, a przede wszystkim pełen ideałów społecznych. Z tobą przy boku mógłby... moglibyście razem zrobić tyle dobrego!

- Szkoda, że nie raczył mi o tym powiedzieć - odezwała się z rozżaleniem Wiera. - A tylko na wstępie wypalił, że nigdy mnie nie pokocha. Wiesz, jak się wtedy poczułam?

- Ech, ten Witia, co też go ugryzło... - westchnął z irytacją Spirydon. - Wbił sobie coś do głowy i teraz powtarza jak katarynka. Założę się, że naczytał się za dużo Tołstoja i widzi w kobietach samo zło. Ale nie martw się, z pewnością z czasem mu to przejdzie, jak tylko lepiej cię pozna.

"Jak tylko zakosztuje rozkoszy małżeńskich" - dopowiedział sobie w myślach, choć nigdy w życiu nie powiedziałby tego na głos, zwłaszcza siostrze.

- A co, jeśli tak się nie stanie? - zapytała Wiera, podobnie jak kilkanaście dni temu odpowiedział Wiktoryn na jej słowa o dzieciach. - Nie chciałabym żyć tak, jak Piotr z Natalią, wiecznie się kłócić i złościć.

Lata nadziei, lata przemocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz