XV. Studenci spiskują i się bawią

49 7 120
                                    

Spirydon siedział na podłodze, oparty plecami o kaflowy piec, i słuchał, jak Aleksiej z przejęciem opowiada o zaplanowanym na kolejny tydzień dużym studenckim strajku. Miał on swoim zasięgiem objąć kilka petersburskich uczelni, była nadzieja, że dołączą też studenci z Moskwy, a może nawet z Kijowa.

- W następny poniedziałek przychodzimy wszyscy na zajęcia - tłumaczył Aleksiej - po czym kiedy profesor wchodzi do sali i zaczyna wykład, wstajemy i śpiewamy "Marsyliankę". Jak odśpiewamy pierwszą zwrotkę, przedstawię nasze postulaty. Tym razem będzie to nie tylko żądanie przywrócenia na studia studentów skreślonych za udział w działalności antypaństwowej oraz odwołania rozporządzenia dotyczącego powoływania ich do wojska. Tym razem walczymy nie tylko o nasze interesy, ale włączamy się w szerszy ruch na rzecz demokratyzacji Rosji. Naszym ostatecznym celem jest obalenie samodzierżawia. Żądamy wolności słowa i zgromadzeń, zapewnienia studentom nietykalności cielesnej, zwiększenia autonomii uniwersytetu. To bardzo uniwersalne postulaty, więc jest duża szansa, że poprą nas pozostali studenci oraz znaczna część profesury.

- A jeśli nie? - zapytał z niepokojem Żora.

- Niezależnie od tego, jak zareagują nasi koledzy, po moim przemówieniu śpiewamy dalej - oprócz "Marsylianki" może być też "Warszawianka" i "Dubinuszka" - i wychodzimy na korytarz. W największej auli spotykamy się z grupami z innych lat i wydziałów. Odbędzie się krótki miting, na którym raz jeszcze wybrzmią nasze postulaty i plan działania na najbliższe tygodnie. Najważniejszy jest strajk, to znaczy odmawiamy powrotu do sali i przekonujemy wykładowców do przerwania zajęć. W razie braku współpracy ze strony profesury naszym zadaniem jest zakłócanie wykładu - można śpiewać, klaskać, w ostateczności mamy też do dyspozycji pojemniki z jakąś substancją, która powoduje łzawienie oczu.

- To nie jest niebezpieczne dla zdrowia? - zapytał ponownie Żora.

- Koledzy chemicy zapewniali mnie, że nie - uspokoił go Aleksiej. - Powtarzamy ten sam schemat codziennie przez dwa tygodnie, tak by doprowadzić do zawieszenia zajęć aż do niedzieli trzeciego marca, kiedy wszyscy spotykamy się na demonstracji. Rozpocznie się przy wejściu do budynku uniwersytetu, skąd przejdziemy w stronę Soboru Kazańskiego. W tym miejscu mamy się spotkać ze studentami innych uczelni oraz grupami robotników, ale nie ma pewności, że w ogóle tam dotrzemy, bo kto wie, czy wcześniej nie zatrzyma nas policja. Myślę, że po dwóch tygodniach strajku będzie na to przygotowana. W razie czego - po prostu uciekajcie. Nie ma potrzeby udawać chojraka i narażać się na niepotrzebne problemy. Chodzi o to, by zademonstrować nasz sprzeciw wobec tego, co się dzieje w naszym kraju, gotowość do walki o zmiany, gdy nadejdzie odpowiedni czas. Każde takie wydarzenie to sygnał dla władz, że niezadowolenie wśród studentów rośnie i że najwyższy czas iść na ustępstwa.

- Myślisz, że wytrzymamy dwa tygodnie? - Tym razem pytanie zadał Siergiej. - A co jak policja wejdzie na teren uniwersytetu?

- Jest takie niebezpieczeństwo - przyznał Aleksiej. - To zależy od władz uczelni. Tylko one mogą wezwać policję. Dlatego od samego początku będą prowadzone rozmowy. Przede wszystkim muszą wiedzieć, że strajk będzie trwał tylko dwa tygodnie. Trzy lata temu to były prawie dwa miesiące.

Spirydon słuchał z głośno bijącym sercem. Wzdrygnął się, kiedy usłyszał nazwę "Sobór Kazański". Tak bardzo kojarzyła mu się z bratem! Po kręgosłupie przebiegł mu dreszcz niepokoju i ekscytacji. Oto wreszcie weźmie udział w jakimś naprawdę ważnym wydarzeniu! Wydarzeniu, które wiązało się z ryzykiem i które właśnie dlatego stawało się szczególnie znaczące. Wspomniał rodziców, którzy prosili go, by na siebie uważał i nie brał udziału w żadnych nielegalnych działaniach, i obiecał sobie w myślach, że będzie wyjątkowo ostrożny.

Lata nadziei, lata przemocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz