XVII. Miłość i lojalność

40 7 103
                                    

Przez całe dwa tygodnie trwania strajku Mitia szczególnie starannie unikał spotkania z ojcem. Było co prawda mało prawdopodobne, by do gradonaczalnika Petersburga dotarły wieści o studenckich protestach. Na uczelniach Imperium Rosyjskiego przełomu wieków zamieszki i strajki stały się bowiem tak powszechne, że przestały zwracać na siebie szczególną uwagę władz. W każdym razie dopóki studenci nie wychodzili na ulice i nie strzelali do urzędników państwowych, jak Piotr Karpowicz w ministra edukacji narodowej Nikołaja Bogolepowa w lutym 1901 roku. Mimo to Mitia wolał dmuchać na zimne i nie sprawdzać, jak mogłaby przebiegać ewentualna rozmowa z ojcem na temat jego udziału w tego typu wydarzeniach.

Rozmiary pałacu Klejgelsów oraz tryb życia jego mieszkańców ułatwiały realizację tego planu. Rano Mitia wypijał tylko kawę z jeszcze gorącą maślaną bułeczką, którą służba przynosiła mu do pokoju, po czym wybiegał na uczelnię, nim ojciec w swojej karecie wyjechał do urzędu. Po południu zaś sam lub z kolegami jadł obiad w traktierni i pojawiał się w domu w godzinach, w których Nikołaj Klejgels zwykł odpoczywać w swoim gabinecie. Po śmierci żony, czyli już prawie czternaście lat temu, stopniowo rezygnował on z przestrzeganej przez małżonkę tradycji wspólnych posiłków. Najdłużej przetrwał zwyczaj rodzinnego obiadu w niedzielę, ale i ten wraz z dorastaniem dzieci coraz częściej był porzucany, aż wreszcie ostał się jedynie w największe święta. Służba narzekała po kątach, ale z czasem musiała pogodzić się z koniecznością przygotowania i podania obiadu prawie każdemu domownikowi z osobna.

Mitia zatem bez większego trudu zdołał przetrwać dwa tygodnie bez ani jednego spotkania z ojcem. Wyjątkowo chętnie spędzał natomiast czas z siostrą. Po prostu pojawiał się w jej buduarze z tomikiem poezji, zajmował swój ulubiony fotel przy lampie i przesiadywał w nim nawet po kilka godzin. Natalia początkowo nie zwracała na niego większej uwagi, również zajęta czytaniem, rysowaniem lub grą na fortepianie, jednak po kilku dniach takich wizyt podeszła do brata, położyła jedną rękę na oparciu fotela, a drugą potarmosiła czuprynę Miti i zapytała pozornie żartobliwie, choć z wyraźnym zaniepokojeniem w głosie:

- Co się dzieje, braciszku? Znów coś cię gryzie? Ze Spirydonem, z tego co widzę, już się pogodziłeś, czyżbyś miał teraz problemy z kimś innym?

- Ech, Nataszka, kochałaś kiedyś któregoś z tych swoich adoratorów? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

Natalia wydęła usta.

- Nie twoja sprawa, już ci to kiedyś mówiłam - rzuciła ostro, a przez jej twarz przemknął cień.

- Wybacz, siostrzyczko. - Mitia złapał ją za rękę i pocałował dłoń. - Tym razem naprawdę nie chciałem cię urazić. Potrzebuję twojej porady.

- Masz specyficzny sposób proszenia o nią. - Natalia wyrwała rękę, ale rzuciła na brata spojrzenie pełne czułości. - Domyślam się, że jesteś zakochany?

- Tak, do kroćset! - Mitia uderzył pięścią w kolano. - A wiesz w kim? W żonie kolegi!

Natalia usiadła obok niego na podłokietniku fotela i objęła go ramieniem.

- Paskudna sprawa - powiedziała powoli - ale może nie taka beznadziejna, jak się wydaje.

- Beznadziejna. - Potrząsnął głową Mitia. - Wzięli ślub niecałe dwa tygodnie temu.

Natalia zmrużyła oczy i pogłaskała brata po niesfornej czuprynie.

- No to pewnie masz rację. Ale jeśli chcesz, możesz mi po prostu o tym opowiedzieć. Może będzie ci łatwiej, jak wyrzucisz z siebie to wszystko. Pamiętasz, jak byłeś mały, zawsze cię słuchałam.

Lata nadziei, lata przemocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz