Obudziłam się w biało drewnianym pokoju, a bardziej pomieszczeniu. Obok mnie było pełno szpitalnego sprzętu. Zamknęłam oczy, mam wrażenie że to jakiś jebany sen. Otworzyłam oczy i lekko poruszyłam ręką.
-Nicole, ocknęłaś się już- powdziała szczęśliwa Sarah na co ja przytaknęłam głową.
-Lepiej ci? Już nie chcesz wymiotować?- spytała blondynka.
-Nie, już jest dobrze- odpowiedziałam.
-Twoi rodzice już jadą, narazie jest jakaś czwarta albo piąta nad ranem i wybłagałam lekarzy żeby do ciebie przyjść- powdziała szczęśliwa Sarah.
-Lekarze mówili mi że to nic poważnego, te krwawiste wymioty bywają skutkiem obfitego krwawienia z nosa, podczas którego doszło do połknięcia skrzepów. Pewnie wypiszą cię jutro albo nawet dziś ze szpitala.
-Dzięki Bogu- odetchnęłam z ulgą, bo nie muszę bezsensownie tu siedzieć.- Siedziałaś tu cały czas?- spytałam.
-Byłaś nieprzytomna jakieś dwie trzy godzinki tylko- odpowiedziała Sarah.
-Wszyscy się o ciebie martwili, pewnie przyjdą tu, ja narazie zostanę jak najdłużej- dodała uśmiechnięta blondynka.
Szczerze, byłyśmy strasznie śpiące, Sarah zasnęła opierając się o mnie. Spałyśmy tak aż moi rodzice nie przyjechali.
-Nicole, wszys- zaczęła moja zmartwiona i przyjęta mama.-Jak słodko wyglądają, chyba już się lepiej czuje.- dodała.
-Lekarz mówił że to nic poważnego i dzisiaj mogą ją wypisać, dajmy im pospać- odpowiedział Chris.-Chodź usiądźmy tu- dodał i wskazał na dwa krzesła obok ściany.
Minęły dobre 2 godziny i przyszła pani pielęgniarka i obudziła mnie wraz z Sarą.
-Pobudka trzeba zrobić badania i potwierdzić że napewno nic ci nie jest- oznajmiła pielęgniarka.
-O mamo i Chris!- zaczęłam szczęśliwa.
Rodzice podeszli do mnie i przytulili mnie, chwilkę z nimi pogadałam i zrobili mi kolejne badania. Rodzice przynieśli mi też telefon, więc nie nudziłam się aż tak. Sarę próbowali zagonić żeby szła już do domu ale ona odmówiła i mówiła że chce zostać ze mną. Wybiła już 10, moi rodzice pojechali do domu i postanowili że ogarną dom i potem przyjadą po mnie, Sarah nadal ze mna była i razem gadałyśmy.
-Ej ale było super na tej imprezie- powiedziała uśmiechnięta blondynka.- Nie licząc tego co ci się stało- dodała od razu.
-No było fajnie w sumie, niestety nie pamiętam prawie nic z tej imprezy, tym bardziej tego jak niby upadłam i wymiotowałam.- odpowiedziałam.
-Popytaj się Rafe'a, Jj'a i Kiary to ci powiedzą co robiłaś i czy byłaś aż tak dziwna- powiedziała uśmiechnięta Sarah.
-Czyli byłam w chuj dziwna?- spytałam i się lekko uśmiechnęłam.
-Spoko ja tez- odpowiedziała blondynka.
Po paru godzinach wypisali mnie ze szpitala. Nikt oprócz Sary mnie nie odwiedził, w sumie to i nawet dobrze. Teraz przez tą całą sytuację nie zbyt mam jakąkolwiek ochotę na wychodzenie z domu. Rodzice przywieźli mnie już do domu. Z mojego okna mogłam zobaczyć ogród Cameronów. Na tarasie siedział Rafe z kimś, nie mam pojęcia z kim. Sary nie wiedziałam. Stałam tak cały czas na balkonie aż Sarah nagle pojawiła się obok Rafe'a i zaczęła do mnie machać. Widząc to szybko zamknęłam balkon i poszłam się przebrać. Ubrałam czarne krótkie spodenki i białą oversizową bluzkę z białymi elementami. Spiełam włosy w kok i umyłam twarz. Nalożyłam spf i lekko potuszałam rzęsy. Chciałam się dziś przejść sama na wieczorny spacer. Zeszłam na dół. Nikogo już nie było, rodzice znowu gdzieś pojechali, Brian pewnie jeszcze był u Cameronów. W sumie było już po 17 ale jak na jego tempo to będzie siedział tam do 20. Napisałam do rodziców że wychodzę na spacer gdy będzie zachodziło słońce, napisali ze dobrze. Zaczęłam przeanalizowywać wszystkie sytuacje z wczoraj. Miałam urodziny o których zapomniałam, jeszcze bardziej podoba mi się Jj, 16 godzin temu byłam jeszcze cała we krwi, zdążyłam już odwiedzić szpital. Co mnie jeszcze czeka?!
CZYTASZ
Outer Banks - the best life in the world. // Rafe Cameron
Dla nastolatków16-letnia Nicole Walker przeprowadza się co do Outer Banks wraz ze swoją rodziną. Jej ojciec zmarł gdy miała 14 lat, dziewczyna przyjeżdżała do Outer Banks na wakacje. Po tym jak jej ojciec umarł nie było jej tu jej już nigdy. Zyje i mieszka teraz z...