~16~

76 8 0
                                    

Harry obudził się z głośnym krzykiem cały zlany potem i od razu podniósł się do siadu oddychając ciężko. Wybraniec rozejrzał się przerażonym wzrokiem po pomieszczeniu, w którym się znajdował i z lekkim przerażeniem odkrył, że nie znajduje się w swoim łóżku w swoim dormitorium, a w nieznanym mu pokoju, który jednak wyglądał na dość przytulny. Chwilę mu zajęło by przyswoić fakty, a jeszcze dłużej musiał się rozglądać rozmyślając przy tym o pomieszczeniu, w którym się znajduje i tym jak się do niego dostał, by zauważyć nagiego Dracona, który obudzony jego krzykami siedział teraz na łóżku obok niego i przyglądał mu się zaniepokojony.

-Draco!- wykrzyknął desperacko gryfon rzucając się na kochanka i mocno przylegając do jego nagiego torsu.

-Co jest kochanie? Znowu miałeś zły sen? Chcesz iść do pani Pomfrey po jakiś eliksir na lepszy sen?- zamartwiał się blondyn.

-Nie! On...! On jest w niebezpieczeństwie!- wykrzyknął Harry patrząc szaleńczym wzrokiem na swojego kochanka, który za Chiny nie miał pojęcia o czym gada jego kochanek.

-Jaki on, Harry? Słuchaj skarbie, musisz się uspokoić. Chodź spać, a rano opowiesz mi co ci się śniło, dobrze?- spróbował uspokoić chłopaka ślizgon. Wiedział on, że gryfon miewa nocne koszmary, jednak był to pierwszy raz, gdy Harry zachowywał się tak dziwnie po wybudzeniu z jednego z nich.

-Nie! Nie możemy! Muszę iść do Dumbledore'a!- krzyczał dalej chłopak wychodząc z ciepłego łóżka i kierując się w stronę wyjścia. Draco zaniepokojony jego zachowaniem podreptał za nim i w ostatniej chwili zdarzył go złapać i pociągnąć z powrotem do środka. W końcu nie może pozwolić by jego chłopak paradował nagi po zamku o Merlin wie jak późnej porze.

-Zostaw mnie! Muszę iść do Dumbledore'a! Pan Weasley jest w niebezpieczeństwie! Ja widziałem, on jest w takim jednym powieszeniu! Jest tam ciemno, ale byk tam też ten wąż Voldemorta! On go pogryzł! Trzeba mu pomóc, bo się wykrwawi!- upierał się Harry, a Draco zaczynał się coraz bardziej martwić o zdrowie psychiczne Harry'ego.

-Harry, jest środek nocy. Wszyscy już śpią- próbował dalej Draco, jednak widząc, że zielonooki ciągle mu się wyrywa postanowił po prostu dać za wygraną i dla świętego spokoju towarzyszyć mu w drodze do dyrektora. -Niech ci będzie, ale idę z tobą. I lepiej załóż coś na siebie- polecił blondyn lustrując nagie ciało kochanka, które było pokryte licznymi siniakami, zwanymi potocznie malinkami i to w różnych dziwnych miejscach.

Harry nie kłócił się więcej z Draconem zdając sobie sprawę z tego, że tylko niepotrzebnie by przedłużał całą akcję, a gdzieś tam niewiadomo gdzie pan Weasley leży sam i się wykrwawia na śmierć. Tak też więc Wybraniec szybko wciągnął na siebie porozrzucane po całym pomieszczeniu ciuchy irytując się przy tym niezmiernie. Jakim cudem jego koszulka wylądowała na lampie? Udało mu się jednak w końcu uporać z ubraniami i jak się okazało jego chłopak również był już gotowy do wyjścia. Draco oczywiście rzuciłby normalnie jakimś komentarzem w stylu 'Ale wiesz, że masz różdżkę i mogłeś sobie nią pomóc?', ale ślizgon wolał nie denerwować już i tak niespokojnego okularnika.

Tak też więc chłopcy zaczęli przemierzać samotnie korytarze zamku, który o tej porze nocy jest strasznie opustoszały. Nawet Irytek nie wyściubia już nosa ze swojego kąta i czeka aż korytarze ponownie zapełnią się naiwnymi uczniami, których można podręczyć trochę lub wywinąć im psikusa. W ciszy też dotarli do Gargulca strzegącego wejścia do gabinetu.

-Znasz hasło?- zapytał Draco Harry'ego, który jednak pokręcił przecząco głową. -I co teraz?

-Idziemy do McGonagall- wpadł na pomysł gryfon ciągnąc za rękę kochanka w stronę gabinetu opiekunki domu lwa.

Poison heart |Drarry|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz