ROZDZIAŁ CZWARTY

88 11 8
                                    

Ze snu, jak niemal codziennie w ostatnim czasie, wyrywa mnie pukanie do drzwi. Teatralnie zsuwam się z miękkiej pościeli, wydając z siebie dźwięki przypominające bliżej niezidentyfikowane zwierzę. Niemrawo podchodzę do drzwi, lecz te same się otwierają. Znów zapomniałam zamknąć na noc.

- Śniadanie! – odzywają się jednocześnie Tyler i Aaron, stojąc z szerokimi uśmiechami w progu moich drzwi.

Po przebudzeniu potrzebuję zwykle kilku minut na złapanie pełnego kontaktu z rzeczywistością, więc jeszcze nie do końca ogarniam, co się wokół mnie dzieje. Gestem zapraszam chłopaków do środka. Rozsiadają się wygodnie na kanapie, układając na stole kanapki, które przynieśli z Subway'a.

- Idę się myć – oświadczam ochrypłym tonem i znikam za zamykającymi się drzwiami łazienki.

Spałam jak kamień, co sprawia, że w pełni rozbudzam się dopiero pod prysznicem. Pozwalam sobie na długie stanie pod strumieniem wody, chcę być maksymalnie wypoczęta. Kiedy wracam do pokoju, Aaron i Tyler są całkowicie zajęci jedzeniem oraz intensywnym wpatrywaniem się w coś na ekranie telefonu jednego z nich.

- Co tam macie? – rzucam, zgarniając ze stołu jedną z kanapek.

- Nic takiego. – Collins szybko chowa urządzenie, tak, jakby się zdenerwował. Mniejsza z tym, nie będę wścibska. – Przepraszam bardzo, gdzie zgubiłaś dobry humor? – dodaje, a między jego brwiami pojawia się zmarszczka.

- W dupie. – wzdycham i opadam na miękką sofę. – A tak serio, to po prostu muszę się rozbudzić i zjeść. No i wiesz, trochę się stresuję. – Mrużę oczy, wciągając powietrze do płuc.

Chłopcy zerkają po sobie wymownie, kilka chwil później przenosząc wzrok na mnie.

- Chodzi o twojego byłego? – odzywa się Aaron.

- Nie, po prostu stresują mnie wyjazdy – oznajmiam krótko i próbuję odgonić od siebie niechciane myśli.

Dwie godziny później Tyler wkłada moje walizki do samochodu Pierce'a, a ja uważnie słucham tego, co Aaron ma do powiedzenia.

- Moim samochodem pojedziemy w trójkę, a po drodze zgarniemy Jasona. Walter, Jackie, Cameron i Gina pojadą razem – mówi, posyłając mi uśmiech. Naprawdę pięknie się uśmiecha.

- Gotowe. Przed nami jakieś pięć godzin jazdy, więc dotrzemy akurat na imprezę – oświadcza Collins, zakładając ręce na piersi. – Czy tylko ja jestem tak nakręcony? – Unosi brwi, a na jego twarzy pojawia się subtelny uśmieszek.

- Stary, gdybyś tylko wiedział. Od roku moją jedyną atrakcją było obsługiwanie tych spasionych dupków w pubie. Myślisz, że nie cieszy mnie wizja Hamptons? Te wakacje brzmią jak pieprzona bajka. – Oczy Aarona otwierają się nienaturalnie szeroko.

Kilka sekund później przybijają sobie piątki, a ja w ciszy siadam na tylnym siedzeniu. Są tak nakręceni, że lepiej będzie, jeśli oboje usiądą z przodu. Jestem zła. Nie, jestem wkurwiona. Na siebie. Dlaczego nie jestem w stanie w pełni cieszyć się tym wyjazdem? Nie mogłam sobie wymarzyć nic lepszego. Mój ostatni rok był gówniany do granic możliwości, w końcu mam okazję odpocząć, w dodatku w takim miejscu jak Hamptons, a jedyne, co robię, to coraz głośniej przełykam ślinę. Jak, kurwa, mam spokojnie siedzieć w jego towarzystwie? Podobno między miłością, a nienawiścią jest bardzo cienka granica. Mam wrażenie, że stoję dokładnie na niej. Z jednej strony mam ochotę coś rozpieprzyć na samą myśl o nim, a z drugiej czuję, jak rytm mojego serca przyspiesza za każdym razem, gdy choćby pomyślę o tym, że niedługo go zobaczę.

- Ja pierdolę... - Przykładam palce do czoła i zamykam powieki. – Ogarnij się.

- Co? – Tyler zerka na mnie w lusterku.

- A nic, mówię sama do siebie – odpowiadam, dopiero wtedy orientując się, że powiedziałam to na głos.

Brunet posyła mi jedynie zdezorientowane spojrzenie, po czym pogrąża się w rozmowie z Aaronem.

Mniej więcej na obrzeżach miasta do samochodu pakuje się Jason. Jego pozytywna aura od razu wypełnia całą przestrzeń. Wygląda komicznie w niewielkim samochodzie swojego przyjaciela. Jest tak wysoki, że jego nogi znajdują się na wysokości klatki piersiowej.

- Cześć, młoda – rzuca i zaczyna czochrać mnie po głowie.

- Młoda? Jesteśmy w tym samym wieku – prycham, próbując się wyswobodzić.

- Młoda ci pasuje – stwierdza, rozświetlając całą przestrzeń swoim śnieżnobiałym uśmiechem. – I jak, chłopaki? Jak nastroje? – pyta, po czym zapina pas.

- Nawet nie pytaj – odpiera Aaron. – Nie mogę się doczekać – dodaje, kręcąc głową.

Uśmiecham się sama do siebie. Cieszę się, że jedziemy razem. Im więcej osób, tym lepiej. Kilka chwil później Tyler łączy swój telefon z radiem, a muzyka zaczyna wypełniać cały samochód. Przewracam oczami, kiedy po raz setny słyszę kawałek, na punkcie którego ma obsesję od jakiegoś miesiąca. Gucci Mane i Bruno Mars niedługo zaczną mi się śnić po nocach.

I drink 'til I'm drunk

Smoke'til I'm high

Castle on the hill

Wake up in the sky

You can't tell me I ain't fly

I know I'm super fly

I know I'm super fly

The ladies love the luxury

That's why they all fuck with me

Po tych kilku wersach, do wydzierania się na całe gardło dołączają Aaron i Jason. Na wszystkie świętości... Mimo wszystko na mojej twarzy pojawia się uśmiech i nie zastanawiając się zbyt długo, dołączam do nich. Mam ochotę pośpiewać, to aż nazbyt wyzwalające.

You can't tell me I ain't fly

I know I'm super fly

I know I'm super fly...

*****

- Wystarczy! – protestuję, kiedy ta sama piosenka zaczyna się zapętlać czwarty raz. – Zaraz nie wytrzymam. – Śmieję się i zakładam włosy za uszy.

- Dobra, już, dobra. – Tyler dramatycznie przewraca oczami, po czym włącza pierwszą lepszą stację radiową.

Humor dopisuje mi coraz bardziej. Powoli udaje mi się odrzucić na bok wszystkie niechciane myśli i po prostu cieszyć się chwilą. Przykładam głowę do szyby i skupiam wzrok na rozmazujących się od prędkości wysokich drzewach.

#ktfMK

twitter/tiktok: marta_autorka

instagram: killukitty

Dzisiaj dość krótki rozdział, ale... Jesteśmy już w drodze do Hamptons... Domyślacie się, kto pojawi się na miejscu? :)

Keep That Forever | Abyss #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz