ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

105 7 1
                                    

#ktfMK

twitter/tiktok: marta_autorka

IG: killukitty

Kochani, od teraz nowy rozdział będzie się pojawiał w każdy wtorek <3 A ten rozdział... Cóż, bardzo go lubię :) Czekam na Wasze komentarze!


- Mogą panowie postawić to tutaj? – Hailey przeciera spocone czoło, posyłając dwóm mężczyznom przyjazny uśmiech.

- Nie ma problemu – odpowiadają jednocześnie, po czym ustawiają dwie ogromne tace na marmurowym blacie.

- A trzecia? – pyta spanikowana przyjaciółka.

- Spokojnie, wszystko mamy w samochodzie, zaraz przyniesiemy – oznajmia jeden z nich, ruszając w stronę tylnego wyjścia.

Gina i Jackie postanowiły nam pomóc i przyznam, że bardzo mnie to cieszy. Pojechały do miasta po alkohol, dzięki czemu ja i Hailey mamy więcej czasu na rozstawienie stołów na zewnątrz, przyniesienie krzeseł z piwnicy, zawieszenie jakiejś setki kolorowych lampek i podłączenie nagłośnienia.

- Bardzo dziękujemy. – Uśmiecham się ciepło do dostawców cateringu, którzy właśnie opuszczają dom.

- Dobra, jedzenie mamy... - Hailey skreśla jedną pozycję ze swojej absurdalnie długiej listy. – Teraz stoliki. Ja wezmę te dwa, ty weź tamte, a potem skoczę po te ładne obrusy w kratkę, wiesz, które? – Unosi głowę znad kartki, wymownie wyczekując jak najszybszej odpowiedzi.

- Wiem, wiem. To działamy – wzdycham, a następnie podwijam rękawy cienkiego sweterka.

Kilka godzin później jestem brudna, spocona i śmierdząca, ale jednocześnie szczęśliwa. Chłopcy musieli zatrzymać Liama na boisku nieco dłużej – nasze przygotowania mocno się przeciągnęły, głównie z uwagi na to, że Hailey średnio co piętnaście minut wymyślała nową rzecz, która według niej była konieczna do zrobienia. Cały czas nie byłam pewna, czy Liam na pewno nie spodziewa się dzisiejszej imprezy, jednak przyjaciółka zapewniła mnie, iż jej chłopak myśli, że będziemy świętować dopiero w weekend. Ostatecznie zegary wskazują osiemnastą dwadzieścia, co oznacza, że mamy mniej więcej czterdzieści minut na pełne ogarnięcie się. Rozprostowuję spięty kark i ruszam do łazienki.

- Idę się szykować! – krzyczę w przestrzeń, mając pewność, że sprawdzająca wszystko setny raz przyjaciółka mnie usłyszy.

Jako, że jestem dziś nad wyraz rozruszana, szykowanie idzie mi naprawdę szybko. Zjawiam się na dole jeszcze przed Hailey, postanawiam więc ponownie wszystko sprawdzić. Poprawiam szorty z wysokim stanem i białą, krótką koszulkę, jednocześnie głęboko wzdychając. Dziesiąty raz upewniam się, że z wysokiego ulizanego kucyka nie wystają żadne włoski, po czym zmierzam do samego centrum nadchodzącej imprezy – środka prywatnej plaży. Spoglądam na horyzont i uśmiecham się na myśl, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to rozpoczniemy świętowanie przy bajecznym zachodzie słońca. Wsuwam dłonie do kieszeni i taksuję wzrokiem wszystko, co przygotowałyśmy. Na piasku stoją cztery drewniane stoliki okryte białymi obrusikami w czerwoną kratkę. Na każdym z nich znajduje się duży drewniany kosz, a w nim wiaderko z lodem wypełnione różnymi rodzajami alkoholu. Do tego białe talerze wypchane po brzegi przekąskami, czerwone kubki i świeczki. Całość wygląda jak ogromny piknik. A to wszystko dlatego, że kilka miesięcy Liam powiedział Hailey, że marzy mu się właśnie taki piknik. Dziewczyna zapamiętała tę rozmowę i od razu wiedziała, że w taki sposób zorganizujemy jego wejście w pełną dorosłość.

- Pięknie, co? – Z zamyślenia wyrywa mnie jej głos. Delikatnie kładzie rękę na moim ramieniu. – Tak strasznie się cieszę, że was wszystkich mam. Dopiero znajomość z wami pokazała mi, że mogę otaczać się wartościowymi ludźmi. Jesteście dla mnie jak rodzina – dodaje, wpatrując się w ocean.

Keep That Forever | Abyss #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz