21.

113 7 7
                                    

Pov:Barty
Następnego dnia nie mogłem przestać myśleć o tym co się wczoraj stało.Evan próbował zwrócić na siebie moją uwagę,ale nieudolnie.Wiedziałem,że poczuł,że mu wybaczę,i niestety miał rację.

No bo jakie miałem inne wyjście?Mój ojciec mimo zapewnień,że zerwałem już z Rosierem, powiedział że i tak nie mam po co wracać do domu,i że mam znaleźć sobie innego chłopaka,by u niego zamieszkać,bo w moim rodzinnym domu nie ma już na mnie miejsca.Moja matka też pisała do mnie listy.Pisała w nich, że jest jej bardzo przykro z powodu ojca, i że codziennie próbuje przekonać Croucha Sr. Żebym mógł wrócić do domu na wakacje,ale nie skutecznie.Mama,w przeciwieństwie do ojca,była tolerancyjna.Oczywiście, wolałaby żebym znalazł sobie dziewczynę,ale powiedziała, że nie zależnie od mojej orientacji zawsze będzie mnie kochać.I to w niej doceniałem.

Czytałem właśnie książkę na łóżku, korzystając z ciszy, ponieważ każdy z moich współlokatorów byli na obiedzie.Ja jednak nie byłem głodny,i nie miałem ochoty słuchać kolejnych przeprosin Evana.

Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi,więc myślałem że to Regulus, który obiecał że przyniesie mi obiad do dormitorium,lecz ku mojemu rozczarowaniu do Dormitorium wszedł Rosier.Westchnąłem cicho,wiedząc co powie.

-Barty, przepraszam cię za tą sytuację z Katy.Ja naprawdę kocham tylko ciebie.Nie chciałem jej pocałować, przysięgam!-Powiedział poraz 22 w ciągu dwóch dni.

-Rosier kurwa, słyszałem to tyle razy,że naprawdę nie mam ochoty już z tobą gadać.Powiedziałem ci, że to przemyśle,ale myślę jednak,że skoro tak bardzo podobał ci się ten pocałunek z Katy to wolę mieszkać na ulicy niż pod jednym dachem z osobą, która idzie całować kogoś innego będąc w związku.

-Dobrze, przepraszam.Powiedz mi chociaż,co mam zrobić żebyś mi wybaczył?Nie lubię gdy trzymasz mnie na dystans.-

-Bo znowu nie wytrzymasz napięcia i pójdziesz na szybką odskocznię z Katy?-Prychnąłem.

-Oczywiście,że nie.To był pierwszy i ostatni raz, przysięgam.-

-Mam nadzieję.A teraz pozwól,że pójdę przejść się po błoniach i to przemyśleć.-Powiedziałem.

Tak jak powiedziałem,tak też zrobiłem. Evan poszedł za mną,zapewne usiąść w pokoju wspólnym,a ja nie zdążyłem przejść przez obraz,ponieważ przy wyjściu zatrzymała mnie Emily.

-Barty!Skoro Rosier i Parkinson są razem,to co powiesz na jakieś wyjście do Hogsmeade?Lub do pokoju życzeń?-Zapytała.

Kątem oka widziałem jak Evan wpatruje się we mnie przerażony,zapewne bojąc się,że się zgodzę.

-Nie,Emily.Katy i Evan nie są razem,a ja jestem w związku z Evanem,więc nie mam ochoty na żadne wyjścia z tobą.-Powiedziałem,a Rosier odetchnął z ulgą i uśmiechnął się do Emily zwycięsko.

Ta prychnęła tylko,po czym udała się do swojego dormitorium,a ja ruszyłem na błonia.

Ruszyłem przed siebie w kierunku wyjścia z zamku i gdy dotarłem do jeziora,usiadłem pod drzewem i wpatrywałem się ślepo w wodę.

Rozmyślałem nad tym,co stało się wczoraj,i zastanawiałem się czy dobrym pomysłem będzie wybaczenie Evanowi już następnego dnia.W końcu postanowiłem że na razie nie będę podejmował żadnych decyzji,by nie były one zbyt pochopne.

________________

Pov:Evan

Moje ciche dni z Bartym trwały już tydzień.Za 3 dni miało być zakończenie roku szkolnego,a Barty nadal mi nie wybaczył.A na dodatek się do mnie nie odzywał.Zdecydowanie trzymał mnie na dystans.Codziennie zabiegałem p jego uwagę, bezskutecznie.Byłem zdesperowany,bo nie chciałem stracić miłości swojego życia w tak głupi sposób.

Cholernie żałowałem tego pocałunku z Katy. Wkrótce dowiedziałem się że Katy wcale nie chciała mnie przeprosić,a wszystko ukartowała.Emily pojawiła się tam specjalnie,i miała wcześniej zaplanowane razem z Parkinson,co powie.Miejsce tej sytuacji również nie było przypadkowe,bo dobrze wiedziały że Barty był tam w bibliotece i wcześniej dokładnie go wypytały o to,o której wychodzi,pod pretekstem ,, pożyczenia książki". Oczywiście powiedziałem o tym wszystkim Barty'iemu,ale on powiedział tylko: ,, Naprawdę było ci tak mało wrażeń, że dałeś się nabrać na tak idiotyczny plan?"

Tego dnia Barty znów,tak jak zresztą co tydzień,poszedł na błonia.Wcześniej nie wchodziłem mu w drogę,bo nie chciałem go denerwować,ale tego dnia naprawdę miałem nadzieję że mi wybaczy, dlatego postanowiłem pójść za nim.Gdy tylko zobaczyłem,że brunet siada na trawie opierając plecy o pobliskie drzewo,a z oczu zaczęły spływać mu łzy,serce połamało mi się w pół.

Mój ukochany skarb Barty płakał.Płakał przeze mnie.

Zakradłem się do niego po cichu,po czym usiadłem obok niego.Nie zwrócił na to uwagi.Nadal płakał więc objąłem go delikatnie,a on spiął się.Nie odwzajemnił uścisku,ale czułem,że tego potrzebował.

-Przepraszam.Za wszystko.Nie powinienem jej pocałować,ani mówić,że to twoja wina.Kocham cię.-Wyszeptałem,a on zaczął mocniej płakać.

-Obiecaj,że już tego nigdy więcej nie zrobisz.-Odszepnął,po czym spojrzał na mnie poważnie,ze łzami w oczach.

-Obiecuje.-

-Nie zjeb tego,bo sam nie jestem pewien,czy dobrze robię, wybaczając ci.-Odsunął się ode mnie,po czym złączył nasze usta w delikatnym pocałunku,który z przyjemnością odwzajemniłem.

______________

Zostaje nam jeszcze epilog i koniec.

Ufam ci || Crosier/Rosekiller Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz