8.

467 20 76
                                        

~Pov:Evan~

Nie chciało mi się wierzyć w to co powiedział Barty.Najpierw mówi że kłamał,a potem że mówił prawdę.Niech się zdecyduje!

-Przykro mi Crouch,ale ci nie wierzę.-Odrzekłem w końcu po długiej ciszy.

-Evan...-

-Wyjaśniłeś,to teraz spierdalaj.-

-Evan, błagam,uwierz mi!-

-Zraniłeś mnie,więc nie myśl że teraz nagle wszystko będzie w porządku.Wypierdalaj, Crouch.-

-Evan do cholery jasnej,podobasz mi się,i chcę z tobą być!-Zamurowało mnie na chwilę,ale zaraz się otrząsnąłem.

-A ja z tobą nie chcę.-Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło,ale pomyślałem że to sprawiedliwe.On mnie zranił,to ja zraniłem go,i zajebiście.

-Myślałem że jesteś inny.Mój ojciec ostrzegał mnie przede tobą.I chyba, niestety miał rację.-

Cholera,jednak nie zajebiście.On przyznał rację swojemu ojcu?Kurwa,jest chujowo.

-Nie mów tak.Twój ojciec nigdy nie będzie,nie miał,i nie ma racji.-Powiedziałem,bo pomyślałem że jakoś załagodzę sytuację.Myliłem się.Dostałem w twarz.

-Mój ojciec przynajmniej nie jest śmierciożercą i nie zabija niewinnych ludzi.-Znowu mnie zamurowało.Barty nigdy nie wspominał o moim ojcu.Ja też tego nie robiłem.Nikt tego nie robił.

-Prawda boli,co nie,Rosier?-Zapytał na widok mojej miny.

-Nie mów o moim ojcu,Crouch.-Zwróciłem mu uwagę,bo nie był to dla mnie przyjemny temat.

-Jesteś taki sam jak on.-

Miarka się przebrała.Nikt, nawet Barty,nie ma prawa tak mówić.

-Zamknij się Crouch.-Wycedziłem przez zęby,hamując się,by go nie uderzyć.

On uśmiechnął się wrednie,i postanowił dalej mnie denerwować.

-Bo co?Bo mnie uderzysz?Nie zrobisz tego,bo za bardzo ci na mnie zależy.Nie wybaczysz sobie tego.-

-Drętwota!-Wykrzyknąłem, wyciągając różdżkę,ale Barty zdołał ominąć zaklęcie.

-Expeliarmus!-Rozbroił mnie Barty.

-Nie rzucaj na mnie zaklęć,skarbie.-

-To ty nie zaczynaj nie przyjemnego tematu,kwiatuszku.-

-Przepraszam.Po prostu,ja naprawdę mówię prawdę.-Wyjaśnił.

-Daj mi to przemyśleć.-

-No dobrze.Czy...Czy mogę cię przytulić?-Zapytał,a mi zmiękło serce.Pokiwałem głową,a Barty objął mnie,co ja chętnie odwzajemniłem.

Barty nie chciał mnie puścić,co mi było na rękę,bo również chciałem dłużej go obejmować.Pozwoliłem sobie nawet na ucałowanie czubka jego głowy,na co on lekko się spiął,ale zaraz się rozluźnił.

Niechętnie się od siebie odsunęliśmy,i uśmiechnęliśmy lekko do siebie.Barty poszedł na śniadanie,a ja zostałem by jeszcze sobie to przemyśleć.

___________________________________________

~Pov:Barty~

Uzgodniliśmy z Evanem,że nie będziemy ze sobą rozmawiać, do czasu  aż on sobie tego nie przemyśli.Trudno znosiłem te dni,ale na szczęście towarzystwo dotrzymywał mi Regulus,z którym często rozmawialiśmy,i który dowiedział się o mojej kłótni z Bartym.

Niestety, Emily,która spostrzegła że nie rozmawiam z Evanem,zaczęła ponownie składać mi propozycje wspólnej nocy.

-Oh Barty, przecież wiem że między tobą a Evanem już nic się nie dzieje.Evan nie będzie zazdrosny,prawda Rosier?-Zapytała pewnego dnia podczas obiadu.

-A skąd wiesz że w ogóle coś między nami się działo?-Zapytał Evan.

-To  było widać,Rosier.Ale nie będziesz zazdrosny, prawda?-

-Jakoś Barty nie jest chętny do spędzania z tobą czasu.-Zaśmiał się.

Emily prychnęła,i zwróciła się do mnie.
-To co?Spotkamy się wieczorem?-

-Nie.-Powiedziałem zirytowany.

-Ale Barty!Ja cię kocham!-Załkała,a ja starałem się nie przewrócić oczami.Evan się nie przejmował,on  tak zwijał się ze śmiechu,że gdyby nie Regulus,spadłby z krzesła.

-Super,a on ciebie nie.-Powiedział Evan,gdy już się uspokoił.

-Zamknij pizdę Rosier!-Wykrzyknęła,a ja się zdenerwowałem.Nikt nie ma prawa tak mówić do Evana.Tylko ja.

-Emily,chcesz powtórzyć?-Zapytałem,świdrując ją wściekłym spojrzeniem.

Ona pokręciła głową,i wybiegła z Wielkiej sali.

___________________________________________

Rozdział miał być jutro,ale mam wenę więc korzystajcie.I taki mały spoiler,nie lekceważcie Emily,bo ona jeszcze się zemści.


Ufam ci || Crosier/Rosekiller Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz