4.

27 5 0
                                    

Od dwóch tygodni prowadzę wojnę z nauczycielem matematyki. Oczywiście mówię do niego Profesor, co za każdym razem boli moją dumę. Zawsze po tym staram się przepłukać moje usta kawą, którą pije w tajemnicy. Jeszcze nie przyłapał mnie na tym. Spóźniam się na każde możliwe zajęcia z nim. Po zauważeniu, że upominanie mnie nie pomaga wprowadził nową zasadę. Karą za spóźnienie jest równanie, a błędna odpowiedź to jedynka. Staram się, jak mogę, ale czasami z satysfakcją wpisuje mi ocenę niedostateczną do dziennika. Nie zamierzam tak łatwo się poddać. Czuję jakby był on dwiema osobami. Jako sąsiad dał się poznać jako intrygujący mężczyzna. Jednak nauczyciel jest niczym diabeł. Nawet dziewczyny zachwycające się jego urodą czują respekt. Fantazje chowają dla siebie. Tylko ja jestem w stanie mu pyskować. Prawdopodobnie dlatego, że miałam okazję w tych oczach zobaczyć coś innego niż chłód.

Właśnie przekręcałam kluczyk w zamku z zamiarem obijania się w swoim pokoju po dniu w szkole. Moje plany pokrzyżowała mama, która zabrała ode mnie plecak i mój atrybut zamieniła na czarny mikser. Podniosłam brwi do góry w geście zdziwienia.

- Odnieś to.

- Komu?

- Nowemu sąsiadowi.

- O nie, przecież mówiłam Ci, że to diabeł wcielony.

- Nie marudź, znając twój charakter, on myśli o tobie to samo.

Zamknęła mi drzwi przed nosem, a aby mieć pewność, że nie wejdę do środka, dopóki nie odniosę przedmiotu, przekręciła zamek w drzwiach. Zastanawiam się nad metodami wychowawczymi mojej rodzicielki. Są specyficzne. Ciekawe czy mogę to gdzieś zgłosić, jako nadużycie. Tylko ona wtedy powiedziałaby, że ja nadużywam jej cierpliwości, pieniędzy... Nierówna walka, a wolę zjeść kolacje.

Byłam zła, że muszę oglądać jego twarz poza szkołą, zadzwoniłam dzwonkiem, po czym oparłam się na kamiennej ścianie obok wejścia. Przez sekundę zastanawiałam się czy nie zostawić miksera przed drzwiami i uciec, ale mama by się dowiedziała. Wtedy dopiero miałabym karuzele spierdolenia. Obiekt moich negatywnych westchnień otworzył drzwi bez koszulki z mokrymi włosami. Obiektywnie mogłam stwierdzić, że jest on w języku Grace super kalorycznym ciastem. Jednak, jego zniesmaczone spojrzenie w moją stronę popsuło aurę...Przystojności.

- Mama oddaje.

- Nic z nim nie zrobiła Brown? - Podejrzliwie sprawdził urządzenie z każdej strony. Jakbym tylko wpadła na pomysł, jak to można zepsuć i oddać w całości to bym to zrobiła. Niestety nie byłam tak mądra, jednak postanowiłam grać tajemniczą

- Kto wie. - Wzruszyłam ramionami. Dumna z siebie odwróciłam się niego plecami, z zamiarem powrotu do domu. Jednak usłyszałam głębokie westchnięcie, które nie pozwoliło mi ruszyć dalej.

- Czy przestaniesz spóźniać się na moje zajęcia? Twoja sytuacja z ocenami zaczyna być nieciekawa.

- To ty pierwszy zacząłeś tę wojnę! - Nabuzowana gwałtownie się odwróciłam. Zrobiłam kilka kroków w jego stronę, byliśmy niebezpiecznie blisko siebie.

- Niczego nie zaczynałem. Po prostu jestem nauczycielem. - W jego głosie mogłam usłyszeć nutkę troski i bezsilności. Jednak to jeszcze bardziej mnie rozzłościło, poczułam się jak małe dziecko w jego oczach.

- Który zabronił mi pić kawę! Ta zniewaga krwi wymaga. - Kompletnie zabrzmiałam, jak dziecko.

- Brown kurduplu, czy twój mózg jest tak samo mały jak ty? - Dostałam lekkiego pstryczka w czoło. - Na razie jedyne komu robisz pod górkę jesteś ty sama. Jak niby masz mi zrobić na złość dostając na co drugich zajęciach jedynkę? - Zmarszczyłam brwi. Faktycznie mój plan nie był idealny. Miał wady, nawet spore. - Widzę, że odbywają się tam jakieś procesy myślowe, więc podejrzewam że jutro będziesz punktualna na zajęciach. - Złapał za klamkę i już miał zamykać drzwi, gdy najwidoczniej przypomniała mu się jeszcze jedna rzecz. - I tak wiem, że pijesz kawę na moich zajęciach, nie jesteś wystarczająca dyskretna.

Zrobiłam się czerwona, jak burak. Nie wiedziałam, czy ten kolor zawdzięczam bardziej złości, czy zawstydzeniu. Nienawidzę tego palanta. Obrzucę mu dom jajkami. Papierem toaletowym. Czymkolwiek.

*****

Następnego dnia moi przyjaciele prawie dostali zawału. Wszystko to przez widok mojej osoby chwilę przed dzwonkiem na matematykę. Siedziałam grzecznie w ławce.

- No co? Przyznaję, że mój plan nie był najmądrzejszy.

- A któryś kiedyś był? - Po tym pytaniu Luis dostał mocnego plaskacza w tył głowy od Mi.

- Zachowuj się.

- O raju, problemy w raju? - Piskliwy głos rozbrzmiał przy wejściu do klasy. - O widzę, że odkryłaś przyjemność z patrzenia na Profesora Williamsa.

- Nie. Stanowczo nie.

Moja pamięć jednak spłatała mi figla. Przed oczami miałam wspomnienie Jamesa bez koszulki z mokrymi włosami. Zaczerwieniłam się lekko. Wzięłam łyk gorącej kawy w geście desperacji, jednak picie okazało się za gorące i poparzyłam język. Bolało.

Po pięciu minutach lekcji, do klasy wszedł opalony brunet. Dobrze wiedziałam kto to jest. Mój organizm też, zrobiło mi się niedobrze. Szepty, które ucichły ponownie zrobiły się głośne. Życie, które wracało do normy zrobiło fikołka. Odwróciłam głowę.

- Przepraszam za spóźnienie.

- A ty to?

- Tyler.

- Tyler... Widzisz nie było cię przez ostatnie dni, a my zdążyliśmy wprowadzić zasadę, że spóźnialscy robią za karę działanie. W dodatku spóźniłeś się dwa tygodnie. Powiedzmy, że dam ci... Trzy ekstra działania.

- Ale Profesorze nie było mnie w kraju, dopiero wróciłem.

- Masz zwolnienie od lekarza?

- Nie.

- To do tablicy.

Wzrok Jamesa był ostry, jak sztylet. Nawet ja się przeraziłam. Ewidentnie nie przepadał za odmowami. Jednak w tym momencie poczułam wsparcie od wszechświata. Taka mini karma dla Tylera za to co mi zrobił.

Nie wyszłam z tego bez szwanku, obserwując chłopaka rozwiązującego równania zaszkliły mi się oczy. Ręce trzęsły się jakbym miała parkinsona, serce drżało. Poczułam przypływ ciepła, duszności. Zalała mnie fala potu. Z nadzieją podniosłam rękę.

- Brown? 

- Profesorze, mogę wyjść do łazienki?

Pierwszy raz bez protestów, bez dziwnego tonu w głosie, powiedziałam do niego z tytułem. Musiałam się przewidzieć, ale w jego oczach dostrzegłam iskierkę zmartwienia. Skinął głową.

W łazience myłam ręce odliczając do dziesięciu. 



Kawa & FajkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz