21.

6 2 0
                                    

- Było aż tak źle? - Zapytała mnie Mia.

Leżałam na ławce przed salą gimnastyczną, kolejny nieprzespany dzień również z powodu Jamesa. Jednak tym razem przez jego cholerne zadania. Westchnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej.

- Ten weekend nie był moim weekendem. - Spojrzałam jej w oczy. Zachowywała się jakbyśmy ostatnio nie miały żadnej sprzeczki. - Nie jesteś już zła?

- Cóż. - Usiadła obok. - Gadałam z Grace i trochę zrozumiałam. Nadal tego nie akceptuję, ale nie będę się wtrącać, czy robić ci kazań.

- Dziękuję.- Położyłam głowę na jej ramieniu. - Fajnie jest mieć cię przy sobie.

- A mnie to już nie?! - Pisnęła Grace biegnąca w naszą stronę.

- Ciebie też księżniczko. - Wstałam i przytuliłam ją.

 - A co robimy z tym gagatkiem? - Grace ruchem głowy wskazała na chłopaka, który wychylał się zza ściany.

- Sama nie wiem, myślę, że Mia powinna zadecydować. - Obie spojrzałyśmy na dziewczynę, która biła się z myślami.

- Niby oboje już nic do siebie nie czujemy, ale czy jeżeli mu wybaczymy i przyjmiemy do paczki to nie wyjdziemy na idiotki? Które w dodatku wybaczają zdradę?

- Ale czy jesteśmy w stanie bez niego funkcjonować? - Zapytała Grace. Zdziwiłam się, bo myślałam, że będzie przeciw ponownej przyjaźni z nim.

- Zawsze możemy go gnębić przez najbliższy rok. - Wzruszyłam ramionami mówiąc te słowa. Dziwnie mi było bez tego gnoja. W dodatku męczyły mnie wyrzuty sumienia, że wciągnęłam go w intrygę Rose.

Przez chwilę stałyśmy w ciszy aby potem jak jeden mąż ruszyć w stronę chłopaka. Oczywiście nie byłyśmy dla niego miłe i będzie miał praktycznie codziennie wykład o tym, że zdrada jest zła. Miło jest być znowu razem, trochę dziwnie, ale miło. 

***** 

Siedziałam na przeciwko niego w moim pokoju, patrzyłam, jak sprawdza zadania, które mi zadał. O dziwo praktycznie nie było na nich czerwonego koloru, najwyraźniej moje IQ się podniosło.

- Czyli jednak twoi rodzice dotrą do ciebie na święta. - Mężczyzna skinął głową. - Na ile przyjeżdżają?

- Chyba na cztery dni. - Podniósł wzrok na mnie. - Zadziwiająco dobrze poradziłaś sobie z tymi zadaniami. Jak tak dalej pójdzie moja pomoc nie będzie ci potrzebna.

 Zamiast cieszyć się z jego słów, to na mojej twarzy pojawił się grymas. Nie chciałam przestać się z nim widywać, to były nasze wspólne chwilę.

- Spokojnie, sama mówiłaś, że sąsiedzi odwiedzają siebie bez powodu.

Lekko uśmiechnął się do mnie i wyciągnął dłoń, którą ułożył na mojej głowie. Najwyraźniej nie kryłam swojego smutku, a on nie miał mnie dość, chyba też chciał spędzać ze mną więcej czasu. Po chwili wróciliśmy do świata matematyki. 

 Gdy po skończonych korepetycjach zeszliśmy do kuchni złapała nas mama, która od razu zaatakowała Jamesa.

- To może wpadniesz do nas z rodzicami, któregoś dnia? - Mężczyzna był zszokowany, a jednocześnie przerażony. Wiedział, że to pytanie retoryczne.

- Mamo! - Postanowiłam go ratować. - Przecież James z rodzicami nie widzi się często, na pewno będzie chciał spędzić z nimi trochę czasu.

- Masz rację Daisy. - Rodzicielka spojrzała na mnie zszokowana, zapewne przez dość logiczny argument którego użyłam.

- Przyjdziemy. - Westchnął głośno mężczyzna zamykając za sobą drzwi wejściowe.

Lekko poirytowana zacisnęłam pięści. Po jaką cholerę go broniłam, jak ostatecznie się zgodził?! Spojrzałam na mamę, która radośnie zabrała się za przygotowywanie sałatki na kolację. Poszłam za nią i usiadłam na blacie.

- Nie ma Toma?

 - Nie, jest w delegacji. Daisy, chciałabym się o coś zapytać. - W jej tonie usłyszałam nutkę powagi zmieszanej z zażenowaniem. Już wiedziałam o co chodzi, więc nie dałam jej dokończyć.

- Tak, może z nami zamieszkać. - Spojrzała na mnie po raz kolejny zdziwiona. - No nie patrz tak na mnie, raczej to było dość przewidywalne pytanie.

- Nie przeszkadza ci, że wprowadzam nagle taki chaos? W moim wieku?

- Mamo, jesteś w kwiecie wieku, jeżeli o to chodzi. Niedługo zacznę studia, będę miała własne życie. Cieszę się, że układasz sobie swoje. Tylko proszę cię o jedno. - Zeskoczyłam z blatu i ujęłam jej dłonie. - Nie bierz przykładu z nowej partnerki ojca, nie bądź w ciąży.

- A idź ty. - Walnęła mnie w tył głowy. - Nie jestem idiotką. Jak można decydować się z takim człowiekiem na dziecko, w dodatku w takim wieku.

***** 

Zostały dwa dni do świąt, a ja nadal nie miałam zakupionych prezentów dla bliskich. Jak zawsze zostawiałam wszystko na ostatnią chwilę. Pojechałam rano do centrum handlowego, gdzie później mam się spotkać z dziewczynami. Stwierdziłam że połączę przyjemne z pożytecznym, a także od razu dam im prezenty. Lusi oczywiście też dostanie prezent, adekwatny do jego ostatnich wybryków. Uśmiechnęłam się złowieszczo kupując jedną bryłkę węgla.

Największy problem miałam z wybraniem prezentu dla mamy i Jamesa. Ostatecznie postawiłam na duży kwiat monstery, lubiła kwiaty, a ostatni przedstawiciel tego gatunku umarł śmiercią tragiczną przez jakieś robaczki, włókniaki, czy coś takiego. Wiedziałam, że nawet, jak wrócę późno w nocy to nie zobaczy go, bo zostaje na noc u Toma aby pomóc mu w pakowaniu rzeczy. Słodka dojrzała miłość, pomyślałam. James za to dostanie ode  mnie czarny kubek w kształcie kota, dokupiłam do tego zestaw kilku rodzajów herbat. Zauważyłam, że jest jej wielkim fanem. Zastanawiałam się kiedy mogłabym mu dać prezent. Przy jego rodzicach odpadało, zapadłabym się z zażenowania pod ziemię. Wiedziałam, że jeszcze dziś jest sam, więc postanowiłam odwiedzić go dziś wieczorem. Na samą myśl zaczęłam się stresować i zastanawiać, czy mój prezent dla niego nie jest zbyt dziecinny. 

Z moich wątpliwości wyrwał mnie głos dziewczyn, które zmierzały do stolika, przy którym już siedziałam.

- Nie mogę uwierzyć, że jesteś pierwsza. - Powiedziała Mia przytulając się do mnie.

- Świąteczny cud. - Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, po czym wyjęłam prezenty dla nich i wręczyłam je.

- Skąd wiedziałaś, że nie mam jeszcze takich kolorów?! - Pisnęła Grace.-Kocham cię!

- Akurat mam okres to mi się przyda. - Mia uśmiechnęła się z białym, puchatym termoforem w ręku. - Zamknij oczy bo my też mamy dla ciebie prezent.

Posłuchałam się grzecznie polecenia i do moich rąk dziewczyny wpakować pudło. Na początku próbowałam wymacać co to jest, jednak nie czułam niczego charakterystycznego, więc otworzyłam oczy. Mój wzrok napotkał zestaw moich ulubionych parzonych kaw. Nie mogłam przestać się cieszyć i przytulać dziewczyny. 


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 14 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kawa & FajkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz