10.

17 4 0
                                    

Bawiłam się na jego zajęciach cały czas moimi włosami. Kręciłam na palcu i tak naturalnie kręcone pasma. To wcale nie jest tak, że nie wyprostowałam ich przez komplement nauczyciela. Po prost wolałam dłużej pospać.

- Podrywasz go? - Grace wyszeptała mi pytanie do ucha. Natychmiastowo oblałam się rumieńcem.

 - N-nie, po prostu się nudzę.

Naburmuszyłam się. Myślałam, że powiedziałam to cicho, jednak James najwidoczniej usłyszał moje słowa. Utkwił we mnie wzrok. Przełknęłam głośno ślinę.

- Brown, w takim razie idziesz do następnego przykładu.

Zamorduję Grace, to wszystko przez nią. Stałam pod tablicą i przeklinałam dziewczynę. Z dużym zdziwieniem rozwiązywałam działanie bez dłuższych przerw. Jakby moja dłoń sama wiedziała, jak dojść do poprawnej odpowiedzi. Jednak nie tylko terapia działa, korepetycje też. James był zszokowany widząc poprawną odpowiedz.

- Brawo, zwrócił na ciebie uwagę.

Dziewczyna ponownie szepnęła mi do ucha. Tym razem kopnęłam ją w kostkę, przez co wydała z siebie cichy okrzyk. Chwilę później stała przy tablicy.

*****

 - Chcesz coś do picia?

- Herbatę. - Zamknęłam za mężczyzną drzwi i ruszyłam w stronę kuchni. - Ale wiesz, że to nie liczy się do czasu naszych korepetycji?

Zrobiłam smutną minę. Myślałam, że czas tych zajęć odlicza się od momentu jego wejścia do domu. Zaparzyłam dwie herbaty, po czym z gorącymi kubkami udaliśmy się do mojego pokoju. Ciemnozielone ściany pasowały do jego mrocznego charakteru. Byłam ciekawa jak wygląda jego dom w środku. Czy zwierzając pomieszczenia odbyły podróż w czasie. Zobaczyła jego zdjęcia z dzieciństwa, z ulubionym kotem, z rodzicami. On ewidentnie wiedział o mnie dużo. Nawet teraz podszedł do świeżo nałożonej farby na płótno. Uśmiechnęłam się złośliwie.

 - Ale teraz już czas korepetycji jest odliczany.

Spojrzał na mnie lodowato, jednak ja chyba od początku nie reagowałam na ten akt groźby niewerbalnej.  Wzięłam łyk herbaty, a on wrócił na miejsce naszej nauk, po czym z torby wygrzebał okulary. Pierwszy raz widziałam go w takim wydaniu, nawet nie wiedziałam, że ma wadę wzroku. Zamrugałam kilka razy.

- Nie gap się, ludzie mają wady wzroku. - Podał mi kartkę z zadaniami.

- Po prostu teraz już nie wyglądasz jakkolwiek przerażająco. - Jego twarz niezmiennie była kamienna. - Lubię cię poznawać James.

Te słowa same wyparowały z moich ust. Moje policzki zaczęły piec i nie miałam odwagi spojrzeć mężczyźnie w twarz. Zabrałam się za rozwiązywanie zadań, a aby skrócić tą niezręczną ciszę zaczęłam mówić, że nie rozumiałam zadania. Nawet go nie przeczytałam.

Po zakończonych korepetycjach, zamiast zrobić pracę domową, ustawiłam sztalugę na środku pokoju. Postanowiłam przelać swoje uczucia na płótno, nie chciałam aby się rozwijały. Wiedziałam w jakim kierunku one kiełkują, to było niemoralne. Niebezpieczne. Czułam, że tonę i to zaczęłam malować. Morze w którym tonie cienki, jedwabny materiał. Siedziałam nad obrazem kilka godzin, dopóki księżyc nie ustąpił słońcu. 

Kolejny raz zjebałam. Nie zmrużyłam oczu nawet na minutę.

Dopiero gdy odeszłam od płótna poczułam zmęczenie. Wchodząc pod prysznic zakręciło mi się w głowie. Zignorowałam to, chciałam zmyć z siebie zapach akrylu. Nie chciałam opuszczać szkoły przez swoją nieodpowiedzialność, to nie pierwszy raz, jak przeżyję kilka godzin za sprawą kofeiny.

Idąc na pierwszą lekcję wpadłam na Rose. Wzięłam głęboki oddech i zignorowałam przekleństwa skierowane w moją osobę.

 - Jezu, wyglądasz, jak duch! - Krzyknęła Mia w moją stronę.

- Ty też pięknie wyglądasz.

Uśmiechnęłam się sztucznie i przytuliłam wszystkich na powitanie. Zapewne byłam biała, jak ściana. Zjadłam szybko kanapkę i połknęłam tabletkę przeciwbólową. Chociaż w tej jednej kwestii chciałam nadrobić moją nieodpowiedzialność, nie połykać lekarstw na pusty żołądek.

- Ciekawe gdzie w tym roku będzie wycieczka mikołajkowa. - Piskliwy głos Grace doskwierał mi jeszcze bardziej niż zwykle.

- Ptaszki ćwierkają, że w góry. - Luis zrobił łobuziarską minę.

- Skąd wiesz?! - Grace przylgnęła do chłopaka.

- Byłem w pokoju nauczycielskim, babka od biologii chce abym jechał na jakiś konkurs. Słyszałem, jak gadali o naszym wyjeździe.

Mia z Grace zaczęły skakać ze szczęścia. Cieszyłam się ich zachwytem, ja niestety nie lubiłam gór. Nudziłam się tam, a wszystko przez fakt, że nie potrafiłam na niczym jeździć. To na pewno nie był mój dzień.

 - Właśnie. - Luis spojrzał na mnie. - Profesor Harwort chciała abyś przyszła do niej. Nawet w czasie pierwszej lekcji. Powiedziała, że usprawiedliwi cię .

Chociaż jedna pozytywna wiadomość tego dnia. Zebrałam wszelkie swoje siły, wzięłam plecak do rąk i udałam się w stronę trzeciego piętra. Profesor Harwort uczyła nas plastyki. Po tym, jak zobaczyła ruchy mojego nadgarstka na pierwszych zajęciach, stałam się jej pupilkiem. Kochała patrzeć na moje prace, mówiła, że mam niesamowity potencjał. Dzięki niej zaczęłam brać udział w konkursach. Zazwyczaj zajmowałam miejsca na podium, co było na moją korzyść w związku z moją dalszą przyszłością. Zapukałam do drzwi i otworzył mi drzwi, nie kto inny, jak James. Spojrzał zaskoczony na moją osobę.

- Dzień dobry, ja do Profesor Harwort.

Nie odpowiedział, tylko uchylił drzwi w geście abym weszła. 

- Oh, Daisy! Chodź mam tu dla ciebie coś ciekawego.

Usiadłam obok kobiety, a mężczyzna wrócił na swoje miejsce. Była nas tylko trójka.

- Złotko wiem, że teraz pewnie jesteś w przygotowaniu portfolio, ale może miałabyś chęć namalować coś na konkurs?

Skrzywiłam się na myśl, jak w tyle jestem z malowaniem. Zapewne Harwort myśli, że mam już dwa gotowe obrazy, a ja nawet nie mam pomysłu na nie.

- Coś nie tak? Nie jesteś chętna? - Zrobiła smutną minę.

- Jeszcze nie zdecydowałam, nawet nie wiem jaki jest temat. - Uśmiechnęłam się.

- Fantazja. Z czym ci się kojarzy? - Kobieta entuzjastycznie wyjęła kartkę do notowania.

- Z erotyką. - Wypaliłam bez zbędnego myślenia. Poczułam na sobie wzrok Jamesa. Cholera, powinnam częściej używać mózgu. Jestem w szkole, mówię do nauczyciela, w pobliżu innego nauczyciela. Jednak kobieta zaśmiała się, a mi spadł kamień z serca.

- Właśnie dlatego lubię cię Dasiy. Nie wstydzisz się swojej wyobraźni, dzięki czemu twoja kreatywność jest na innym poziomie. - Powiedziała radośnie. - Mów dalej, jeżeli masz jakiś pomysł. 

Zamyśliłam się przez chwilę. Każda fantazja erotyczna jest przyjemna, pozytywna. Nawet jeżeli postacie są przedstawione jako przeciwieństwa, to obraz pokazuje ich razem. Szczęśliwych. Jednak... Spojrzałam się na mężczyznę, nie każda fantazja jest dobra.

- Niespełniona, smutna, mroczna. Wszyscy wiedzą, że to nie może nastąpić, a bohaterowie są tchórzami. Nawet nie są w stanie zrobić sobie krzywdy.

Kobieta pokiwała głową i wyraziła aprobatę na mój pomysł. Kazała mi przychodzić ze wszelkimi trudnościami.

- To twój ostatni konkurs. Daj z siebie wszystko Daisy.

Skinęłam głową z uśmiechem na ustach. Kobieta zawsze mnie wspierała i chciała abym nie marnowała swojego potencjału. Spojrzałam na zegarek, zostało trzydzieści minut lekcji. Zamiast wrócić do klasy poszłam do pielęgniarki aby zdrzemnąć się na leżance. 

Kawa & FajkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz