17.

11 3 0
                                    


Całą historię mojej relacji z Taylerem opowiedziałam mu spokojnym głosem. Zadziwiając tym samą siebie, że potrafię nie stracić kontroli opowiadając ten fragment mojego życia. Poczułam się niezwykle dojrzale, a to wszystko dzięki mojej terapeutce. Chyba na następną wizytę zaopatrzę się w dużą czekoladę i kwiaty dla niej. Z opuszczoną głową czekałam na werdykt, czy też pierwsze słowa Jamesa. Jednak zamiast cokolwiek powiedzieć on zaczął głaskać mnie po głowie. Odetchnęłam z ulgą, chyba mi uwierzył.

- No już, nie rozczulaj się tak nade mną - Strąciłam jego rękę zawstydzona. Jeżeli to trwałoby dłużej nie pozwoliłabym mu odejść, muszę się pilnować.

-Udajmy, że ta rozmowa nie miała miejsca, wolałabym zapomnieć o tym epizodzie w moim życiu.

- Rozumiem.

Podszedł do kota i zaczął się z nim bawić. Obserwowałam go delektując się ciszą. Chyba ten mężczyzna nie przestanie mnie zaskakiwać, nigdy bym go nie podejrzewała o taką wyrozumiałość czy ciepło, którym zaczął mnie otaczać. Najbardziej teraz ciekawiło mnie co o mnie myśli. Już miałam zadawać kolejne pytanie pod wpływem impulsu, gdy drzwi do mojego pokoju otworzyły się, a w progu stanęła mama informując o gotowej kolacji. W jednej sekundzie zestresowałam się nieziemsko. Za chwilę miałam poznać Toma, chłopaka mojej matki i zjeść kolację z nauczycielem, w którym się podkochuje. Co jest nie tak z moją fabułą?!

Na początku było nieco sztywno, jednak po kilku minutach atmosfera rozluźniła się. Kolacja przygotowana przez mamę była zachwalana przez męską część stołu. Dowiedziałam się, że Tom jest księgowym, co sprawiło, że cały niepokój ulotnił się. Wierzyłam w stereotyp, że księgowi są spokojnymi osobami. Nie chciałam żeby mama cierpiała. Jej partner, jak na swoje lata był przystojny, pomyślałam od razu o guli zazdrości, która wyskoczy ojcu. No właśnie, jak już o tym myślę to od czasu ich rozstania mama nie miała nikogo oficjalnie.  Ciekawiła mnie reakcja ojca i pierwszy raz nie mogłam doczekać się wizyty u niego. Wypadała za dwa tygodnie, w weekend przed świętami Bożego Narodzenia. Spojrzałam na Jamesa, ciekawe gdzie on będzie spędzał ten okres. Jednak zamiast zadać jemu pytanie okalające o ten temat, zwróciłam się do Toma.

- Zamierza Pan spędzić z nami święta?

- Proszę mów do mnie Tom. - Uśmiechnął się mile, a ja spojrzałam na Jamesa wzrokiem pt. "Widzisz, ucz się". Chyba zrozumiał mój przekaz, bo dostałam lekkiego kopniaka pod stołem. - Jeżeli ty i twoja mama nie będziecie miały nic przeciwko to chętnie.

- Ależ skąd, z chęcią spędzimy z tobą święta. - Złapała mężczyznę za rękę i skierowała wzrok na sąsiada. - A ty gdzie spędzasz święta?

- Jeszcze nie wiem. - Zamyślił się.- Sam lub z rodzicami, jak uda im dotrzeć do mnie. Trochę dzieli nas kilometrów.

- Ojejku. - Rodzicielka złapała się za twarz zmartwiona. - Jak można samemu spędzać święta, proszę wpadnij do nas.

James spojrzał na mnie i skinął głową. Zrobiło mi się smutno, wyglądał w tamtym momencie na samotnego. Okropnie jest mieszkać z dala od rodziny. Nie dziwie mu się, że ucieszył się na opiekowanie się Bałwankiem, przynajmniej wtedy nie był sam. Ciekawe dlaczego nie wziął sobie żadnego zwierzaczka.

 Najwidoczniej za długo gapiłam się na niego, bo podniósł brwi w geście zaciekawienia. Lekko zarumieniona wróciłam do jedzenia sałatki z krewetkami. Czasami czuje się, jak dziecko przy nim, a może tak naprawdę nadal nim jestem. Zapewne według niego tak.

Po tym, jak skończyliśmy jedzenie nadszedł czas na wybranie filmu. Jakaż to była bitwa, ja byłam za horrorem, mama za komedią romantyczną, a Tom za filmem akcji. Tylko James nie miał zdania, było mu bez różnicy, więc to on losował tytuł. Niestety dla mnie padło na komedie romantyczną mamy. Przewróciłam oczami i szturchnęłam Jamesa w ramię.

- Jak mogłeś mi to zrobić! Ten film będzie okropny.

- Daisy, nie bij nauczyciela! - Krzyknęła na mnie mama.

- To wy nie jesteście parą? - Zdziwił się Tom, a potem zaśmiał. - Przepraszam, po prostu bardzo się ze sobą dogadujecie.

- To dlatego, że jesteśmy sąsiadami. - Przypomniała mu moja rodzicielka.

 W wyobraźni zrobiłam fikołka szczęścia, a na zewnątrz oblał mnie lekki rumieniec. Ucieszyło mnie , że ktoś obcy postrzega nas, jako parę. Spojrzałam na twarz Jamesa, która była kamienna. Nie mogłam wyczytać jego reakcji na takie spostrzeżenie. Westchnęłam chyba nieco za głośno, bo odwrócił się do mnie i poczochrał moje rude włosy z lekkim uśmiechem.

*****

- Nawet nie było tak źle. - Powiedział otwierając drzwi swojego domu.

-Pomijają film. Fujka.- Przeszły mnie ciarki żenady.

- Przesadzasz Brown. Raczej nastolatki lubią romanse.

- Ja wolę horrory. - Złapałam go za skrawek płaszcza. - I wolę, jak mówisz mi po imieniu.

- Nie mogę.- Uśmiechnął się lekko do mnie, po czym przejechał po moich włosach. - Jesteś moją ulubioną uczennicą, ale nie mogę cię faworyzować. Nasza relacja jest tajemnicą.

- A czym jest nasza relacja? - Spojrzałam mu głęboko w oczy. Chciałam poznać odpowiedź, jednak on dał mi pstryczek w nos.

- Lepiej zrób zadania na poniedziałek.

Zamknął mi drzwi przed nosem. Odwróciłam się plecami i spojrzałam w niebo, chyba wpadłam na pomysł, jak uzupełnić mój pomysł na konkursowy obraz.

***** 

Rano gdy wstałam Toma już nie było, mama siedziała sama w kuchni. Na początku przeraziłam się, że się pokłócili, jednak okazało się, że musiał jechać do pracy.

- I co o nim myślisz? - Jej oczy błyszczały ze szczęścia, jak mogłabym myśleć negatywnie o facecie, który wprawia ją w taki stan.

-Jest fajny, bardzo. Nawet mógłby z nami zamieszkać. - Wzięłam łyka gorącej kawy.

- Słuchaj Daisy. - Oho. miała poważny głos, zastanawiałam się co przeskrobałam. Ostatni byłam grzeczna, w miarę. - Jaka łączy cię relacja z sąsiadem?

- Którym? - Zapytałam udając głupią.

- Dobie wiesz o kogo mi chodzi. Widzę, jak na niego patrzysz. - Poważny ton matki zamienił się w troskę. - On jest twoim nauczycielem skarbie.

- Wiem, ale jest także sąsiadem, jak sama zauważyłaś.

- Jest starszy.

Wiem, że się o mnie troszczyła, ale ten sposób dawał mi przyzwolenie na kochanie go. Ba! Bycie z nim w związku. Zdenerwowało mnie, że w tym aspekcie nie jest odpowiedzialna. Sama nawet nie wiem dlaczego poczułam złość. Może to dlatego, że chciałam aby ktoś zabrał ode mnie ten ciężar, nawet siłą, aby nie pozwolił mi go nosić, a co dopiero pielęgnować.

- Dlaczego jesteś tak nieodpowiedzialna?! Dlaczego nie jesteś, jak inne matki?!

- Bo wiem, że nic cię nie powstrzyma! - Podeszła do mnie i mnie przytuliła.-Jesteś, jak kot skarbie. Chodzisz własnymi ścieżkami, nawet jak jest na nich szkło. Pamiętaj, że zawsze ci je wyciągnę z łapek i postaram się, jak najszybciej wyleczyć. Proszę cię tylko o jedno. - Spojrzała mi w oczy, zakładając przy tym moje rude pasmo włosów za ucho. - Bądź odpowiedzialna i niczego nie ukrywaj.

- Jesteś najgorszą matką na świecie. - Przytuliłam się do niej najmocniej, jak potrafiłam. 

Kawa & FajkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz