7.

13 3 0
                                    

Byłam niezwykle zdziwiona żegnając się z ojcem i jego nową rodziną. Nie mogłam wręcz uwierzyć, że ten człowiek znalazł szczęście w stabilizacji. Jest z kobietą w podobnym wieku, po przejściach z dzieckiem. Prawdopodobnie nie robi im nic złego. Oprócz zdrad, ojciec miał porywczy charakter, który czasami sprawiał ból mamie. Nigdy mnie nie dotknął, ale niestety nie mogę powiedzieć tego o mamie. Dwa razy pozwoliła mu na za dużo, było to potem widać na jej twarzy. Oko zakrywała okularami. Jednak Alice i Sam wydają się być szczęśliwe u jego boku.

Poczułam lekkie uczucie zazdrości, bo z nimi jest szczęśliwy. Z nimi tworzy pełną rodzinę. Po chwili do tego dołączył niepokój. Sam była wspaniałym dzieckiem, nie chciałam aby doświadczyła tego co ja. Takiej samej traumy, aby ktoś ważny odszedł z jej życia w brutalny sposób.

Od niedawna znowu musiałam chodzić do terapeutki. Przepracowuję sytuację związaną z Tylerem. Mam coraz mniej ataków panik, więc widzę pozytywne efekty wtorkowych spotkań. Gdy mama zaparkowała od razu udałam się do Jamesa. Nie mogłam pozwolić aby moje dziecko zobaczyło samochód na podjeździe i pomyślało, że nie kocham go.

-Przyszłam po moje dziecko. Było grzeczna?

-Najsłodsze dziecko pod słońcem. - Tak, jak mówiłam, jego czuły punkt. Szybko się opanował i czułość w jego oczach  zamieniła się w chłód.- Zaczekaj Brown, pomogę ci zanieść rzeczy.

Podał mi kota, a on wziął resztę. Prawdziwy dżentelmen. Ukradkiem spojrzałam na niego. Ciężar kuwety, karmy i żwirku nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Ponownie wróciłam do widoku mężczyzny bez koszulki. Zaczerwieniłam się na myśl o jego mięśniach, wyobraziłam, jak pracują pod koszulką. Z tych zboczonych myśli wyrwał mnie jego groźny głos.

-Tylko powiedz komuś o mojej miłości do kotów, a nie żyjesz Brown.

-Spokojnie. Nie wysprzęglam moich przyjaciół kociarzy.

Uśmiechnęłam się do niego czule, a na jego twarzy zagościł grymas. Ciekawiło mnie, co on o mnie myśli. Czy moja obecność aż tak bardzo go irytuje? Dzisiejszy dzień nie był moim najlepszym, co chwilę kumulowały się we mnie negatywne emocje. Otworzyłam drzwi i oczywiście zaraz obok pojawiła się moja wścibska mama, chcąca zrobić dobre wrażenie. Przy okazji również dowiedzieć się, jak idzie mi w szkole.

-Oh, co byśmy bez Pana zrobiły. Dziękujemy za pomoc. Mam nadzieję, że kot nie zrobił u Pana żadnych szkód. - Zrobiła zmartwioną minę. Oczywiście jakby jakieś powstały, to ja z mojego kieszonkowego musiałabym płacić.

-Nie, to była wręcz przyjemność. Uwielbiam zwierzęta. Jeżeli kiedykolwiek będzie jeszcze taka potrzeba, to z chęcią się nim zajmę. - Uśmiechnął się do mojej mamy. Westchnęłam z rezygnacją, wiedząc, że dziś będę wysłuchiwać jakiego to mamy wspaniałego sąsiada.

-Przyzwyczaił się Pan do nowego miejsca pracy? Dzieciaki dają w kość?-Oho, wiedziałam do czego zmierza i wyczułam kłopoty.

-W sumie to już nie takie dzieci. - Uśmiechnął się do mnie. - I tylko garstka sprawia jakieś kłopoty. - Wiedziałam w jego oczach, że to było o mnie.

-A jak Daisy sobie radzi? -Moje serce zabiło szybciej. Od jego odpowiedzi zależało moje życie.

- Cóż. - Mężczyzna zrobił pauzę. Ona na pewno nie była na moją korzyść.-Jeżeli nie będzie miała większych wpadek, to raczej zda. 

 On jeszcze nie wie, że właśnie wydał na mnie wyrok. Mama odwróciła się z płomieniami w oczach. To nie wróżyło nic dobrego. Zrobiłam przerażoną minę, a ona rzuciła we mnie szmatką. Zrobiłam unik.

-Raczej? Dwa miesiące od rozpoczęcia szkoły, a nowy nauczyciel ma o tobie takie zdanie?!

-To ja już może wyjdę. - Nieśmiało udał się w stronę drzwi, jednak ja podbiegłam i schował się za jego plecami.

-Po prostu nie powiedział o mnie w superlatywach. Nie jest tak źle profesorze, prawda?

- Mam być szczery, czy... - Dźgnęłam go w plecy. - Au!

- Daisy Brown, na moich oczach bijesz swojego nauczyciela? - James spojrzał na mnie z miną "No właśnie, jak ty tak możesz". Poczułam, że czerpie radość z zaistniałej sytuacji. - Czy udziela Pan korepetycji?

- Tak. - Odpowiedział bez zastanowienia. Dopiero po pięciu sekundach widząc minę mojej mamy zrozumiał, że popełnił błąd.

- To od następnego tygodnia , będzie Pan je udzielał też mojej córce.

 - Ale...- Zaczęliśmy w tym samym czasie.

- Żadnych Ale! Daisy, masz zapewne okropne oceny, więc nie masz prawa dyskusji. A Panu zapłacę, tyle ile będzie trzeba.

James spojrzał na mnie jeszcze bardziej lodowato niż zazwyczaj. Wiedziałam, że nie jest zadowolony z uczenia mnie jeszcze po szkole. Widział moje zdolności matematyczne i nie są najlepsze. Wolałby zapewne nie użerać się ze mną jeszcze po pracy. Spojrzałam na niego z grymasem. Ja też chciałabym po szkole odpocząć, a nie rozwiązywać działania.

*****

Po skończonych zajęciach udałam się z przyjaciółmi na pizzę. Gdy zamówiliśmy jedzenie dostałam wiadomość. Oczywiście od Jamesa z planem korepetycji. Dwa dni w tygodniu. Poniedziałek i Piątek. Facet chyba kocha literę P. Uderzyłam głową w stół.

- Daisy co się stało? Wszystko okej? - Zmartwiła się Mia siedząca naprzeciwko mnie.

- Zadajesz głupie pytania kochanie. Z nią nigdy nie było w porządku - Chłopak dostał od dziewczyny po głowie.

- Dostałam plan korepetycji od Willsona. - Mój głos się załamał.

- Uuuu, więcej czasu z ciasteczek. Zazdroszczę. - Wszyscy spojrzeliśmy się z niezrozumieniem na Grace. - No co?

- Jakim cudem twoja mam załatwiła korki akurat u niego. - Zapytał chłopak popijając sok jabłkowy. Nie powiedziałam im jeszcze o tym, że nauczyciel jest moim sąsiadem.

- Nie wiem. - Skłamałam. Dziwnie się z tym czułam.

Naprawdę rzadko zatajam prawdę przed przyjaciółmi, ale w tym przypadku nie potrafiłam inaczej. Z nieznanych mi powodów chciałam aby to pozostało tajemnicą. Czułam, że bycie sąsiadką z takim nauczycielem, to coś złego. Że oni posądzą mnie o coś złego, albo jego. Też z jakiegoś powodu nie chciałam wpuszczać innych do mojej relacji z nim. Czułam się zaborcza, w jakimś abstrakcyjnym aspekcie.

 Po spędzonym razem czasie, każdy udał się w swoją stronę. Razem z Grace udałyśmy się na ten sam przystanek.

-Skłamałaś.

Na początku kompletnie nie rozumiałam o czym dziewczyna mówi. Często nie potrafiłam za nią nadążyć. Spojrzałam na nią niezrozumiale.

- Dobrze wiesz, jak twoja mama trafiła na profesora.

Jej wzrok był przeszywający. Nie spodziewałam się, że pierwszą osobą, która nakryje mnie na kłamstwie będzie ona. Przeraziłam się, jednocześnie wiedząc, że niestety, ale muszę się przyznać. Ten wzrok mówił żebym nie próbowała zrobić z niej kretynki. Pokiwałam głową. Już chciałam się zapytać o to jakim cudem się domyśliła, ale ona czytała mi w myślach.

 - Słaba z ciebie kłamczucha w kwestiach związanych z mężczyznami. -W końcu jej wyraz twarz znowu był łagodny. - Od początku mogłam zauważyć, że zwracacie się do siebie inaczej. W sumie każdy mógł. Tylko, że inni interpretują to, jako niechęć. W przeciwieństwie do nich, widzę, że wasza relacja jest bliska. Znałaś go przed rozpoczęciem roku, prawda?

- To mój nowy sąsiad. - Powiedziałam zawstydzona. - Naprawdę, nie chciałam was okłamywać, ale sam nie wiem czego się boję.

- Spokojnie, nikomu nie powiem. - Złapała mnie za rękę. - Tylko więcej nie ukrywaj przede mną robienia fabuły.

- Jakiej fabuły? - Zaczęłam się śmiać.

- Powiem ci za jakiś czas. Daję... Dwa miesiące!

- Ale na co?!

Kawa & FajkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz