19.

8 2 0
                                    

Jest czwartek, a ja w końcu przekroczyłam próg domu. Tęskniłam za wygodnym łóżkiem, smacznym jedzeniem, jednak najbardziej nie mogłam się doczekać spotkania z kotem. Jak tylko mój wzrok go uchwycił, podbiegłam do Bałwanka aby go wycałować.

- Czyli bardziej kochasz kota, a nie mnie?

Przewróciłam oczami na pytanie matki. Usiadłam ze zwierzątkiem przy kuchennej wyspie, gdzie czekał na mnie obiad przygotowany przez Toma, który nieśmiało uśmiechał się. Zapewne pomieszkuje u nas od kiedy trafiłam do szpitala, w sumie cieszę się, że nie była sama. 

 - Czy muszę w sobotę jechać do ojca?

- Niestety tak. - Mama pocałowała mnie w czoło. - Nie mogę się sprzeczać z rozporządzeniem sądu.

Wraz z moja rodzicielką ustaliłyśmy, że jutro zostanę już w domu. Przekonałam ją, że na jeden dzień się nie opłaca zawracać głowy. Jednak tak czy siak czekały mnie korepetycje z matematyki. Pierwszy raz nie mogłam się doczekać aż zobaczę Jamesa. Nie odwiedzał mnie w szpitalu przez ten cały czas ani nie pisał. Było mi przykro z tego powodu, ale starałam się zrozumieć, że ma obowiązki nauczycielskie, w dodatku był u mnie cały poniedziałek, czuwał przy gdy byłam nieprzytomna. Mam nadzieję, że nie wyglądałam wtedy brzydko.

Cały dzień spędziłam na szkicowaniu pomysłów do portfolio. Niezmiernie doceniałam sprawną prawą dłoń i fakt, że nie jestem mańkutem, czyli osobą leworęczną. Wieczorem rozległ się dźwięk dzwonka, nikt z nas nie spodziewał się gości. Gdy otworzyłam drzwi w wejściu stała Mia, złożyła mi niezapowiedzianą wizytę z butelką wina. Zabrałam z szafki w kuchni dwa kieliszki do owego napoju bogów i zaszyłyśmy się w moim pokoju.

- Jesteś pewna, że możesz pić? - Przyjaciółka przymrużyła oczy patrząc na mnie, na co ja wzruszyłam ramionami i wzięłam łyk wina.

- Jak w szkole?

- No wiesz, żyje się teraz plotkami. - Dziewczyna zawiesiła wzrok na swoim kieliszku. - O Rose, tobie i naszej paczce. A-ale nie masz się o co obawiać.- Dodała w pośpiechu.-Nikt nie mówi o tobie źle, wręcz przeciwnie. Rose, miała ogromną ilość wrogów i ludzi, którym podpadła. Zaczęła się walka o to kto teraz będzie miał tytuł królowej pszczół. - Zaśmiała się.

- Jejku, to brzmi, jakby teraz była dzicz w szkole. Rozmawiałaś z Luisem? - Zapytałam nieśmiało.

 - Taaak. - Wypiła zawartość na hejnał. - Uwierz mi, to była okropna rozmowa. Właśnie z niej wracam.

- Oho, opowiadaj. - Dolałam jej wina.

- Wiesz, że ten gnój zdradził mnie już kilka razy! - Przełknęłam głośno ślinę, mam nadzieję, że nie powiedział nic o pocałunku z Grace. -Tchórz, nie chciał powiedzieć z kim.

- Myślę, że to lepiej. Bo wtedy winiłabyś również te dziewczyny.

- Ale teraz cała złość kumuluje się na jego osobie. - Ujęła twarz w dłonie. - A ja tego nie chcę, chciałabym rozstać się w zgodzie.

- Czy u was wszystko było w porządku? Wybacz, że to powiem, ale nie wyglądasz na smutną, tylko wkurzoną i to w jakiś dziwny sposób. - Dziewczyna roześmiała się, a ja nie wiedziałam co to oznacza.

- Tak naprawdę oboje nie mieliśmy uczuć do siebie od jakiegoś czasu. Byliśmy ze sobą od podstawówki, nie dbaliśmy o to aby jakoś podsycać ogień w naszym związku. Rutyna nas zabiła. - Wzięła kolejny łyk wina, jak tak dalej później to ona też jutro nie pójdzie do szkoły. - Co nie znaczy, że miał pozwolenie na zdradzanie mnie. Ja też byłam tchórzem, ale nie zrobiłam mu takiego świństwa. 

Kawa & FajkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz