Rozdział 11

1 1 0
                                    

Christian

Powtarzałem sobie, że ruszyłem naprzód i Sofia Grayson nic już dla mnie nie znaczy.

Prawda była taka, że okłamywałem siebie, jak i bliskich. Gdy Xander przekazał mi szkicownik należący do mojej pierwszej miłości, coś boleśnie zakuło mnie w serce. Przesunąłem palcami po znajomej okładce, a ból tylko narastał. Wciąż nie potrafiłem się pogodzić z tym, że pobiegła wtedy do Gabriela. Miałem do niej o to żal.

Zamknąłem drzwi do gabinetu w moim apartamencie i zająłem miejsce za dużym, czarnym biurkiem, które nijak nie pasowało do wystroju tego pomieszczenia. Moja projektantka wnętrz omal nie zaćwiartowała mnie żywcem, gdy wstawiłem tutaj ten mebel. Ale nie umiałem się z nim rozstać i, kiedy tylko go odzyskałem, natychmiast znalazłem dla niego użytek.

Otworzyłem szkicownik i wziąłem głęboki wdech. Te rysunki pochodziły z czasów, gdy Sofia miała zaledwie piętnaście lat. Zastanawiałem się, czy po takim czasie wciąż rysowała, czy może porzuciła tę pasję. To była pierwsza rzecz, którą się ze mną podzieliła.

Jakimś cudem wiedziała, że nie będę jej oceniać.

Kartkowałem notes powoli, uważnie zwracając uwagę na detale. Sofia lubiła eksperymentować z rysunkiem i chodziła na kurs, który jej wykupiłem z okazji świąt. Z każdą kolejną stroną obserwowałem, jak rysunki stawały się coraz dokładniejsze, a znajome linie tworzyły coraz to wymyślniejsze portrety czy pejzaże. Zamarłem, gdy dotarłem do ostatniego rysunku.

Choć dzieli nas wiele mil, na zawsze zostaniesz w moim sercu.

Obraz datowano na rok dwatysiące dzięwiętnasty. Choć przedstawiał mnie odwróconego plecami do niej, wpatrzonego w panoramę Nowego Jorku, wstrzymałem oddech. Pamiętam doskonale ten dzień. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że mój przyjaciel zginie i że będę musiał pracować z najwredniejszą kobietą, jaka stąpała po tej planecie.

Ten rysunek wykonano na dorocznej imprezie organizowanej dla wszystkich służb. Xander przyszedł w towarzystwie Kiry Gonzales, jako organizator imprezy. Jeszcze nie wiedziałem, jaki sekret skrywała wtedy tajemnicza pani prokurator.

— Tu cię mam.

Odwróciłem się powoli na pięcie i uniosłem zdziwiony prawą brew. Xander szedł ramię w ramię z piękną Hiszpanką, ubraną w czarną suknię do kostek z rozcięciem na lewej nodze. Ramiączka sukni swobodnie leżały na jej przedramionach, a całość zdobił dekolt wycięty w kształcie serca, uwydatniając jej piersi. Od wielu lat nie widziałem piękniejszej kobiety niż partnerka mojego przyjaciela.

— Kim jest ta piękność? — zapytałem, zachowując kamienną twarz. Wyciągnąłem dłoń przed siebie, by przywitać się z nową towarzyszką. — Jestem detektyw Christian Alonso.

Na twarzy Hiszpanki wykwitły rumieńce. W oczach dostrzegłem pustkę, choć miałem wrażenie, że ją zawstydziłem. Czerwony ślad szybko zniknął, a na jego miejscu pojawiła się powaga. Kobieta potrafiła założyć maskę, nim głupiec by się zorientował.

Ale ja nie należałem do głupich.

— Prokurator Kira Gonzales. — Chwyciła moją dłoń w mocnym uścisku. — Miło mi w końcu pana poznać, wiele o panu słyszałam.

Xander przypatrywał się nam uważnie, gdy toczyliśmy bitwę na spojrzenia. Miałem wrażenie, że te kilka minut, które minęły, odkąd opuściła mój hotelowy pokój, zamieniły się w piekło. Nie spodziewałem się, że właśnie zerżnąłem wysokiej rangi urzędniczkę. To by jednak wyjaśniało jej obecność tutaj.

Szybko puściłem jej dłoń i wsunąłem ją do kieszeni. Świadomość, że się z nią przespałem, była niczym kubeł zimnej wody wylany na mnie podczas tortur. Nie przypuszczałem, że spotkam ją ponownie.

Save me|| 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz