Rozdział 16

0 0 0
                                    

Sofia

Powiedzenie częściowej prawdy to jak danie kawałka tortu, bo poczuliśmy się na tyle bezpiecznie, żeby zaufać.

Moja relacja z Christianem była już dostatecznie skomplikowana i nie powinna mieć wpływu na śledztwo, które prowadziliśmy. To, co się między nami działo, było niczym rollercoaster. Raz byliśmy wysoko, a zarazem spadaliśmy wspólnie w dół i nie potrafiliśmy wydostać się z tej cholernej pętli.

Zdarzały się takie dni jak ten, kiedy pozwalałam wyobraźni zastanowić się nad nami. Czy nasza relacja mogłaby przerodzić się w coś głębszego, mimo że udawaliśmy przed światem? Czy przyjaźń, którą mieliśmy, miałaby wciąż rację bytu, gdyby nie ten cholerny pakt? A może stworzylibyśmy naprawdę zgraną parę?

— Chciałbym ukraść Kalebowi jego zdolności i posłuchać twoich myśli.

Podskoczyłam przestraszona, gdy Christian zmaterializował się obok mnie. Biała koszula opinała jego muskulaturę. Wpuścił ją w czarne spodnie, a marynarkę przerzucił sobie przez lewe ramię. Na jego przystojnej twarzy malowało się zaciekawienie.

Czasami nawet ja dawałam się nabrać na jego grę aktorską.

— Nie musisz mi słodzić, Christianie. — Odwróciłam się do niego bokiem i oparłam o ścianę balkonu. — Jesteśmy sami, gra jest zbędna.

Zmarszczył czoło, jakby nie rozumiał, o co mi chodzi. Zrzucił marynarkę na kafelki, po czym pokonał dzielący nas dystans i przyparł mnie do barierki.

Bywały dni, kiedy mrok przejmował nad nim kontrolę, a ja nie wiedziałam, czy brać nogi za pas, czy czerpać z tego przyjemność. Ale nie bałam się go, wręcz przeciwnie. To właśnie mrok przyciągał mnie do niego niczym magnez. W zasadzie miałam tylko jego.

— Jesteś jedyną osobą, przy której nie gram, Sofio.

Moje prawdziwe imię brzmiało w jego ustach niczym słodko-gorzki miód. Najpierw zostawiał słodycz, a potem gorzką gorycz. Przypominał o tym, kim byłam i czego ode mnie wymagano. Nie mogłam być po prostu Kirą Gonzales i wymazać Sofii Grayson z pamięci.

To było zwyczajnie niemożliwe.

— Powiedziałam Williamsowi o nas — wyjaśniłam. Choćbym chciała, nie potrafiłam go okłamywać. — I powiedziałam mu, że nie jestem Kirą Gonzales.

Ostre rysy twarzy pozostawały ściągnięte, lecz sama twarz nie wyrażała żadnych emocji. Usta w kształcie serca były nieruchome. Ale za to niebieskie tęczówki pociemniały mu ze złości.

To samo płynęło w jego żyłach, a serce łomotało mu i pragnęło wyrwać się z tego potrzasku. Niemal fizycznie odczuwałam jego emocje.

— Połączył kropki? — zapytał jedynie, zanim ochłonął.

— Nie — odparłam. Ułożyłam dłonie na jego policzkach i użyłam swoich zdolności, by go uspokoić. Czułam, jak pod moimi palcami się rozluźnił. — Żeby znaleźć Andreasa, będziemy potrzebować jego pomocy, Christianie. Miałeś rację.

Nie musiałam mu mówić, że podsłuchałam jego rozmowę z Xanderem. On doskonale o tym wiedział i mimo to odpuścił.

— Powinienem cię ukarać za podsłuchiwanie, ale rozumiem to głupie zagranie. Gabriel przyciąga Wyrocznie.

Uniosłam zdziwiona brew i przechyliłam głowę.

— Jak do tego doszedłeś?

— Zawsze to on jako pierwszy znajduje trupy. Choć według legend banshee to kobieta, nie mam innego logicznego wyjaśnienia na jego zwiastuny śmierci. Zresztą nie tylko on, bo jest jeszcze jedna kobieta, która zwiastuje śmierć.

Save me|| 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz