Rozdział 19

1 1 0
                                    

Sofia

Nadal kiepsko mi szło przyzwyczajanie się do fortuny, którą dysponowała moja rodzina.

Gdy FBI zabrało mnie lata temu, żyłam razem z byłą detektyw, która nie była zbyt bogata. Nauczyłam się od niej dysponowania niewielkimi zasobami, chociaż wychowywałam się przecież w luksusach. Zmiana perspektywy pozwoliła mi szerzej spojrzeć na to, że nie każdemu przyszło urodzić się w takich warunkach.

Ze względów bezpieczeństwa skorzystaliśmy z prywatnego samolotu należącego do Xandera. Mama nie była szczególnie zachwycona faktem, że wracamy do Walencji. Ale ja i Ava nie mogłyśmy przegapić Nocy Świętojańskiej. To było nasze ulubione święto, zaraz po święcie ognia.

Noc Świętojańska była jedynym dniem, kiedy pozwalałam sobie na chwilę wytchnienia. Spędzałam wtedy z Avą całą noc na zabawie i śmiechu, którego potem nie uświadczała przez cały rok. Xander już widział moją prawdziwą stronę, ale obiecał, że nikomu jej nie zdradzi.

Sofia Grayson musiała czekać do następnego roku na chwilę szczęścia.

Coraz ciężej przychodziło mi granie roli Kiry. Choć mama dołożyła wszelkich starań, by dać mi nowe życie, to Gabriel z każdym dniem odkrywał kolejne karty. Błędem było zdradzenie mu, że Kira Gonzales tak naprawdę nie istniała.

Zaufałam mu tylko dlatego, że w grę wchodziło bezpieczeństwo Andreasa.

Przyrzekłam sobie, że nie będę szukała naszego syna. Nie wspominałam go, bo spędziliśmy ze sobą niewiele cennych chwil. Po porodzie mocno zachorowałam i to Gabriel przez większość czasu się nim opiekował. Andreas był synem ojca, nie matki, która przecież dała mu życie.

— Tęsknisz za nim.

Znajomy głos przyprawił mnie o dreszcze. Odwróciłam wzrok od okna, gdy fotel naprzeciwko zaszeleścił cicho. — Co tu robisz? — zapytałam poirytowana.

Poinformowałam wszystkich, że potrzebuję spokoju, a mimo tego pozwolili tutaj wejść Christianowi. Była pora na jedzenie, ale nie miałam apetytu. Ukryłam się w swojej sypialni i nie wychodziłam z niej, odkąd dotarliśmy nad ocean. Chciałam choć na chwilę zrzucić maskę i odpocząć.

Tymczasem znowu musiałam grać.

— Zostawiłem Victorowi firmę, bo chciałem spędzić czas z moją narzeczoną.

Brzmiało to szczerze, lecz nie potrafiłam mu zaufać. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, jak podłym kłamcą i mordercą potrafił być Christian. Zastanawiałam się, dlaczego nadal posiadał swoje zdolności, skoro niejednokrotnie widziałam, jak pozbawił kogoś życia.

— Jesteś dobrym kłamcą — burknęłam pod nosem. — Prawie ci uwierzyłam.

Duża dłoń wylądowała na moim prawym kolanie. Ścisnął je delikatnie, choć wyczuwałam, jak się w nim gotowało. Z zaskoczeniem odkryłam, że dotyk mężczyzny był przyjemny. Wcześniej nie miałam chwili, by zwrócić na to uwagi. Być może dlatego, że żadna czerwona lampka się nie zapaliła, gdy przebywał blisko mnie.

— Uważaj na słowa, Sofio — zniżył głos, a po moim ciele przebiegły kolejne dreszcze. — Wiesz, do czego jestem zdolny.

Wiedziałam i nie sprawiało mi to problemu. Czekałam na chwilę, gdy ściągnie maskę i pokaże swoje prawdziwe oblicze. Był czuły, ale i niebezpieczny.

Dlatego tak bardzo lgnęłam do niego. Kochałam mrok.

To w nim czułam się najbezpieczniej.

— Uwielbiam cię prowokować, Christianie. — Posłałam mu zawadiacki uśmiech i strzepnęłam z nogi jego dłoń.— Daje mi to dużo satysfakcji.

Save me|| 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz