Rozdział 14. Robert.

8 2 0
                                    

Kiedy się obudziłem Majki nie było obok. Uśmiechnąłem się. Od dłuższego czasu każdy weekend spędzaliśmy razem. Najczęściej to ona już w piątek wieczorem przyjeżdżała do mnie i zostawała do niedzielnego wieczora. Przeczesałem dłonią włosy. A więc za kilka godzin poznam rodziców mojej dziewczyny. Poczułem lekki skurcz żołądka. Miałem nadzieję, że ojciec Mai nie pożre mnie żywcem chcąc chronić swoją księżniczkę. Poszedłem pod prysznic i jeszcze w dresie zszedłem na dół. Tutaj Majki też nie zastałem. Nie było też Berniego. Stąd wniosek, że musieli wyjść na spacer. Zobaczyłem ich przez okno kiedy szli osiedlową uliczką. Maja mocno ściskała smycz. Nie ufała kudłaczowi na tyle żeby puścić go luzem. Piłem kawę, którą dziewczyna zaparzyła przed wyjściem i nie mogłem oderwać oczu od tej bliskiej mi dwójki. Niedługo powinienem przedstawić Maję mojemu synowi. Wciąż jednak czułem w sobie jakąś niepewność. To nie tak, że nie byłem pewien prawdziwości zaangażowania Majki nasz związek czy uczuć jakimi mnie darzyła. Na pewno były prawdziwe. Tkwiło jednak we mnie poczucie, że mając do wyboru starszego i młodszego Ostrowskiego wybierze tego drugiego. Niestety, zdawałem sobie sprawę, że takie myśli są dla tej czerwonowłosej dziewczyny krzywdzące. Mimo wszystko postanowiłem odczekać jeszcze trochę zanim ich ze sobą zapoznam. Tym bardziej, że mój syn jakoś nie spieszył się z przyprowadzeniem do domu przyszłej synowej. Wymawiał się chęcią skończenia studiów i rozpoczęcia aplikacji. Mimo, że jego myślenie nie było najgłupsze i nawet go rozumiałem to w swojej męskiej naturze chciałem jeszcze trochę Maję przed nim ukryć. Zresztą ciekawe jakby zareagował na wiadomość, że spotykam się z jego równolatką. Zanim Majka z psem weszli do domu zdałem sobie sprawę, że najzwyczajniej w świecie jestem o nią zazdrosny. I mimo, że nigdy nie dała mi odczuć, że jest inaczej, a swoimi słowami czy gestami wyrażała silne zaangażowanie w naszą znajomość moja pewność siebie znikała kiedy tylko na horyzoncie pojawiał się ktoś dorównujący jej wiekiem.

Odstawiłem kubek i wyszedłem przed dom. Dałem Majce długiego całusa, a potem wziąłem od niej smycz i wytarłem łapy Berniego w przygotowany już ręcznik. Moja dziewczyna wyglądała pięknie z zaróżowionymi od porannego marszu policzkami. Zaparzyła herbatę i usiadła przy wyspie.

- Przed wyjściem przygotowałam ciasto na gofry. Mam nadzieję, że jesteś głodny – popatrzyła w moja stronę.

Byłem, ale moje myśli dalekie były od gofrów. Podszedłem do niej i objąłem w talii. Nie uszło mojej uwadze, że zadrżała od dotyku moich palców, a jej oczy pociemniały. Rozsunęła zamek mojej bluzy i zaczęła wodzić palcem po klatce piersiowej.

- Lubię te nasze poranki, wiesz?

Jej palce zeszły na mięśnie moich ramion. Tak, jak też bardzo lubiłem te nasze sobotnio-niedzielne, póki co, poranki.

- Ale mama i tata czekają. Nie możemy ich zawieść.

Palce dziewczyny dotarły do granicy moich dresowych spodni i niby przypadkiem zawinęły się pod ich gumkę. Czułem jak mięśnie mi się napinają, a oddech staje się płytszy. Przyciągnąłem Majkę do siebie.

- Nadrobimy wieczorem.

I to by było na tyle. Cmoknęła mnie w usta i zeskoczyła z wysokiego stołka. Po chwili kuchnia wypełniła się słodkim zapachem gofrów. Zanim wyjechaliśmy chwilę stałem przed szafą w sypialni zastanawiając się jaki strój będzie najodpowiedniejszy. Garnitur odpadał. Ani to ślub, ani oświadczyny, ani żadna z podobnych uroczystości. Maja siedziała ze skrzyżowanymi nogami na łóżku i przyglądała mi się. Jedyne na co byłem zdecydowany to czarne jeansy. Zerknąłem na zegarek. Czas gonił, a jeszcze chciałem wstąpić po jakieś kwiaty i butelkę alkoholu dla Bogdana Skowrońskiego. Wiedziałem od Mai, że jej ojciec popołudniami lubi sączyć koniak. W końcu zdjąłem z wieszaka granatową koszulę i czarną garniturową kamizelkę. Było w porządku.

(nie)Tłumacz miłości - wersja alternatywna [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz