Kiedy zobaczyłem Maję wśród słuchaczy kursu, który zorganizował nasz wydział oniemiałem. Wcześniej słowem się nie zająknęła, że się na niego zapisała. Właściwie nie powinienem jej się dziwić. Sam dałem jej podstawy do takiego zachowania nieustannie podkreślając, że unikam bliższych relacji zarówno ze współpracownikami, a zwłaszcza ze studentami. Jak tylko mój wzrok wyhaczył jej ogniste włosy poczułem jak robi mi się gorąco. Ta dziewczyna wyzwalała we mnie takie emocje, że niemal cały czas byłem przy niej opętany pożądaniem. A w miejscu pracy nie mogłem sobie pozwolić na żadną, kompromitującą, skuchę.
Majka zawsze uważnie słuchała i skrupulatnie notowała przekazywane podczas wykładu informacje. Kilka razy złapałem ją na bezczelnym wgapianiu się we mnie. Miała przy tym tak nieobecny wzrok, że postanowiłem zagrać jej na nosie i wezwać do odpowiedzi. Tylko, do jasnej cholery, skąd mi się wziął ten byt co to miał być niebytem? Muszę przyznać, że Maja dość inteligentnie wybrnęła z zadania. Jakie pytanie taka odpowiedź, pacnąłem się w czoło. Musiałem oddać jej to, że kiedy spotykaliśmy się prywatnie nie dopytywała, nie prosiła o dodatkowe wyjaśnienia czy jakąkolwiek pomoc. Zaimponowała mi, że sama chce wynieść z zajęć jak najwięcej. Oczywiście wykłady, wykładami. To, że kurs był płatny również nie zmieniało tego, że słuchacze musieli przygotować pracę zaliczeniową. Już na pierwszych zajęciach rozdałem im różne fragmenty powieści, przemówień publicznych, encyklopedii, a oni mieli przygotować ich tłumaczenie. Maja dostała ode mnie Króla Leara. Domyśliła się na pewno, że zrobiłem to poniekąd złośliwie znając jej nastawienie do tego szekspirowskiego dzieła. Majka wręcz go nie znosiła. Oczywiście, mogłem przyznać jej przemówienie Churchilla, Obamy czy nawet coś z twórczości Whartona. Nie zamierzałem jednak dawać jej żadnej taryfy ulgowej. Kiedy zobaczyła co przypadło jej w udziale słowem się na ten temat nie zająknęła. Wiedziałem, że na pewno doskonale sobie z tym poradzi. Maja była nie tylko ambitna, ale też miała doskonałe wyczucie słowa.
Obserwowałem Maję w przerwach między zajęciami. Żartowała i dyskutowała z grupą rówieśników. Była taka naturalna i wyluzowana. Nie powinienem jej tego zabierać, nie powinienem odbierać jej młodości. W chwili kiedy o tym pomyślałem zacząłem żyć w dwóch światach. Robert z tego pierwszego był do szaleństwa zakochany w Majce. Nawet zabrał ją do swojej matki. Ten drugi wiedział, że nie może odbierać dziewczynie najlepszych lat, które na pewno miała jeszcze przed sobą. Kurwa. Im dłużej trwał we mnie ten dysonans tym stawałem się bardziej wycofany. Maja nie dopytywała o powód mojego zachowania. Pewnie przyjęła, że po zakończonym kursie wszystko wróci do normy. Któregoś wieczora leżała wtulona we mnie po kolejnym zajebistym seksie. Popatrzyłem na nią i już wiedziałem. Kurwa. Drugi Robert wygrał.
Po piątkowych zajęciach odwiozłem Maję do domu. Zanim wyszła nie pocałowałem jej jak zwykle. Trzymałem ręce mocno zaciśnięte na kierownicy. Wiedziałem, że jeśli je puszczę to wezmę Majkę w ramiona i już z nich nie wypuszczę. Czułem, że w nich jest jej miejsce, ale nie mogłem być egoistą. Majka należała do innego świata.
- Muszę ci coś powiedzieć Maju.
Spojrzała zaskoczona. Wiem, taki początek nigdy nie wróży nic dobrego. Przełknąłem ślinę bo nagle zaschło mi w gardle.
- Nie możemy się dłużej spotykać.
Maja otworzyła usta ze zdziwienia. Zobaczyłem jak mięśnie jej twarzy się napinają i cała się spina.
- Nie rozumiem. O czym ty mówisz? Robert...
- Nie mogę cię ograniczać. Ty powinnaś spędzać czas z ludźmi w swoim wieku, bawić się, chodzić na piwo.
- Co ty pierdolisz? Masz jakąś gorączkę czy co? Nie poznaję cię.
Jej głos zaczynał się łamać. Mój też., ale musiałem to dociągnąć do końca.
CZYTASZ
(nie)Tłumacz miłości - wersja alternatywna [ZAKOŃCZONA]
RomancePrzedstawiam Wam pierwotną wersję powieści. Jak już kiedyś wspomniałam, mam do niej ciężki do wyjaśnienia sentyment i ciężko mi się z bohaterami rozstać. Ciekawa jestem, która wersja bardziej przypadnie Wam do gustu...