Studenci wykorzystali wiosenny, ciepły dzień i uciekli z zajęć. Kiedy przyszedłem na zajęcia z translatoryki do studentów trzeciego roku zastałem pustą salę. Na biurku leżała tabliczka gorzkiej milki, a pod nią odręcznie napisana kartka. „Korzystając z ładnej pogody poszliśmy na lody. Na kolejną godzinę zajęć wrócimy. Do zobaczenia". Roześmiałem się w głos. Trzeba im przyznać, że mieli poczucie humoru. Dobrze, że zostawili kartkę. Nie musiałem czekać i zastanawiać się co robić. Wykorzystując wolną godzinę również postanowiłem wykorzystać ładną pogodę i wypić kawę w rynku. Do jednej z kawiarni z instytutu miałem tylko kilka kroków. Z zadowoleniem myślałem o tym, że schowany w cieniu przeciwsłonecznej markizy będę mógł spokojnie zastanowić się nad próbą i sposobem odzyskania Mai.
Idąc nierówną nawierzchnią mijałem studentów, uczniów i pracowników okolicznych biur, którzy najpewniej wybrali się na lunch. Obserwowałem ludzi siedzących w kawiarnianych ogródkach. Starałem się wybrać ten najmniej zatłoczony. W pewnym momencie wydało mi się, że widzę Mateusza. Podszedłem trochę bliżej. Mój syn nachylał się nad drewnianym stołem w kierunku jakiejś dziewczyny. Z profilu kogoś mi przypominała. Mateusz i jego koleżanka trzymali się za ręce i szeptali coś do siebie. Zachowywali się dość poufale. Postanowiłem podejść do nich i się przywitać. Nie zamierzałem im przeszkadzać. Nie widziałem po prostu powodu żeby odejść i udawać, że nie zauważyłem własnego syna. Im bardziej się do nich zbliżałem tym serce biło mi szybciej. W tym ogródku z moim synem siedziała Maja. Moja Maja. Trzymała go za dłonie i patrzyła na niego czule. Zupełnie tak jak, jeszcze całkiem niedawno, patrzyła na mnie. Poczułem złość. Nie, nie złość. Poczułem się zawiedziony, oszukany i zdradzony. W mojej głowie pojawiło się setki pytań. Przelatywały przez mój umysł z prędkością światła. Czy oni długo się znają? Kim są dla siebie? Czy będąc ze mną była też z nim? Co więcej, czy kiedy musiałem wyjechać czy ona szła do niego? Czy kochając się ze mną myślała o nim? Czy oni w ogóle uprawiali ze sobą seks?
Na myśl, że Maja mogła być jednocześnie ze mną i moim synem poczułem jak fala żółci podchodzi mi do gardła. Nie podejrzewałem nigdy, że Majka może być tak wyrachowana i spotykać się jednocześnie z dwoma mężczyznami. Co za różnica ten Ostrowski czy tamten? Ojciec czy syn? Przypomniałem sobie jakie miałem wątpliwości żeby przedstawić Majkę Mateuszowi. A tu proszę! Niespodzianka. Pierdolony surprise w środku wiosennego dnia! Ja pierdolę! Robert, stop! Opanuj się. Chciałem odejść, ale było już za późno. Nie miałem wyjścia. Musiałem stawić temu czoła. Podszedłem do niskiego ogrodzenia.
- Cześć synu – powiedziałem najspokojniej jak potrafiłem choć wszystko we mnie krzyczało.
- O, cześć tato – Mati wyszczerzył się w uśmiechu.
W tej samej chwili moje oczy spotkały się z zielonymi oczami Mai. Była blada jak śmierć. Miałem wrażenie, że za chwilę się przewróci. Oczy miała wielkości spodków. Była przerażona. I była, kurwa, piękna. Zmieniła kolor i długość włosów. Może dlatego nie poznałem jej kiedy wystawałem jak ostatni dureń pod jej szkołą? Wszystko trwało może sekundy.
- Tato, to moja przyjaciółka Maja. Maju to mój tata. Fajnie, że możecie się w końcu poznać,
Starałem się aby mój uśmiech wyglądał na lekki i niewymuszony. Mateusz nawet nie wiedział jak dobrze znałem tę jego przyjaciółkę. I miałem pewność, że po powrocie do domu będę o niej fantazjował. Wyglądała nieziemsko. Naprawdę miała w sobie wiosenny powiew. Kurwa!
- Robert Ostrowski. Miło mi cię poznać Maju.
- Dzień dobry – powiedziała tak cicho, że ledwie słyszalnie.
A potem uciekła wzrokiem, wymówiła się koniecznością załatwienia jakiejś sprawy i szybko się z nami pożegnała. Zanim odeszła cmoknęła mojego syna w policzek. Do mnie rzuciła ciche „do widzenia" i już jej nie było. Obaj odprowadziliśmy ją wzrokiem.
- Długo się znacie? – zapytałem zajmując wiklinowy fotel zwolniony przez Majkę
- Niedługo. Ale jest świetna. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy.
Oj była świetna. Mój syn nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak dobrze wiedziałem, jak świetna jest Majka. I to pod wieloma względami. Kurwa.
- A ty? Nie na zajęciach? – Mateusz zdawał się nie zwracać uwagi na moją ponurą minę
- Grupa mi uciekła – spojrzałem na zegarek – mam jeszcze chwilę do kolejnych zajęć.
W obliczu niespodziewanego spotkania zacząłem się zastanawiać czy próba spotkania się z nią ma jakiś sens. Postanowiłem jednak, że przynajmniej spróbuję. Niech mi wyjaśni to, co tu zaszło. Niech się wytłumaczy. Niczego jej nie będę ułatwiał. Głupiec! Doskonale wiedziałem, że jak tylko spotkam się z nią twarzą w twarz to zanim powiem cokolwiek zmiażdżę te jej truskawkowe usta pocałunkiem. Długim i głębokim. Nasze języki znowu splątałyby się w ekstatycznym tańcu. Trzymałbym ją mocno za kark i nie pozwolił odsunąć się ani na milimetr. Kurwa. Na samą myśl o tym, że znowu mógłbym być z Mają blisko gorące napięcie skumulowało mi się w podbrzuszu. Jeszcze, kurwa, tego by brakowało żebym się podniecił. Ja pierdolę.
Szybko wypiłem zamówione espresso, Mateusz dokończył swoją kawę. Zapłaciłem rachunek i ruszyliśmy w kierunku głównego gmachu uniwersytetu. Ja wracałem na swoje zajęcia mając nadzieję, że uciekinierzy dotrzymali słowa i wrócili, a Mati kilkaset metrów dalej miał seminarium dyplomowe na wydziale prawa. Na szczęście studenci dotrzymali słowa i pojawili się na drugiej części zajęć. Dzięki temu mogłem skupić myśli na czymś innym niż usta Mai Skowrońskiej.
Zanim wyszedłem z instytutu był już wieczór. Pojechałem prosto na osiedle gdzie Maja wynajmowała mieszkanie. Los mi sprzyjał. Drzwi do klatki schodowej były niedomknięte i mogłem od razu wejść do środka. Zadzwoniłem do znajomych drzwi, ale po drugiej stronie nie usłyszałem żadnych odgłosów. Mieszkanie było niewielkie, na pewno usłyszałbym jakiekolwiek poruszenie. Zadzwoniłem raz jeszcze. Już miałem odchodzić, ale moich uszu dobiegł odgłos otwieranego zamka i w progu stanął jakiś zaspany brodacz. Co jest kurwa?! Jeszcze jeden fagas?!
- Słucham – burknął tamten – czego chcesz? Jesteś akwizytorem? Wszystko mam, niczego nie potrzebuję.
- Szukam Mai.
- Jakiej kurwa Mai? Pszczółki?
Zaśmiał się ochryple. Żadna Maja tu nie mieszka. Kupiłem ten lokal miesiąc temu. Musiała odfrunąć zanim się wprowadziłem. Szczęka mi opadła. A więc wyprowadziła się. Uciekła gdzieś i schowała przede mną. No trudno. Pierwsza próba nieudana. Postanowiłem spróbować znaleźć ją pod szkołą. A jeśli i to się nie powiedzie zapytam Mateusza. Będę musiał wtedy wyłożyć kawę na ławę.
Wracając ze spaceru z Bernim zaszedłem do Daniela. Miałem nadzieję, że przyjaciel chociaż trochę mnie uspokoi. Kudłacz położył się przy moich nogach kiedy z butelkami zimnego piwa usiedliśmy na niewielkim tarasie na tyłach domu. Opowiedziałem kumplowi przebieg dzisiejszego spotkania. Słuchał uważnie. Nie przerywał zbędnymi pytaniami. Pozwolił mi się wygadać.
- A skąd masz pewność, że oni się spotykają? – zapytał kiedy skończyłem
W sumie miał rację. Nie mogłem tego wiedzieć na pewno.
- Może widziałeś tylko jakiś urywek sytuacji. Ja też nie raz patrzę w te twoje brązowe oczęta albo klepię po kolanie, ale to nie znaczy, że ze sobą sypiamy.
- Brrr – wzdrygnąłem się – nie mów tak nawet. Będą mi się śniły koszmary.
Roześmieliśmy się obaj.
- Robert. Wiem, że jesteś zafiksowany na punkcie Majki. Znamy się kupę lat, a nigdy cię takim nie widziałem. Musiała naprawdę zawrócić ci w głowie. I choćby przez to, nie dziwię się twojej reakcji. Zastanów się tylko czy nie krzywdzisz jej wkładając ją do łóżka swojego syna.
Daniel miał rację. Musiałem spojrzeć na sytuację na chłodno. Tylko to nie było wcale takie proste. Maja rozpalała moje myśli do czerwoności.
CZYTASZ
(nie)Tłumacz miłości - wersja alternatywna [ZAKOŃCZONA]
RomancePrzedstawiam Wam pierwotną wersję powieści. Jak już kiedyś wspomniałam, mam do niej ciężki do wyjaśnienia sentyment i ciężko mi się z bohaterami rozstać. Ciekawa jestem, która wersja bardziej przypadnie Wam do gustu...