Rozdział 34. Maja

9 1 0
                                    

Gosia regularnie przychodziła do mnie na lekcje. Okazało się, że dziewczyna jakieś pojęcie ma i nie musiałyśmy zaczynać od zera. Plusem na pewno było to, że sama stosunkowo niedawno pisałam maturę i coś tam jeszcze pamiętałam. Zakres materiału i zadania przez te kilka lat niewiele się zmieniły. W piątkowe popołudnia zamykałyśmy się w gabinecie i ćwiczyłyśmy, słuchałyśmy dialogów albo rozmawiałyśmy. Oczywiście w języku Szekspira.

- Cieszę się, że wujek znalazł sobie taką dziewczynę jak ty – zaczęła Gosia tamtego popołudnia – jesteś bardzo fajna.

- Dziękuję. But say it again in English, please.

Jak się okazało największym problemem Gosi był stosunkowo niewielki zakres słownictwa i obawa przed mówieniem. Dotąd jakoś udało jej się przebrnąć przez klasówki, wypracowania pisała w domu z pomocą słowników. No, ale matura to trochę inne bajka. Wyższy level. Właściwie nie rozumiałam dlaczego mając pod bokiem takiego specjalistę, jak Robert, Daniel z Kaśką nie zwrócili się o pomoc do niego. Nie dopytywałam jednak, widocznie mieli swoje powody.

- Gosia, let's talk about girly things. Are you looking for a prom dress?

- I don't know if I will go. I don't have with who... - zawahała się

- ... whom – poprawiłam ją.

No tak to mógł być problem. Szkoda mi się jej zrobiło. Bardzo ją polubiłam. To była sympatyczna, inteligentna, trochę nieśmiała dziewczyna. W dodatku bardzo ładna. To, że nie miała smykałki do języków obcych absolutnie nie obniżało jej wartości. Podczas naszych, cotygodniowych, spotkań trochę widziałam w niej siebie sprzed lat. Tylko, że ja w jej wieku chodziłam z Julkiem. I to dodawało mi pewności siebie. Może to była właśnie ta różnica.

Z dołu do naszych nosów zaczęły docierać apetyczne zapachy. Zaprosiliśmy z Robertem kilka osób i mój mężczyzna chyba właśnie podgrzewał krokieciki, które pieczołowicie zawijałam poprzedniego wieczora. Zaproponowałam nawet Gosi żeby została. W końcu miała wpaść Lidka z nowym chłopakiem i Liwiusz. Dziewczyna powinna dobrze się odnaleźć w tym towarzystwie. Ona jednak podziękowała i stanowczo powiedziała, że zaraz po zajęciach wróci do domu. Siedziałyśmy więc pochylone nad jakimś testem do zadania ze słuchu kiedy usłyszałam, że goście już przyszli. Śmiechu Lidki nie dało się puścić mimo uszu. Dokończyłyśmy zadanie i ruszyłyśmy na dół. Szłam za Gośką i musiałam nagle zatrzymać się z jedną nogą w powietrzu bo ona też stanęła jak wryta. Jak zamieniona w słup soli żona Lota. Patrzyła przed siebie maślanym wzrokiem. Podążyłam za jej spojrzeniem, a na moją twarz wypełzł pełen zrozumienia uśmiech. No tak. Wzrok dziewczyny zatrzymał się na prawniku w ciele adonisa. A dokładniej na bracie mojej przyjaciółki. I nagle jeszcze jedna rzecz do mnie dotarła. Liwiusz też patrzył na Gośkę jak na objawienie, jakby pojawił się przed nim kolejny z cudów świata. No, mili państwo, coś nieprawdopodobnego. Popatrzyłam nad głową Małgorzaty. W kuchni moja przyjaciółka, a siostra adonisa, i mój osobisty mężczyzna tłumili chichot. Cała sytuacja może i wyglądałaby nawet komicznie gdyby wpatrzona w Liwiusza Małgosia nie poślizgnęła się i nie zaczęła zjeżdżać po schodach w dół. I było jak w jakiejś tandetnej komedii romantycznej. Liwiusz z wyćwiczonym na siłowni i godnym pozazdroszczenia refleksem rzucił się dziewczynie na pomoc. Złapał ją zanim wylądowała na podłodze. Wzrok nastolatki robił się coraz bardziej rozmarzony, a i postawne bożyszcze stężało i zamarło zanim postawiło dziewczę w pozycji pionowej. O rany, co tu się właśnie zadziało? Musiałam się otrząsnąć i przystąpiłam do prezentacji. Małgorzata spuściła wzrok nieco zawstydzona kiedy podawała swojemu wybawcy rękę.

- Małgosia – wymruczał Liwiusz delikatnie ściskając podaną mu dłoń.

Małgosia? Przecież powiedziałam Gosia. O kurde, to się porobiło. Spłoszona i spłoniona rumieńcem Małgorzata ruszyła do wyjścia. Liwiusz poszedł za nią.

(nie)Tłumacz miłości - wersja alternatywna [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz