Rozdział 34

95 10 0
                                    

Anna pov
Byłam w trakcie przygotowywania kolacji, Y/n rozpakowywała się na górze, a Beniamin siedział przy stole i jadł ciastka

-Przestań jeść te ciastka, bo kolacji nie zjesz

-A co tam pichcisz?

-Jajecznicę. Lubisz?

-Oczywiście, uwielbiam

Mężczyzna odpowiedział niewyraźnie. Uśmiechnęłam się. Beniamin wziął ostatnie ciastko i odłożył resztę na drugi koniec stołu. Kilka minut później kolacja już była gotowa

-Y/n, chodź na kolację! - Zawołałam i rozłożyłam talerze. Nałożyłam Beniaminowi dużą porcję jajecznicy. W wielu kwestiach był podobny do swojego brata. Również jeśli chodzi o apetyt. 

-Mniam - Powiedział i nie czekając na nas zaczął jeść - Sorry, jestem głodny

-Nie krępuj się. Smacznego

Y/n zeszła wolnym krokiem na dół i usiadła obok Beniamina. Nałożyłam jej porcję jajecznicy i sama usiadłam na przeciwko dziewczyny. Zjedliśmy w ciszy

-Bardzo dobre - Powiedział Beniamin oblizując się. Zaśmiałam się - Dobra, ja się będę już zbierał. Wpadnę w przyszłym tygodniu, co?

Beniamin pożegnał się z Y/n i ze mną i wyszedł. Zostałyśmy same. Patrzyłam na Y/n, która wpatrywała się w swój talerz

-Co jest, Y/n?

-Nie, nic - Odpowiedziała cicho

-Słyszałam, że nauczyłaś się dzisiaj jeździć na rowerze

-Tak, nie jeżdżę jak profesjonalista, ale nie jest najgorzej

-A na rolkach umiesz jeździć?

-Nie

-Ja mam jutro wolne. Co ty na to, żebyśmy jutro poszły na rolki? Ja też nie umiem jeździć, więc będzie zabawnie

-Jasne, czemu nie - Odpowiedziała dziewczyna od niechcenia. Postanowiłam dać jej spokój. Zabrałam jej talerz widząc, że już nic więcej nie zje i wsadziłam go do zmywarki. 

_ _ _ _ _ _ _

Y/n pov
Szykowałam się do spania. Anna była bardzo miła. Pokój nie był duży, ale nie był też za mały. Leżałam w łóżku i przeglądałam coś na telefonie, kiedy kobieta weszła do pokoju

-Wszystko w porządku? - Spytała rozglądając się 

-Tak - Odpowiedziałam tylko

Anna przeskanowała wzrokiem pokój. Wszystkie moje rzeczy były już schowane w szafie. Ułożyłam na biurku kilka rzeczy potrzebnych do szkoły. Anna wiedziała, że lubię czytać książki i kupiła mi z Wiktorem duży regał na książki. Kobieta się zdziwiła, kiedy zobaczyła, że książki były tylko na jednej półce

-A gdzie masz resztę książek?

-A, musiałam je zostawić. Nie zmieściły mi się - powiedziałam patrząc na regał. Anna westchnęła i usiadła na brzegu mojego łóżka

-Możemy pojechać do ośrodka i je zabrać

-Nie, pewnie i tak opiekunka je już zabrała i zniszczyła - powiedziałam uśmiechając się smutno

-Jak chcesz, to kiedyś po szkole pojedziemy do galerii i kupisz sobie nowe książki

-Nie trzeba, naprawdę - Powiedziałam nie czując się komfortowo z tym, że Anna miałaby na mnie wydać tyle pieniędzy

-Pogadamy o tym jeszcze, okej? A teraz idź spać, dobranoc - Powiedziała wychodząc. Odetchnęłam z ulgą.

Próbowałam zasnąć przez kilka godzin. Starałam się oswoić z nową sytuacją. Przez cały dzień nie słyszałam żadnych pretensji, nikt mnie nie uderzył, nie krzyczał na mnie. Podobało mi się mieszkanie z Anną. Miałam nadzieję, że to się nie zmieni. Anna mówiła, że to nie jest jeszcze pewne. Kazała mi się nie martwić, ale ja i tak się martwiłam. Bałam się, że wrócę do ośrodka. W końcu po jakimś czasie zasnęłam. Jednak nie był to spokojny sen. Miałam koszmar. Od jakiegoś czasu pojawiały się rzadziej, jednak teraz, będąc w nowym miejscu, najwidoczniej znowu się zaczęły. Rzucałam się na łóżku przez sen. Chyba też coś mówiłam. Nagle usłyszałam głos Anny i poczułam jej rękę na swoim ramieniu. Obudziłam się gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej. Kobieta patrzyła na mnie z troską w oczach

-Co się stało? Miałaś koszmar?

Spytała skanując moją twarz. Zaczęłam się niespokojnie rozglądać dookoła. Anna widząc moje zachowanie chwyciła moją twarz w dłonie zmuszając mnie do spojrzenia na nią

-Hej, patrz na mnie. Wszystko w porządku. Jesteś bezpieczna

Kiwnęłam lekko głową. Anna wytarła łzę z mojego policzka, o której nawet nie wiedziałam.

-Przepraszam, że cię obudziłam - szepnęłam

-To nic. I tak szłam do toalety - Odpowiedziała równie cicho - Już?

Kiwnęłam głową. Anna puściła moją twarz. Przeczesałam ręką włosy

-Dzięki - Powiedziałam cicho nie wiedząc jeszcze, co powiedzieć. Anna się uśmiechnęła i wyszła

Następnego dnia rano obudziłam się dosyć wcześnie. Była dopiero ósma. Jednak ku mojemu zdziwieniu, kiedy zeszłam na dół, Anna była już przebrana i piła kawę.

-Cześć - uśmiechnęła się

-Cześć - Odpowiedziałam siadając po przeciwnej stronie stołu

-Co chcesz na śniadanie?

-Nie jestem głodna - Odpowiedziałam cicho unikając kontaktu wzrokowego

-Co ci się śniło? - Spytała Anna po chwili ciszy. Właśnie tego pytania chciałam uniknąć

-Co? A, nic ważnego. Nie pamiętam

-Y/n... - Spojrzała na mnie znacząco

-Od czasów porwania miewam koszmary. Ale to nic takiego. Teraz są coraz rzadziej. Nie przejmuj się tym.

-Co ci się śniło? - Nalegała. Westchnęłam głośno i zaczęłam mówić

-Czasami śni mi się, że nie zdążyliście. Że poderżnął mi gardło. Leżę i się wykrwawiam na zimnej podłodze, kiedy wy podbiegacie i nie możecie mi pomóc. Ale dzisiaj śniło mi się coś innego...

-Co? - Spytała cicho. Spojrzałam na nią. W jej oczach było widać przerażenie

-Śniło mi się, że porwał ciebie. Tak, jak mi groził. I że to ja nie mogłam cię uratować. Patrzyłam, jak się wykrwawiasz - Powiedziałam cicho. Nie chciałam jej tego mówić.

-Czemu nie chciałaś już chodzić do psychologa?

-Mówiłam ci, nie chcę o tym rozmawiać z kimś obcym.

-Znam bardzo dobrą panią psycholog. Zapiszę cię do niej

-Nie, proszę. To nic nie da. Byłam już u niejednego psychologa. Jedyne, co robili, to wmawiali mi, że przesadzam, albo że to nic takiego

-To moja dobra przyjaciółka, ona ci pomoże. Proszę, pozwól sobie pomóc - Patrzyłam na Annę, która teraz prawie płakała. Nie chciałam tego, ale postanowiłam jej więcej nie denerwować

-No dobrze. Ale na próbę

-Dobrze

Po ciężkiej rozmowie zjadłam z Anną śniadanie. Okazało się, że czekała a mnie, aż wstanę. Później trochę się nudziłyśmy, zjadłyśmy obiad, a potem Anna postanowiła, że faktycznie pójdziemy na te rolki. Poszłyśmy do garażu

-Nie uważasz, że jest za zimno?

-Zimno ci?

-Nie. Tak tylko mówię. Jest prawie grudzień

-Oj tam. Nie ma śniegu, to możemy jeździć. Przymierz te. To rozmiar 39.

Przymierzyłam rolki, podczas gdy Anna znalazła drugą parę.

-I co?

-Idealne

-Dobra, to wstawaj. Pomogę Ci - podałam Annie ręce i wstałam z jej pomocą. Zachwiałam się i upadłabym, gdyby Anna nie chwyciła mnie w talii. Trzymałam ją za ramiona

-Ciężko na tym utrzymać równowagę - Powiedziałam starając się utrzymać w pionie

-Dobra, czekaj. Ubiorę swoje i jedziemy. Usiądź tutaj, żeby się nie przewrócić.

Usiadłam na starym krześle i  patrzyłam, jak Anna ubiera swoje rolki.

Anna, Wiktor i...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz