Rozdział 36

81 11 0
                                    

Y/n pov
Nie umiałam spać. Byłam przytłoczona ostatnimi wydarzeniami. Dodatkowo mój telefon ciągle wibrował, co było dziwne. Nikt przecież do mnie nie pisał. Zdziwiona włączyłam telefon i od razu pożałowałam, że to zrobiłam. Zauważyłam kilkanaście obrażających mnie postów na Facebooku. Wszystkie oczywiście od tych dziewczyn. Większość z nich była o tym, jaka jestem brzydka, głupia i oczywiście o tym, że nie mam rodziców. Jednak do jednego posta było dołączone zdjęcie. Było to moje zdjęcie z dzisiejszego dnia, jak szukałam kluczyka w śmietniku i podpis: Biedna Y/n. Nie ma rodziców i musi szukać jedzenia w szkolnym śmietniku. Czytałam komentarze pod postami dobre kilkadziesiąt minut. Byłam załamana. Mój oddech był szybki i nierówny, serce pracowało jak szalone, dłonie się pociły. To był impuls. Podeszłam do biurka. Wyciągnęłam z piórnika ostrzówkę. Odkręciłam żyletkę. Spojrzałam na swój nadgarstek pełen blizn. Przez chwilę się wahałam, ale potem przyszło kolejne powiadomienie. Kolejny post. Nie wytrzymałam. Przejechałam żyletką po nadgarstku. Raz, drugi, trzeci. Siedziałam kilkanaście minut patrząc na krew wypływającą z moich ran. Potem schowałam żyletkę. Wyłączyłam powiadomienia z Facebooka. Chciałam iść do łazienki, aby opatrzyć swoje rany, jednak była ona bardzo blisko pokoju Anny. Wyszłam jak najciszej z pokoju i zeszłam na dół, żeby dostać się do drugiej łazienki. Prawie dostałam zawału, jak zobaczyłam Annę na dole w kuchni. Jednak za późno było, żeby się wycofać. Widziała mnie. Schowałam rękę za plecami

-Y/n? Co się dzieje?

-Nic. Idę do łazienki - Starałam się brzmieć normalnie, jednak Anna nie była głupia. Jedno spojrzenie i już wiedziała, co się stało

-Pokaż mi ramię

-Nie

Z moich oczu znowu zaczęły lecieć łzy. Anna podeszła do mnie. Wyciągnęła rękę w moją stronę. Odwróciłam od niej wzrok, kiedy chwyciła moje ramię i pociągnęła do przodu. Zobaczyła moje rany. Jej oczy od razu się zeszkliły

-Usiądź - Usiadłam przy stole w jadalni, a Anna poszła do łazienki. Wróciła chwilę później z apteczką

Obróciła krzesło i siedziała przodem do mnie. Otworzyła apteczkę. Starałam się opanować swoje łzy. Wytarłam je drugą ręką. Anna chwyciła wodę utlenioną jedną ręką, a drugą trzymała moje przedramię. Delikatnie przecierała moje rany nic nie mówiąc. Nie przeszkadzało mi to, nie chciałam o tym rozmawiać. Siedziałam i patrzyłam, jak dokładnie zajmuje się moim ranami. Kiedy skończyła, założyła mi bandaż. Zamknęła apteczkę bez słowa. Poszła do łazienki, odłożyła ją na miejsce i wróciła. Ja siedziałam dalej w tym samym miejscu. Kobieta podeszła do mnie i wyciągnęła rękę w moją stronę. Dopiero teraz spojrzałam na jej twarz. Ona też płakała. Chwyciłam jej dłoń i dałam się zaprowadzić do swojego pokoju. Usiadłyśmy na łóżku i wpatrywałam się w ścianę bez słowa. Miałam wrażenie, że minęły godziny. Po dłuższym czasie Anna w końcu się odezwała

-Chcesz mi powiedzieć, dlaczego to zrobiłaś?

Nie odpowiedziałam, tylko podałam jej telefon. Anna czytała wszystkie posty na Facebooku nie dowierzając

-Kto to zrobił?

-Te same dziewczyny, co zawsze - Odezwałam się w końcu. Mój glos brzmiał teraz spokojnie

-Trzeba to zgłosić na policję

-To nic nie da.

-Y/n, nie będę wiecznie patrzeć, jak one cię krzywdzą, a ty im na to pozwalasz

-Proszę cię, to nic nie da. Już raz jeden chłopak zgłosił je na policję, jak go nękały. Nie udowodniono im nic, a chłopak miał do końca szkoły przerąbane.

-Skąd to wiesz?

-Chodziliśmy razem do podstawówki. Tylko wtedy miałam od nich spokój. Zaczęło się w liceum

-Y/n, ja tego tak nie zostawię

-Musisz. Będzie tylko gorzej. Proszę, odpuść

-Wrócimy do tej rozmowy - Odpowiedziała chyba nie chcąc się kłócić. Siedziałyśmy znowu w ciszy. Kilkanaście minut później moje oczy stały się ciężkie. Oparłam głowę o ramię Anny. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

_ _ _ _ _ _ _

Anna pov
Byłam roztrzęsiona. Pierwszy raz widziałam tak świeże rany u Y/n. Byłam na siebie zła, że tego nie powstrzymałam. Resztę nocy nie spałam. Zrobiłam Y/n śniadanie oraz drugie śniadanie do szkoły. Przychodziłam do jej pokoju co kilkanaście minut, żeby sprawdzić, czy dalej śpi. Dopiero, kiedy wyszła do szkoły, udało mi się zmrużyć oczy na kilkadziesiąt minut. Nie powiedziałam o tym Wiktorowi, bo miał teraz większe problemy. Po południu pojechałam po Y/n do szkoły, bo miałam z nią załatwić bilet miesięczny. Siedziałam w samochodzie i czekałam, kiedy ją zobaczyłam. Wychodziła ze szkoły z opuszczoną głową. Widziałam, że dużo dzieci, które przechodziły obok niej śmiały się i wytykały ją palcami. Jednak nie zareagowałam. Potem zobaczyłam jednak TE dziewczyny. Podeszły do Y/n i przyszpiliły ją do ściany. Wyszłam z samochodu i zaczęłam iść do nich szybkim krokiem. Słyszałam z daleka niektóre słowa

-Jesteś teraz sławna

-Z szukania jedzenia w śmietniku

-Idź się mamie poskarż. A nie, czekaj. Nie masz mamy

-Hej! - Krzyknęłam, kiedy byłam dostatecznie blisko i odepchnęłam jedną z dziewczyn tak mocno, że prawie się przewróciła. Kiedy Y/n mnie zobaczyła otarła łzy i stanęła obok mnie - Co tu się dzieje?

-Nic, proszę pani - Odpowiedziała jedna z nich

-Jeżeli jeszcze raz zobaczę, że choć jednym palcem tkniesz Y/n, albo napiszesz chociażby jeden post o niej, to pożałujesz, rozumiesz?! - Krzyknęłam prosto w twarz dziewczyny, która stała skulona. Nie patrzyła mi w oczy - I nie sil się na usuwanie tamtych poprzednich postów. Wszystko mam zapisane. Więc kiedy tylko będę chciała, mogę pójść z tym na policję i będziesz mieć przerąbane

-Pani chyba nie wie, kim jest mój ojciec - Powiedziała nagle siląc się na odwagę

-Nie obchodzi mnie, kim jest twój ojciec. Może być nawet prezydentem Polski. Jeśli jeszcze raz zobaczę, że nękacie Y/n, to będziecie mieć problemy. Chodźmy

Powiedziałam i zabrałam Y/n do samochodu. Nie odezwała się ani słowem od tego incydentu. Pojechałyśmy na miasto, załatwiłyśmy miesięczny dla Y/n.

-Pojedziesz autobusem? Spóźnię się, jeśli cię podwiozę

-Jasne, nie przejmuj się mną

-Bardzo Ci dzisiaj dokuczali w szkole? Przez te posty? - Spytałam widząc, że Y/n dalej jest tym przejęta

-Nie bardziej, niż zwykle. Kilka postów zostało usuniętych, bo je zgłosiłam. Serio zapisałaś to wszystko?

-Tak. I wiesz, że jestem gotowa w każdej chwili iść z tym na policję.

-Wiem, ale nie musisz. Serio. Do jutra te posty znikną. A po tym, co im powiedziałaś, już na pewno nic więcej nie napiszą. No jedź już do pracy, bo się spóźnisz. Ja mam busa za dziesięć minut. Dam sobie radę - Westchnęłam i niechętnie zostawiłam dziewczynę samą.



---

Trochę dramaturgii też się przyda 😉

Anna, Wiktor i...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz