Dlaczego mi to zrobiłaś?

214 9 3
                                    

Perspektywa Harumi 

Kiedy weszłam do pomieszczenia, które nazywamy "pokojem tortur", ujrzałam Lloyda. Był w kiepskim stanie. Nie był tu nawet dwa tygodnie, a już źle wyglądał. Jego włosy były tłuste od potu, jego oczy były szklane, a po jego policzkach spływały łzy. Po chwili spojrzałam na bok. Leżała tam martwa Misako. Nawet nie chcę mówić, jak była potorturowana. Kiedy znów spojrzałam na chłopaka, popatrzyłam trochę niżej. Jego szyja miała dużo ran, tak samo ręce. Cały jego strój był we krwi. Było też trochę zaschniętej krwi. Było widać, że chłopak jest załamany. W tym momencie jeden z idiotów (czyli strażników) rzucił mnie na podłogę.

Syknęłam. Wtedy wpadłam na świetny pomysł. Skoro Lloyd był wściekły, mógł przybrać formę oni. Znając Kurodiana, miał zamiar mnie bić czy coś. Tylko on nie wiedział, że Lloyd potrafi opanować formę oni i nie potrafi nad nią panować. No to był plus dla nas, bo szybko się nie opanuje.

- Rumi? - wyszeptał.

- Widzę, że się znacie - powiedział zadowolony Kurodian.

No i oczywiście Kurodian bez namysłu zaczął mnie bić. Zaczęłam krzyczeć z bólu, no oczywiście trochę naciągałam, aby wkurzyć jeszcze bardziej Lloyda (jeśli ktoś nie kuma, Lloyd nienawidzi być bezradny, a w tym momencie był. Nie mógł jej pomóc). Po chwili Kurodian przestał mnie bić i zaczął bić Lloyda. Ten co jakiś czas syczał.

- Zostaw go - zapłakałam. Jezu, to brzmiało tak udawanie, że ja nie mogę, ale ten chyba uwierzył, bo zaczął się wyrywać.

No, Kurodian teraz uwziął się na mnie. Zaczął ciągnąć mnie za włosy. To naprawdę mnie bolało, dlatego krzyczałam i piszczałam. Strażnicy trzymali Lloyda, aby ten się nie wyrwał. Nagle puścił, ale tylko na chwilę. Chwycił bat i zaczął mnie bić. Potem Lloyda.

- Lloyd, czemu nie użyjesz formy oni? - spytałam cicho.

- A jeśli go zabiję? - powiedział Lloyd, szepcząc.

- Ten idiota zabił twoją matkę, chcesz, aby zabił też mnie lub twoją siostrę? - spytałam.

Och, jakiego paraliżu dostałam, kiedy ten uderzył mnie batem po plecach. Robił to nie raz. Zawsze dostawałam paraliżu.

- Lloyd, on nas zabije! - krzyknęłam.

- Nie drzyj tej mordy! - krzyknął Kurodian.

I wtedy stała się cała magia. Kajdanki Lloyda nagle pękły, oczy z jasnozielonych stały się purpurowe. W całym pomieszczeniu pojawił się dym. Po chwili ujrzałam Lloyda w formie oni. Kurodian był zdezorientowany. To była moja szansa. Ale ten mnie złapał.

- Uspokój się, albo ją zabiję - powiedział Kurodian.

- Ymh, kiedy ty ostatnio zęby myłeś? - spytałam.

Wtedy Lloyd walnął go swoją mocą. Zaczęła się ostra walka. Tak naprawdę to ja tylko oglądałam. Kiedy strażnicy skupili się na Lloydzie, ja wyszłam z pomieszczenia. Szłam wolnym krokiem, tak jak w pałacu.

[…] Musiałam czekać na Lloyda, ponieważ tylko on miał taką siłę, aby rozwalić drzwi. Nagle ten przybiegł i rozwalił drzwi. W końcu byliśmy wolni! Po roku więzienia byłam w końcu wolna! Promienie światła przez chwilę mnie oślepiały, ale Lloyd odciągał mnie od "bunkra". Kiedy pobiegliśmy daleko w las, przystaliśmy. Ja cieszyłam się z wolności. Kiedy obróciłam się, widziałam załamanego Lloyda. Chyba zdał sobie sprawę, że zabił tamtych wszystkich strażników.

- Czy oni żyją? - spytał cicho, ze spuszczoną głową.

- Nie, nie żyją - odpowiedziałam bez zastanowienia się.

- Dlaczego mi to zrobiłaś? Wiedziałaś, że nie chcę przybierać formy oni - mówił załamany chłopak.

Przewróciłam oczami. No to jest nielogiczne. Gościu przejmuje się śmiercią ludzi, którzy go torturowali i zabili mu matkę. No idiota. Ale w sumie taki był Lloyd Montgomery Garmadon. Głupi i łatwowierny.

- A chciałbyś patrzeć na kolejną zabitą osobę, którą kochałeś? - spytałam.

Ten milczał. Siedzieliśmy w ciszy, aż nagle usłyszeliśmy kroki. Zamarłam i od razu podbiegłam do Lloyda. Schowałam się za jego plecami.

|| Tajemnice Ciemności || Maja Montgomery Garmadon || Tom 1 ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz