Rozdział 15 cz.1

187 8 60
                                    

przepraszam za opóźnienie kochani, wstawiam szybko, dlatego musicie wybaczyć pojedyncze błędy <3

Zawsze miałam poczucie powinności pomocy innym, rozumienia czyjejś sytuacji, brania odpowiedzialności na siebie za bliskiego.. Raczej byłam wysoko empatyczną osobą, a przynajmniej byłam zdolna do takiego odczucia. Było to uwarunkowane na różne sposoby. Zależało od tego, w jakich relacjach żyłam z osobą, która mojej pomocy czy zrozumienia potrzebowała.

Mam dosyć kruche sumienie; to znaczy, że naprawdę łatwo wywołać u mnie wyrzuty sumienia. Jeśli chodzi o moich przyjaciół, to nie musieliby nawet zbytnio się starać, ja od razu biegłabym do nich z przeprosinami i poczuciem winy. Obcych ludzi miałam gdzieś. Rodzina oscyluje gdzieś po środku, a obiekty zauroczenia.. cóż.

Tutaj zazwyczaj nam zależy, prawda? Ale zawsze są jakieś granice..

Stanęłam, jak wryta, obserwując młodego mężczyznę odbijającego się od ściany i powolnym krokiem, zmierzającego w moim kierunku. Dłonie miał luźno w kieszeniach, ale gdy zatrzymał się w odległości mojego jednego ramienia, wyjął je i bardzo powoli założył za siebie, przez cały czas patrząc mi głęboko w oczy.

Ciemna otoczka z gęstych rzęs okalała jego powieki, więc mimo tego, że tęczówki miał dosyć jasne, to i tak jego spojrzenie miało w sobie.. jakiś taki pazur. Wyglądało to niemal tak, jakby ciemnoszarą kredką obrysowywał sobie delikatnie linie wodne.

– Hej, jestem Diane – przedstawiła mu się ruda, na co on stał z delikatnie pochyloną głową, bo był wyższy od nas wszystkich.

Spojrzałam na dziewczynę, która cały czas się uśmiechała i trzymała dłoń zawieszoną w przestrzeni między nami. Patrzyła mu w oczy, w taki sposób, jakby widziała coś codziennego, jakby witała się z randomowym chłopakiem.

Cóż, najwyraźniej dla niej, tak właśnie było.

Weaver ewidentnie prześwietlał ją w swojej głowie, ale gdy minęło jeszcze parę kolejnych sekund, w końcu powoli wysunął dłoń zza pleców, cały czas patrząc jej w oczy. Chyba sprawdzał czy się złamie i odpuści wzrok, ale tak się nie stało.

– Cayden. – Uścisnęli sobie dłonie rzeczowo, co po chwili również nastąpiło z Carlosem, który wyrósł nagle za mną.

Chyba cały czas miałam, jakąś niemrawą minę, bo chłopak rudej pochylił się w moim kierunku, delikatnie zagradzając mi drogę do Weavera.

– Wszystko w porządku? Nie chcesz z nim jechać? – spytał cicho i ściągnął swoje gęste brwi w akcie zmartwienia.

Odchyliłam delikatnie głowę, aby móc spojrzeć na czarnowłosego, po czym spojrzałam w prawo na korytarz, w głąb sali, skąd właśnie nadchodził Forbes.

– Niee.. z-znaczy t-tak, znaczy nie, yy.. Tak, chcę jechać. – powiedziałam szybko na wydechu, chyba trochę za głośno, bo miałam wrażenie po Weaverze, że słyszał moją żałosną plątaninę słów. Jeden kącik ust drgnął mu do góry.

Wiadomo, że sama, w życiu bym do niego nie zadzwoniła. No może w ostateczności. W ostateczności wszystkich ostateczności. Ale nie mogłam narzekać, biorąc pod uwagę swoją dosyć marną sytuację. Byłam w szoku, że chłopak się zgodził, że mu się w ogóle chciało.. no a już, że to po mnie, to w ogóle!

Mimo pozbycia się nadmiaru płynów z żołądka, alkohol nadal miał mocny wpływ na moje zachowania i myśli.

– Gdzie ty idziesz? – Usłyszałam nagle, więc odwróciłam się w prawo, by zobaczyć Masona. Miał zarumienione policzki i rozczochrane włosy.

( Ride / Racing ) Immerse Into DangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz