Rozdział 23

243 11 27
                                    


 Po ostatnich wydarzeniach stwierdziłam, że muszę pojechać do Beachshear. Dziadek oczywiście nie miał nic przeciwko i niezmiernie ucieszył się na moją nagłą wizytę. Od razu, gdy wstałam, wyjechałam wprost w kierunku gór.

Promienie słońca muskały moją chłodną twarz, by po jakimś czasie schować się za chmurami. Zapowiadali na dzisiaj deszcz i burzę, ale nie przejmowałam się tym zbytnio, a wręcz cieszyłam się z takich zapowiedzi. Pogoda pasowała do moich aktualnych uczuć.

Na miejscu dziadek powitał mnie szeroko rozłożonymi ramionami. Wtulałam się w jego ciepłe ciało z dobrych parę minut zanim odchyliłam głowę, a nieproszone łzy wdarły się pod moje powieki.

– Co się stało, kruszynko? – Objął moją twarz szczelnie swoimi wielkimi, twardymi dłońmi i z troską wpatrywał się w moje oczy, które były prawie odbiciem lustrzanym jego.

Pokręciłam głową i pociągając nosem, uciekłam wzrokiem na bok.

– Po prostu dużo się ostatnio dzieje i trochę jestem przebodźcowana. Chcę po prostu odpocząć... – wychlipałam i znowu ukryłam twarz w jego flanelowej koszuli.

Czule głaskał mnie po poplątanych włosach i w końcu poczułam, jak całuje mnie w czubek głowy. Mimo swojego wieku, nadal miał ogromną siłę, więc nic dziwnego, że w momencie kiedy doczepiłam się do niego, jak panda, a on ruszył z miejsca, to uniosłam się w powietrzu razem z nim.

Po chwili jednak odpuściłam, gdy stanął w miejscu i zaniósł się gromkim śmiechem. Weszliśmy do jego baraku, a on od razu wstawił wodę na herbatę. Rozejrzałam się po dobrze znanej mi przytulnej przestrzeni. Na lewo, przy ścianie naprzeciwko, był aneks kuchenny, a po drugiej stronie mały stolik z krótkimi siedziskami. Dalej była skromna łazienka, a za nią pokój, który mieścił w sobie nie za wielkie podwójne łóżko i wąską szafę.

Po prawej była kanapa, ława, stary fotel i telewizor, który chyba był starszy już ode mnie, a nadal działał. Przestrzeń pachniała latami i wspomnieniami, a materiały zdążyły już przesiąknąć zapachem dziadka.

W powietrzu unosiła się delikatna woń dymu papierosowego, ale mi to nie przeszkadzało, bo dziadek nawet paląc w środku, skrupulatnie i systematycznie wietrzył i sprzątał barak.

Wiadomo, że ja osobiście nie zapaliłabym w niczyim domu, ale to już dawne przyzwyczajenie dziadka z czasów, gdy palenie w budynku było czymś normalnym.

– Problemy z chłopakiem?

Uniosłam zaskoczona spojrzenie na cały czas odwróconą do mnie tyłem sylwetkę mężczyzny. Uchyliłam usta, nie wiedząc co odpowiedzieć i wtedy zerknął na mnie przez ramię, po chwili błyskając uśmiechem.

Zalał kubki wrzątkiem i kiwnął mi głową, abym je zabrała. Kompletnie wybita z rytmu, jak w amoku, wykonałam polecenie i po chwili siedziałam już na miękkiej kanapie, a dziadek donosił właśnie paczkę słodkich delicji.

– Nie jest moim chłopakiem – powiedziałam w końcu, na próżno próbując unikać kontaktu wzrokowego, bo słysząc jego głośne westchnięcie, od razu uniosłam wzrok na jego piwne tęczówki.

Usiadł przede mną na fotelu i opierając łokcie na kolanach, złączył dłonie między nimi.

– A jednak przejmujesz się nim tak, jakby był – stwierdził po chwili i pochylił się nad stołem, aby odsączyć torebki z herbaty. Od razu rzuciłam się do przodu, aby go wyręczyć, na co posłał mi zadowolony uśmieszek i z krótkim stęknięciem oparł się plecami o fotel.

Wiek dawał mu się we znaki.

– To skomplikowane.

– A co w tym życiu takie nie jest?

( Ride / Racing ) Immerse Into DangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz