→„Powitania i podziękowania"
Alena
Mężczyzna ma ciemne włosy, czarne. Trzyczęściowy garnitur, kolorem dorównujący włosom, musi być cholernie drogi i napewno szyty na miarę. Leży na nim, jak druga skóra. Jedyne co wyróżnia go na tle innych osób, to oczy, są ogromne i intensywnie zielone, nigdy takch nie widziałam.
Przestań się we mnie wpatrywać! Krzyczę w myślach. Kręcę się niespokojnie, bo słyszę, że ludzie powoli zaczynają się obracać, żeby zobaczyć, co go zatrzymało. Chryste, co za stres, mam ochotę uciec.
Na całe szczęście, Wilhelm kontynuuje. Nie słyszę co mówi. Jestem tak zaaferowana tą sytuacją, czuję jak szybko bije mi serce, nie wiem co się dzieje, przecież on tylko się na mnie patrzył, muszę się uspokoić, to nienormalne.
Mężczyzna dziękuje, jeszcze raz i schodzi ze sceny, jestem w niego wpatrzona, więc wiem, że cały czas patrzy się na mnie dopóki nie usiądzie przy swoim stoliku, plecami do mnie.
Kilkanaście minut później, oficjalna część gali się kończy, goście zaczynają się podnosić, aby się napić lub zamienić słowo z innymi osobami niż z tymi przy ich stoliku. Robi się zamieszanie.
Ja łapię w ręce płaszcz i z kieliszkiem szampana, pędzę na dwór. Muszę natychmiast stąd wyjść, czuję na sobie jego spojrzenie.
Nathan nie idzie za mną, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Stoję na tarasie, równie pięknym, co sala. Łapię głęboki oddech, zimne powietrze przyjemnie pali mi płuca. Z płaszcza wyciągam poda i długo zaciągam się nikotyną, kocham to uczucie, jest uzależniające. Dym podrażnia mi gardło, które zaczyna przyjemnie drapać. Wydmuchuję dużą chmurę i przymykam oczy, unosząc głowę do góry.
-Co ty tutaj robisz?! - Krzyk dobiega zza moich pleców. Już wiem kto to, nawet nie musze się obracać
Powoli odwracam głowę. To Francis, mój wróg jeśli tak można powiedzieć o drugiej osobie, na którą dosłownie, kurwa, nie mogę patrzeć. Widząc go zawsze myślę o tym, co ja mu, kurwa, zrobiłam, że tak mnie nienawidzi.
-Francis, ciebie też miło widzieć, jak mija ci wieczór? - pytam, ledwo kryjąc rozbawienie. Jak ja go nie trawię. Myśli, że jest jakimś bogiem, że wszystko mu wolno.
-Darujmy sobie uprzejmości, co ty tutaj robisz, miało ciebie nie być. To nie miejsce dla osób, takich jak ty - mówi, niezwykle pewny siebie.
Ja pierdole, co za skurwysyn.
-Co, kruwa?! Jestem główną pielęgniarką, jak to nie miejsce dla mnie? Tobie sie naprawde przewraca w głowie, zważ na słowa, które do mnie kierujesz, mam znowu prypominać ci, że jestem twoją szefową?! Thomas wybrał mnie pół roku temu, to już czas, abyś się z tym, kurwa, pogodził. Jeśli jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz, możesz być pewnien, że pożegnasz się z pracą, zapewniam ci to, kurwa. - Wysyczałam w jego stronę. Jego brwi szybowały coraz wyżej lini włosów, nie dziwie się mu, jestem raczej spokojną osobą, nie tylko z powodu mojego zawodu. Nie lubię krzyczeć, więc mało ludzi mnie taką widziało.
-Dobrze, już dorze. Jezu, ty w ogóle nie znasz się na żartach - odpowiedział nerwowo.
-Żart powinien bawić obie strony Francis, jeszcze raz ci przypomnę, nie tym, kurwa, tonem do mnie. Przysięgam ci, jeszcze jedna taka akcja - odparłam.
Francis mruknął tylko krótkie ''przepraszam'' i uciekł do sali.
Właśnie dlatego, nie chciałam tutaj przychodzić. Wiedziałam że bedzie dużo osób, których nie lubię. Wiele moich rówieśników myśli, że nie zasługuję na stanowisko, na którym jestem, więc logiczne jest to, że nie mam wielu znajomych. Stałam sama przy barierce, wpatrując się w niebo. Jednym haustem wypiłam szampana. Przydałoby mi się jednak coś mocniejszego, jak zawsze po rozmowie z tym człowiekiem.
-Wyjątkowo dobrze sobie poradziłaś.
Jezu, nie mogę pobyć sama, nawet sekundy. Obróciłam się i automatycznie się spięłam. To on, nowy ordynator.
-Dziękuję i przepraszam, że pan to słyszał, takie krzyki są nie na miejscu - powiedziałam, nerwowo przełykając ślinę, bo momentalnie zaschło mi w gardle.
-Jaki pan? Jestem Wilhelm - odpowiedział, wyciągając do mnie dłoń.
-Alena - uścisnęłam jego rękę. Była zaskakująco zimna, chociaż nie powinno mnie to dziwić, na dworze, było najwyżej 5 stopni. - Miło mi ciebie poznać.
-Mnie też. - Cały czas patrzył mi w oczy. - Jesteś główną pielęgniarką. Szczerze gratuluję, wiem jak ciężko jest być, na tak wysokim stanowisku.
-Dziękuję, to nie łatwe zadanie, to prawda. Ale jak widać, daję sobie radę - powiedziałam uśmiechając się lekko.
-Tak, nie dało się, nie usłyszeć - uśmiechnął się pokazując równe, białe, ładne, zęby.
Czułam się dziwnie spokojna, więc ciągle z uśmiechem, zaciągnęłam się odwracając się od niego. Nie wiem czy palił, nie wiem czy lubił jak ktoś inny pali, wolałam nie ryzykować zjebki.
Wilhelm, natomiast wyjął zwykłe papierosy z kieszeni płaszcza i zapalił jednego przymykając powieki. Okej, więc palił, dobrze, nie chciałam być jedyna.
Staliśmy tak razem pod osłoną nocy, co chwilę zaciągając się trucizną. Śmieszne to strasznie, bo oboje codziennie ratowaliśmy ludzkie życie, a sami właśnie dobrowolnie się podtruwaliśmy.
Wiedziałam, że na długo zapamiętam tą chwilę, to uczucie spokoju przy ledwo poznanym, napewno dużo starszym mężczyzną.
Wilhelm
Alena.
Piękne imię, niepopularne.
Co to za kobieta. Jest tak śliczna, dobrze się wypowiada, jest kulturalna i zajebiście zagięła tego idiotę.
Wyszedłem, żeby zapalić, nawet nie wiedziałem, że również opuściła na chwilę salę. Usłyszałem ją dopiero po kilku minutach. Kiedy powiedział jej, że ''to nie miejsce dla niej'', już chciałem wejść między nich i powiedzieć, co sądze o tym, co do niej mówi. Ale ona mnie wyprzedziła.
Musiałem ją poznać, inaczej bym oszalał. Zaszedłem ją od tyłu, widziałem, jak podskoczyła lekko, kiedy się odezwałem, widziałem, jak zamurował ją mój widok. Dobrze. To znaczy, że nie tylko ona, nie jest mi obojętna, ja również, wzbudziłem w niej jakieś silniejsze uczucia.
Kryłem się z uśmiechem, dopóki nie wspomniała o rozmowie z tym debilem, śmiać mi się chciało, nawet nie wiem dlaczego. Mógłbym uśmiechać się tylko, jeśli chciałaby żeby tak było.
Co ja w ogólę myślę. Jestem jakiś psychiczny, musze się ogarnąć, bo to nie idzie w dobrym kierunku. Co chwilę będziemy się widywać w pracy, jeśli faktycznie jest główną pielęgniarką. Musimy być profesjonalni.
Wyciągnęłem papierosa z paczki, widząc, że ona też pali. Było to chore, ale niezwykle pociągają mnie palące kobiety. Oboje jesteśmy lekarzami, jeśli tak mogę powiedzieć o pielęgniarce, a trujemy się z własnego wyboru, komedia.
Staliśmy tak w nocy, razem, całkowicie sami, na dworze, późną jesienią, oboje pogrążeni w swoich własnych myślach.
Byłem zadowolony i dziwnie spokojny. Naprawdę nie mogłem doczekać się pracy, a z kobietą obok, wiedziałem, że będzie ciekawie.
___________________
Jeżeli serio ktoś to przeczyta, to dzięki
A.
CZYTASZ
Tranquility In Chaos
Любовные романыAlena jest pielęgniarką w szpitalu rezydenckim w Londynie. Kocha to co robi, marzyła o tym już jako mała dziewczynka. Jej życie miłosne istniało do końca liceum, bowiem razem z początkiem października jej chłopak wyjechał do Nowego Jorku na studia. ...