Rozdział 11

114 10 0
                                    

→„Manipulatorka"

Alena

Następny cały dzień spędziłam na leżeniu w łóźku. Szyja nadal mocno bolała, ale nie było już tak źle. Używałam dużo maści na zadrapania i powstałe siniaki. Najgorszy był krwiak pod uchem. Dominik musiał zaciskać tam kciu,  bo nie wiem jak inaczej doszło do jego powstania.

Około 18 zwlokłam się z łóżka, aby przygotować sie do pracy. Musiałam wziąć prysznic i coś zjeść. Wysoki pozion kortyzolu sprawił, że na samą myśl o jedzeniu, chciało mi się wymiotować.

Zrobiłam sobie kawałek bułki z masłem, bo to było jedyne co mogłam teraz w siebie wcisnąć i powędrowałam do łazienki. Zdjęłam z siebie dres i odgleiłąm opatrunek z szyji. No wyglądało to tragicznie. Weszłam pod prysznic i zaczęłam myć włosy.

Zdecydowałam się założyć scrubs już w domu, aby nie musieć kłopotać się z tym w szpitalu. Wybrałam dzisiaj lekki różowy kolor. Miałam mnóstwo takich ubrań. Kiedy moi znajomi dowiedzieli się, że zaczynam pracę w szpitalu, każdy uznał, że scurbs będzie idealnym prezentem na zakończenie studiów.

Złapałam jeszcze butelkę wody i wyszłam z domu. Do szpitala dotarłam chwilę później. O tej godzinie nie było już korków.

-Cześć Alena, jak się czujesz? - Natalie, informatyczka zaczepiła mnie, gdy weszłam do budynku. Lubiłam ją, bo była szczera i nie pierdoliła głupot. Te cechy szczególnie ceniłam sobie w otaczających mnie ludziach. Natalie, była takim typem osoby, z którą mogłaś porozmawiać o wszystkim

-Hej, jest już lepiej, dziękuję, - Odpowiedziałam. - Założę się, że już każdy o tym wie?

-Tak, niestety wszyscy o tym mówią. Aha, Thomas zaczepił mnie i prosił, abyś w wolnej chwili do niego podeszła - powiedziała.

Czego mógł odemnie chcieć?

-Dzięki, że mówisz, do zobaczenia - pożegnałam się z koleżanką i ruszyłam w stronę pokoju socjalnego, aby zostawić moje rzeczy.

Idąc, widziałam wzrok wszystkich pracowników, czasem współczujący, czasem po prostu sie na mnie gapili, nawet tych, z którymi nigdy nie rozmawiałam. Zajebiście.

Do gabinetu prezesa dotarłam kilka munut później. Co prawda, mogłam zostawić to na jakąś późniejszą godzine, ale byłam szczerze ciekawa, co takiego mógł chcieć odemnie sam prezes. Przeszło mi przez myśl, że może chodzić o tą napaść.

Zapukałam do drzwi i po usłyszeniu stanowczego "proszę", weszłam. Przy sporym biurku siedział mężczyzna po 50. Jak na swój wiek bardzo dobrze się trzymał, lubiłam go, był bezpośredni, nie owijał w bawełne i mnie chyba też lubił. Ale to mogło mi się wydawać.

-Dzień dobry panie Davids, chciał mnie pan widzieć - przywitałam się.

-Witaj, Aleno, tak chciałem z tobą porozmawiać. Usiądź proszę - wkazał na fotel przed biurkiem.

Usiadłam i potarłam dłonie. Byłam naprawdę zestresowana.

-Czy coś się stało? - Zapytałam.

-No właśnie stały się dwie rzeczy. Pierwszej skutki widzimy na twojej szyji, drugą zajmiemy się za chwilę - odpowiedział wskazując na siniaki przykryte plastrami. Specjalnie robiłąm taki opatrynek, bo wiedziałam, że będę mieć kontakt z dziećmi, które mogły by się przestraszyć. No i serio, ten widok odstraszał. - Aleno, co się stało w poniedziałek?

-Co ja mogę panu powiedzieć. 7 lat temu rozstałam się z chłopakiem, który wyjechał na studia. Wtedy nasz związek się skończył, tak przynajmniej mi się wydawało, ale on ma chyba jakieś zaburzenia rzeczywistości, bo już drugi raz mnie zaatakował, chcąc abym do niego wróciła - opowiedziałam mu. Nie był to dla mnie drażliwy temat. Thomas cenił sobie szczerość, więc nie chciałam go okłamywać. 

Tranquility In ChaosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz