Rozdział 25

96 10 2
                                    

→„Ślubuję ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską"

Alena

Wilhelm mi się oświadczył. Oczywiście, od razu się rozpłakałam, jak mogłam się nie domyślić, co planuje?

Cała restauracja nam gratulowała, wszyscy klaskali, to zdecydowanie były moje wymarzone oświadczyny. Kolacja była, jak zwykle, przepyszna, atmosfera cudowna, nie mogłam przestać się uśmiechać.

Pierścionek był taki, jaki chciałam, dosłownie kilka dni wcześniej, pokazywałam go mężczyźnie na wspólnych zakupach.

-Poproszę rachunek - Wilhelm zwrócił sie do kelnera, na co ten pokiwał głową i zapewnił, że zaraz wróci.

Czułam jego palące spojrzenie na swojej osobie. Dosłownie patrzył mi w duszę, czułam się, jak zwykle, zawstydzona.

-Dlaczego tak na mnie patrzysz? Podoba ci się, to, co widzisz? - Powtórzyłam jego słowa, które skierował do mnie, gdy byliśmy w moim mieszkaniu, na początku naszej znajomości.

-Oczywiście - uśmiechnął się, też musiał zapamiętać tamtą rozmowę, bo jego oczy zabłysnęły.

Skinęłam głową i dopiłam resztkę wina.

-To teraz mam mówić do ciebie „narzeczony"? - Zaśmiałam się.

-Jak chcesz, kochanie.

Odebraliśmy rachunek i wyszliśmy z restauracji. Było bardzo przyjemnie, wrzesień powoli dobiegał końca, bo byliśmy już w jego drugiej połowie, ale nadal było ciepło.

-Mówiłem, że wygladasz dziś pięknie? - Obiął mnie ramieniem w talii.

-Tak, około 20 razy - uśmiechnełam się.

Uwielbiałam nasze powroty z randek, zdecydowanie, były ich najlepszą częścią.

Szliśmy w kierunku pobliskiego parku, towarzyszyła nam przyjemna cisza, ale słychać było, typowy dla miasta, szum, który uwielbiałam.

Usiedliśmy na jednej z ławek, Wilhelm przysunął mnie do siebie i złożył czuły pocałunek na moim czole.

-Kocham cię nad życie - wyszeptał do mojego ucha.

-Ja ciebie też - uśmiechnęłam się i przycisnęłam swoje wargi do jego.

Dwa lata później

-Poczekaj, jeszcze kilka rzeczy i jesteś gotowa - powiedziała Cassie.

-Mam już tyle tego na twarzy, że mnie nie pozna - pokręciłam głową.

-Przestań się ruszać, kurwa - wycedziła już po raz setny, kiedy chciałam zapalić.

Szykowałam sie do mojego ślubu. Brałam ślub, co było niewiarygodne. Naprawdę, w wieku 16 lat myślałam, że czeka mnie samotna starość, bo nie lubiłam kotów.

Przez 2 lata wiele się wydarzyło. Moi rodzice wzięli bardzo burzliwy rozwód. W sądzie, ojciec zarzekał sie, że nic mi nie zrobił, ale istniało coś takiego, jak obdukcja, którą miałam, więc mógł mnie pocałować w dupe.

Mama znalazła małe mieszkanko w centrum Londynu, Amin już dawno wyszedł na prostą, więc również mieszkał sam (ale często go odwiedzałam).

Na ślub zdecydowaliśmy się rok wcześniej. Mieszkaliśmy razem, kochaliśmy się, na co, więc mieliśmy czekać?

Wybraliśmy salę, Wilhelm zdecydował się założyć jeden z wielu swoich garniturów, więc on miał wszystko z głowy. Gorzej było z wyborem sukienki dla mnie. Nie wiedziałam czego chcę. Kusiło mnie, żeby była 4 razy większa niż ja, ale jednak chciałam postawić na klasykę, bo przecież ona jest najlepsza. Zdecydowałam, więc, że poszukam czegoś skromniejszego, ale wtedy miałam dylemat, co do kształtu, czy brać welon, czy tiarę, jakie kwiaty do bukietu.

Tranquility In ChaosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz