7

449 15 7
                                    

Hunter

Tkwię w tym cholernym miejscu nie całe sześć miesięcy. Czy czas odtwarzam w głowie dzień wyjazdu na misję, dzień w którym ostatni raz widziałem moja małą śnieżynkę. Ledwo pamiętam dzień kiedy nas pojmali, pamiętam za to kilka następnych gdy nas torturowali. Mam kilka blizn po ich torturach, przyglądam się im właśnie w lustrze. Stałem po prysznicu ubrany tylko w szare dresy z skosów kapała woda. Na moich ramionach miałem ślady po cięciu nożem i oparzeniach, podobnie na torsie.  Na twarzy również miałem kilka blizn, ale po tylu tygodniach już mnie nie ruszają. Po chwili pięścią walnąłem w lustro patrząc jak się rozpada na drobne kawałki. Wróciłem do pokoju mając w dupie wpadających do środka pielęgniarzy.

- Hunter znów ty? - zapytał Lee znam ich już na tyle, że mówimy do sobie na ty. - mógłbyś jeden dzień nic nie rozpierdalać. - dodał po chwili.

- chcesz żebym przestał to mnie kurwa wypuśćcie! - wrzasnąłem chwytając krzesło, które przeleciało przez pokój i wylądowało na ścianie obok nich . - a jak nie to wypierdalać!! - dodałem chwyciłem paczkę fajek i wyszedłem na balkon.

W wojsku nauczyłem się palić wcześniej się wzbraniałem przez wzgląd na siostrę. Używki ją drażniły, wystarczyło że ojciec zaczął chlać jak matka od nas odeszła. Znów naszło mnie wspomnienie sprzed kilku tygodni kiedy zaczynałem odzyskiwać przytomność po tym jak mnie tu przetransportowali ze szpitala wojskowego.

Powoli wracałem z ciemności, słyszałem jakiś dźwięk. Pikanie? Gdzie ja jestem? Nie mogę otworzyć oczu, ale słyszę coś chyba czyjeś głosy nie jestem pewien. Czuję, że znów tone w ciemności tracąc ten okruch świadomości. Co jakiś czas budzę się i zasypiam, wiem że jestem w szpitalu i ciągle jestem podpięty pod aparaturę. Wkurzam się gdy próbuję się ruszyć, ale mi nie wychodzi w tedy to cholerne urządzenie zaczyna pisać głośniej. Nie wiem ile czasu minęło, ale w końcu udaje mi się na dłużej utrzymać świadomość. Po kilku dniach i rozmowach z lekarzami i przychologiem, że mam ochotę rzygać ich formułkami, które pewnie sprzedają każdemu weteranowi ze stresem pourazowym.

W końcu gdy mogę wstać z łóżka doczłapałem się do łazienki nie czekając aż przyjedzie jakaś pielęgniarka z pomocą. Kiedy w końcu mogłem się zobaczyć doznałem szoku, ze świeżymi ciągle siniakami, szwami i bandażami wygladałem jak potwór. Przez kolejne dni ani razu nie spojrzałem w lustro ani nic co  mogło je imitować. Nie mogłem znieść tego widoku dodatkowo nie mogłem pojąć jak miałbym się pokazać na oczy Lunie. Jak mnie zobaczył wystraszy się mnie, i już nigdy nie spojrzy na mnie tak jak kiedyś. Nie zniosę wieku strachu w jej oczach, takich samych jak moje.

Cały czas coś nie daje mi spokoju, nadal nie pojawił się ojciec z Luną. Nie powiadomili ich, a może Luna nie chciała przyjechać bądź ojciec jej nie pozwolił? Ale dlaczego w takim razie on sam się nie zjawił? Nie wiem co o tym myśleć, próbowałem dzwonić do ojca gdy już pozwolili mi chociażby dotknąć telefon. I chuj mnie strzelał, bo za każdym połączenie było odrzucane. Z czystą furią rozjebałem trzy telefony, za co trzy razy byłem przykuwany do łóżka pasami i dostawałem końskie dawki relanium. Po nich spałem lekko dwa dni. Pewnego dnia kiedy się już obudziłem nadal leżałem z zamkniętymi oczami. Słyszałem jak do pokoju włazy dwie piguły, gadały niby cicho a i tak wyraźnie je słyszałem.

- przed wojna musiał być przystojny - zaczęła jedna. - pewnie dlatego tak wszystko niszczy, zera go od środka. - mówiła nadal, ale drugą jej przerwała.

- cicho bądź głupia nie słyszałaś - uciszyła ją koleżanka - gdy go tu przywieźli był tu jego ojciec. Płaci dyrektorowi szpitala tysiące jak nie miliony aby trzymał go tu do śmierci. - wyjaśniła, a ja miałem ochotę udusić ją gołymi rękoma. - dlatego wszyscy myślą, że jest psychicznie chory po wojnie, niewoli i torturach. - dokończyła później gdy wyszły szalałem przez następne dni. Skoro ten skurwiel mi zrobił coś takiego to co robi mojej śnieżynce, mojej małej siostrzyczce?!

Moje wspomnienia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Miałem w dupie kto tu przykazał dla mnie mój się odwrócić na pięcie i wyjść. Nie słyszałem aby się ruszył, a ja na pewno nie miałem zamiaru się ruszyć. Wyjąłem druga fajkę i zapaliłem czekając. Po kilku minutach miałem dość czując na sobie wzrok przybysza.

- chcesz coś konkretnego czy odntak sobie przylazłeś? - powiedziałem w końcu wyrzucając peta za balustradę. Odwróciłem się wchodząc do pokoju, w środku stał facet o czarnych włosach i bliźnie na twarzy cóż byliśmy podobni z wyglądu a nawet nieco z postury. Nigdy nie byłem małym chłopcem, a tu mogłem się wrzyć na siłowni więc trochę miesi mi przybrało. - no o co chodzi? - do pytałem dla pewności jakby nie usłyszał za pierwszym razem.

- ciężko było cię znaleźć - ookey robi się ciekawie i dziwnie. - ale może zacznę od początku chcesz całą wersję czy skróconą? - zapytał siadając przy stoliku kawowym.

- niedzie się nie śpieszę więc słucham i przede wszystkim kim ty jesteś? - odparłem siadając na przeciw niego.

I tak po dwóch godzinach wiedziałem wszystko, co się działo z moją siostrą i jak traktował ją ten stary skurwiel. Amerigo pokazał mi film jak bawił się z nim w piwnicy. I kurde muszę przyznać, że fajne kino opowiedział mi również gdzie obecnie jest Luna i jaki jest jej stan zdrowia. Musiałem mu podziękować za opiekę nad nią, ale zauważyłem jak oczy mu się świecą kiedy o niej mówił. Na szczęście od razu mi się przyznał, że myśli o niej poważnie, ale jej niczego nie powiedział ani nie zmuszał. Powiedział za to, że przez jej koszmary śpi z nią w jednym łóżku i nosz kurwa za to w  pysk dostał, tak dla zasady. Uznał, że to fer i zaproponował pracę po tym jak przejrzał moją teczkę z wojska.

Cóż odparłem mu, że jeśli mnie stąd wyciągnie i zawiezie do siostry mogę posprzątać bajzel jaki narobił jego młodszy brat podczas jakiegoś spotkania z dostawą broni. Miałem z nim pojechać najpierw się przysłuchiwać, wypatrywać zagrożenia i osobiście sprawdzić stan broni, którą mają kupić,ale szczeniak coś spierdolił. I on jako szef musi to naprawić osobiście. Cóż i tak brakowało mi krwi i ciągle chciałem coś rozwalić więc się zgodziłem. Musiałem przyznać, że Amerigo porządnie się przygotował, przywiózł mi normalne ubrania i broń kilka sztuk i rodzai abym sobie wybrał co najbardziej lubię. Dwa noże i najzwyklejszy pistolet, w bagażniku czekał na mnie karabin snajperski.

Po jakimś czasie byliśmy w drodze na spotkanie w aucie poznałem ojca Amerigo pana Vitoro jak i jego dwóch braci Gio i tego szczeniaka Paolo. Nie dziwiłem się, że pan Vitoro był wściekły w drodze Gio dokładnie wytłumaczył mi co zrobił mlody. Nie dość, że nie sprawdził broni jak należy robił interesy że zdrajcą tamtych to na dodatek zerżnął, a właściwie to zgwałcił jakąś dziewczynę, którą naćpał gówniarz mimo to nie widział swojej winy. Może i nie powinienem, ale dodałem mu w pysk na tyle mocno, że wypluł ząb ale jakoś nikt nie miał o to do mnie pretensji, a pan Vitoro nawet pochwalił i zaczął opowiadać o Lunie, która razem z żoną traktuje już jak córkę. I nawet nie ukrywał, że pani Felicia już po cichu sprawdza wszystko na ślub mojej siostry z Amerigo, ale tego akurat słuchać nie chciałem.

~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~

Przepraszam pisałam go cały dzień ale wattpad odmawia mi dziś posłuszeństwa.


Czarny as, biała dama - gra o wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz