10

411 13 3
                                    

Hunter

Ta noc była dziwna, przywykłem do spania na niewygodnym szpitalnym łóżku. To było duże i miękkie po tym jak pożegnałem się wczoraj wieczorem z siostrą rozejrzałem się po pokoju, który nakazała dla mnie przyszykować pani Felicia. Pokój był duży w szarych i niebieskich kolorach. Z balkonem i jak się okazało z własną łazienką, były tu też komoda i garderoba. Naprawdę nie chciałem siedzieć tym ludzią na głowie, oczywiście byłem im wdzięczny za opiekę nad Luną. I nie chciałem nadwyrężać ich gościnności jeszcze za nim poszedłem do wojska udało mi się wyremontować mieszkanie, które zostawili nad dziadkowie. Była jeszcze niezła sumka pieniędzy o ile ojciec jakimś cudem ich nie ruszył. Chciałem po powrocie zabrać ją i zacząć jakoś normalnie żyć. A teraz już wiem, że normalnie nie jest dla nas.

Rano jak zwykle kiedy się obudziłem zrobiłem serię ćwiczeń. Taki poranny rytuał jeszcze z wojska. Później wzięłam szybki prysznic ubrałem się w ubrania, które jeszcze znalazłem w torbie i zszedłem na dół. Po drodze spotkałem Lunę jak tylko mnie zobaczyła w podskokach podeszła i przytuliła mnie. Kurwa jak ja za tym tęskniłem.

- dzień dobry braciszku. - powiedziała wesoła - jak spałeś? - zapytała

- dzień dobry śnieżynko - odparłem całując ją w głowę jak kiedyś - spałem nawet dobrze przecież nie powiem jej, że nie spałem pół nocy. A ty malutka ? - spytałem idą za nią domysł się, że ciągnie mnie do kuchni. Kiedy jeszcze matka była z nami często wstawaliśmy jako pierwsi i szykowaliśmy śniadanie dla wszystkich.

- spałam dobrze, wiesz na początku miałam koszmary. Śniło mi się, że znów jestem w piwnicy. - powiedziała cicho zapatrzona w schody, po których schodziliśmy. - ale raz Amerigo przyszedł w nocy i nie chciałam go puścić, bo bardzo się bałam więc został i tak za każdym razem. - tlumaczyła i ja naprawdę to rozumiem tylko no cholera ona ciągle jest moją małą śnieżynką.

- rozumiem - powiedziałem przez zęby na co Luna posłała mi pytające spojrzenie. - nie zrozum mnie źle siostrzyczko po prostu dla mnie zawsze będziesz moją małą siostrą. - starałem się to jej wytłumaczyć.

- w porządku rozumiem cię - wyszła mi w słowo - naprawdę tylko proszę nie bij już Amerigo. Lubię go i czuję się przy nim bezpiecznie. - powiedziała uśmiechając się.

Nic już nie powiedziałem, muszę po prostu zaakceptować fakt, że Luna nie ma już siedmiu lat tylko siedemnaście. Musiałem też zaufać Amergio w końcu wczoraj sam przyznał, że myśli o niej poważnie. Więc nie mam wyboru i muszę się przystosować do sytuacji. Kiedy byliśmy już w kuchni Luna poprosiła kucharkę aby pozwoliła nam przyszykować siniadanie. Nie była przekonana, ale ustąpiła twierdząc, że pójdzie na zaplecze sprawdzić czy nie musi iść na zakupy. Tak więc po krótkiej dyskusji co przyszykować dla reszty domowników.

Zdecydowaliśmy się na naleśniki na słodko z bitą śmietaną i owocami, omlety z pomidorem i szynką i kawę, herbatę oraz sok pomarańczowy. Ilości hurtowe, ale bawiliśmy się jak za starych dobrych czasów. Kiedy wszystko było już gotowe resztą schodziła na dół. Przywitaliśmy się ze wszystkimi i usiedliśmy do stołu, dziś atmosfera była lepsza niż wczoraj. Wszystkim smakowało pani Felicia bardzo chwaliła jedzenie i zabroniła mini Lunie mówić do siebie na pani podobnie jak jej mąż. Po śniadaniu Vitoro, ja i Amerigo udaliśmy się do jego gabinetu aby zdecydować co zrobić z tym smarkaczem w piwnicy. Jak dla mnie mógłby tam jeszcze zostać, ale nie ja decyduję.

Po godzinie debatowania Vitoro przypomniał sobie o starym znajomym, który prowadzi coś w rodzaju obozu dla nieznośnych dzieci mafiozów. Ponoć tacy są już skreślieni i trzeba ich prostować na siłę. Coś jak moje szkolenie wojskowe tylko z tą różnicą, że mi nie wyprali mózgu i nie zrobili ze mnie maszyny do zabijania. To znaczy w pewnym sensie tak, ale ja umiem jeszcze sam myśleć, a z tego co zrozumiałem Paolo za jakiś miesiąc góra dwa przestanie. Nie spędziłem z nim dużo czasu, ale zauważyłem że Paolo nie jest jakoś wyjątkowo silny fizycznie więc psychicznie raczej też nie. Jako pewność siebie i odwaga polega na ojcu i bracie, który jest szefem mafii.

Kiedy to już było postanowione ruszyliśmy do jednego z magazynów gdzie sprawdzaliśmy stan broni i  narkotyków. Przy okazji podjechaliśmy do jednego z klubów, bo była tam jakaś awantura. W końcu miałem okazję komuś przypierdolić, jakoś mi tego brakowało. W szpitalu ciągle coś rozwalałem ale napierdalałem tych zjebanych pielęgniarzy, którzy wkurwiali mnie byle czym. Po rozrubie jak się okazało dwóch typów było od konkurencji chcieli przekabacić tancerki aby pracowały dla ich szefa. Dziewczyny jednak okazały się lojalne i nie podobały im się umizgi tych padalców. Tak więc ludzie którzy byli z nami drugim autem zabrali ich do magazynu gdzie mieli czekać do jutra. My poszliśmy do jednej z  lorzy VIP wypiliśmy kilka kolejek i wróciliśmy do domu. Jutro jak to powiedział Amerigo czekała nas zabawa.

~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~

Jest i drugi 😁 nieco krótszy, ale za to jutro będzie ciekawie 😈 💋

Czarny as, biała dama - gra o wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz