29

177 8 5
                                    

Hunter

Siedzę na szpitalnym korytarzu czekając na jakieś wieść o stanie Mateo i Amerigo. Jednocześnie słucham krzyków Vitoro, który wydaje rozkazy swoim ludzią i Sebastiana zwolujaceco własnych oraz prawą rękę jego ojca, czyli młodszego brata. Felicia siedzi zapłakana naprzeciw mnie pocieszana przez Gio, który sam nie był w najlepszym stanie. To on pierwszy zauważył co się dzieje na dole, on widział jak strzelają do Amerigo i zabierają moją siostrę. Widziałem, że jest zżyty z bratem, ale nie sądziłem że aż tak. Mam problem żeby usiedzieć na dupie moja mała siostrzyczka, ktrya dopiero co zaczęła żyć jest nie wiadomo gdzie i z kim! Nawet nie wiem w jakim jest stanie i co jej robią! Kurwa mać!!! Gwałtownie wstałem chwyciłem plastikowe krzesło, na którym siedziałem i rzuciłem nim na koniec korytarza. Nie obchodziło mnie czy kogoś nim trafiłem, byłem tak wkurwiony, że zacząłem walić pięścimi w ścianę krzycząc. Po kilku minutach nie miałem już silny i upadłem na kolana opierając głowę o ściane. Poczułem jak ktoś mnie obejmuje to była Felicia, nadal miała zły w oczach mimo to przytuliła mnie i glaskała po głowie.

Nie wiem ile czasu tak siedziałem ruszyłem się dopiero kiedy usłyszałem otwierające się drzwi od sali operacyjnej.   Lekarz podszedł do nas zdejmując maseczkę z twarzy i ten śmieszny czepek z głowy.

- co z moim synem? - Vitoro zapytał jak tylko lekarz był bliżej, a my wszyscy czekaliśmy na odpowiedź.

- cóż muszę przyznać, że pan Barone miał bardzo dużo szczęścia. - zaczął lekarz kątem oka zauważyłem, że pielęgniarki wyjechały właśnie z bloku operacyjnego łóżkiem, na którym leżał nieprzytomny Amerigo. - kula w nodze na szczęście ominęła tentnicę, a ta w brzuchu ominęła ważne narządy mimo to spowodowała krwotok wewnątrzny, który na szczęście szybko udało nam się opanować. - mówił dalej - wprowadziliśmy go w śpiączkę farmagologiczną i będziemy monitorować stan pacjenta. - nie czekał na odpowiedź tylko od razu ruszył korytarzem i zniknął na zakręcie.

Wszyscy ruszyliśmy do sali , w której leżał Amerigo podłączony kabelkami do monitorów. Wyglądał strasznie był blady i w bandażach. Jego matka znów zaczęła płakać siadając na krześle chwyciła jego dłoń, a Vitoro stał za żoną trzymając dłonie na jej ramionach. Po chwili do sali wpadł Gio zdyszany, a my spojrzeliśmy na niego czekając aż się odezwie.

- na telefon Amerigo przyszła wiadomość z zaszyfrowanego numeru. - powiedział w końcu, a ja myślałem że źle słyszę. 

Podszedłem do niego w momencie kiedy Sebastian wszedł do sali. On czekał pod drugą sala operacyjną na wiadomości co z ojcem. Mateo chcąc bronić Luny też zarobił kilka kulek. Był w gorszym stanie niż Amergio, ale mam nadzieję, że wyjdzie z tego.

- co z nim? - zapytałem patrząc na jego nie tęgą minę.

- nie za dobrze - odparł od razu - stracił bardzo dużo krwi i była potrzebna transfuzja, lekarza nie dają mu dużych szans. - skończył mówić, a ja nie wiedziałem co robić. Siostra porwana chuj wie przez kogo, przyszły szwagier jest w śpiączce, a prawdopodobny ojciec nie przeżyje najbiedniejszych godzin.

- co to za wiadomości Gio? - odezwał się nagle Vitoro nadal będąc przy żonie.

- zdjęcia śpiącej Luny jedno w ciemnym pokoju jak leży na materacu, a drugie kiedy śpi w normalnym łóżku. - powiedział podając nam wydrukowane zdjęcia mojej siostry.

- było coś jeszcze? - zapytałem trzymając zdjęcie Luny gdzie ta śpi zakryta kołdrą po samą szyję.

- tylko dopisek - powiedział Gio -jest z tyłu napisałem na obu zjeciach.

Odwróciłem fotografię i faktynie było tam kilka słów.

     
      Od ciebie zależy gdzie będzie spać.

- wiadomo skąd przyszła wiadomość - spytał Sebastian trzymając drugie zdjęcie.

- haker próbował to ustalić, ale jak zaczął robotę to naruszył jego zdaniem jakąś połapkę i w nasz system wgrał się jakoś cholerny wirus i teraz resztą próbuje to ogarnąć. - powiedział Gio siadając po drugiej stronie łóżka Amergio.

- zadzwonię do naszych hakerów aby też się za to zabrali - oznajmił Sebastian i wyszedł z sali z telefon przy uchu.

Nie wiem kim jestem ten skurwiel, ale nie dam mu żyć kiedy go znajdę! Oby tylko Lubię nic się nie stało, powinna szykować się do tego jebanego balu, a nie siedzieć zamknięta przez jakiegoś chorego gnoja! Znajdę go o będę torturował tak długo, że kiedy śmierć po niego przyjdzie to zabierze go w kawałkach.

~×~×~×~×~×~×~×~×~×~×~×~×~×~×~×~×~×~

Na noc nieco krótszy 😅 dobranoc wszystkim 💋


Czarny as, biała dama - gra o wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz