9

425 13 3
                                    

Luna

Czy dzień spędziłam z panią Felicją  w ogrodzie. Był ciepły dzień i aż szkoda było tego nie wykorzystać, poza tym byłyśmy same w domu. Tuż po śniadaniu Amerigo z Gio i panem Vitoro gdzieś wyjechali, domyślam się że w interesach zabrali ze sobą nawet Paolo. On za mną nie przepada i unika, może to i lepiej jest w nim coś takiego, że ciągle w głowie zapala mi się czerwona lampka każąca uważać na niego. Każdy w tym domu mnie zaakceptował tylko nie on jako jedyny ciągle o coś się czepiał. Było mi przykro z tego powodu, bo za każdym razem Amerigo dostawał szału, nie chciałam być przyczyną jego kłutni z rodziną.

Z panią Felicją posadziłyśmy nowe kwiaty później wybraliśmy się na zakupy. Pierwszy raz na nich byłam, pani Felicia bardzo się na nich ożywiła widząc moje niezdecydowanie i zakłopotanie. Nie miałam pieniędzy i było mi głupio brać je od niej, ale ona nie chciała słyszeć słowa sprzeciwu. Więc do domu wróciliśmy z całą masą nowych ubrań głównie ja. Dzięki diecie od lekarza i ćwiczenią nabierałam wagi i Ca za tym idzie kształtów. Zaczynałam wyglądać jak dawna ja, czasem wstydziłam się tego, że coraz mocniej odznaczają się mi pupa, biodra i piersi. Zauważyłam, że Amerigo coraz częściej przygląda mi się dłużej, ale bałam się zapytać i nadal z nim spałam chociaż koszmary mnie w tedy nie nawiedzały. Raz nawet Amerigo sam mi się przyznał, że od kiedy śpimy razem on w ogóle zaczął sypiać.

Nie powiedział mi dlaczego wcześniej miał problemy ze snem, a ja nie dopytywałam. Wolę poczekać aż sam mi powie dlaczego. Obiad zjadłyśmy same dopiero wieczorem kiedy siadziałyśmy w salonie z herbatą ktoś wszedł do domu. Na początku nie zwróciłyśmy na to uwagi pani Felicia oglądała coś w telewizji, a ja czytałam książkę. Od kiedy pan Vitoro zaprowadził mnie do ich biblioteki nie mogłam tam nie wracać. Chłonęłam książki jedna po drugiej bez względu na ich treść czy gatunek. Nie raz zasypiałam w bibliotece, a budziłam się w łóżku otoczona ramionami Amerigo.  Obie podskoczyłyśmy kiedy usłyszałyśmy ponowne trzaskanie drzwiami i szamotaninę. Odłożyłam książkę i wstałam razem z panią Felicją, ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych.

Chałas nas nie mylił przed nami rozgrywała się dość ciekawa scena. Gio opierał się ramieniem o ściane z rękami w kieszeniach spodni i patrzył na wszystko nieobecny. Pan Vitoro wyglądał na pogrążego w myślach i smutku jako pierwszy nas zobaczył. Od razu podszedł do żony i mocno ją przytulić nie mówiąc ani słowa. Była zdezorientowana po chwili spojrzała w stronę drzwi, tam Amergio stał i przyglądał się jak jakiś mężczyzna trzyma szarpiącego się Paolo, który jest był nieco poobijany. Ten mężczyzna stał bokiem do mnie, ale bardzo mi kogoś przypominał.

- daj mi spokój palancie! Mało, że wybiłeś mi ząb! - krzyczał Paolo na faceta, który nadal go trzymał.

- jeszcze nic ci gnojku nie zrobiłem. - odparł spokojnie i cholera ja znam ten głos. - ciesz się, że to tylko jeden ząb, a nie kości. - dodał i w tedy przejęło go dwóch ochroniarzy prowadząc gdzieś.

- kochanie co tu chodzi? - zapytała zaniepokojona pani Felicia męża. - i kim jest ten człowiek?

- wszystko po kolei najdroższa, ale najpierw Luno chyba powinnaś się z kimś przywitać. - powiedział pan Vitoro, ale ja nawet nie niego nie spojrzałam.

Stałam w miejscu nadal patrząc na mężczyznę, który wyglądał tak znajomo, a jednak zupełnie inaczej. Miał nieco dłuższe włosy niż prawie sześć miesięcy temu i miał więcej mięśni, zauważyłam też kilka blizn.

- Hunter? - spytałam cicho nie ruszając się z miejsca. On odwrócił się do mnie i lekko uśmiechał, w tedy zobaczyłam te same oczy jak moje.

- część śnieżynko. - powiedział - długo się nie widzieliśmy co. - dodał, a ja od razu ruszyłam w jego stronę płacząc. Chwycił mnie i tulił tak jak kiedyś to robił - no już mała nie płacz, przepraszam że to wszystko cię spotkało. Ja powinienem tu być. - mówił dalej łamiącym się głosem.

- ale już nie odejdziesz prawda? - zapytałam się odsuwając się nieco od niego i spojrzałam na jego twarz. Pokiwał potwierdzająco i uśmiechał się szerzej. Płakał starałam jego łzy i delikatnie palcami dotykałam blizn na twarzy na co zamknął oczy. Z Amergio robiłam tak samo kiedy obudziłam się wcześniej nic on.

- jak słodko, ale może chocimy do salonu i wszystko wam powiemy. - odezwał się Gio. Spojrzałam na niego na co się uśmiechnął przepraszająco i ruszył jako pierwszy.

Siedziałam na kanapie obok brata tuląc się do niego obok siedział Amergio. Gio zajął fotel, a ich rodzice kanapę na przeciwko. Pani Felicia słuchając wszystkiego plakała nie rozumiejąc jak jej syn mógł zrobić coś takiego. Jej mąż z trudem ją uspokajał tłumacząc, że to on jest winny bo większość czasu poświęcił dla Amerigo i Gio uważając, że najmłodszy syn ma jeszcze czas aby wdrożyć się w rodzinny biznes. Siedziałam cicho, bo co ja mogłam powiedzieć może o są mafią, ale przecież są granicę. Paolo przekraczał je od dawna i teraz poniesie  konsekwencje.

Było mi szkoda pani Felici i pana Vitoro oboje wyglądali na mocno załamanych. Po tym jak Hunter przedstawił się pani Felici i opowiedział jakie świństwo zrobił mu ojciec od razu nakazała jednej z pokojówek przygotować dla niego pokój. Kiedy Hunter zaprotestował pogroziła mu palcem mówiąc, że teraz tak jak ja należy do rodziny i kropka. Odpuścił mimo, że wyglądał jakby chciał dalej dyskutować. Dowiedziałam się również jak Gio odnalazł mojego brata za co co wyściskałam dziękując mu znów płacząc.  Na co odparł, że to był pomysł Amerigo i jego mam całować, oczywiście zrobiłam tak, ale Hunter szybko mnie od niego odciągał przy śmiechu pana Vitoro.

Nie wiedział o co chodzi dopóki nie zauwalyma siniaka tworzącego się na policzku Amergio. Spojrzałam na nich wymownie, ale oboje zgodnie uznali, że to było jak najbardziej na miejscu i nie ma o czym gadać. Kolacja minęła spokojnie choć w dziwnej ciszy, nadal nie było wiadomo co pan Vitoro postanowi zrobić z Paolo. Razem z Amerigo pokazaliśmy Hunterowi gdzie jest jego sypialnia. Jak się okazało była naprzeciw naszej oczywiście kręcił nosem kiedy zobaczył Amerigo idącego ze mną do tej samej sypialni. Obiecał, że już nie będzie go bił i jakoś się przyzwyczai, sam był zmęczony na dodatek pan Vitoro prosił go aby jutro był przy karze, którą zamierzał wymierzyć synowi. Z  niepokojem udałam się spać czekając na niepewne jutro.

~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~

No jakoś go naskrobałam 🙃




Czarny as, biała dama - gra o wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz