5

493 17 11
                                    

Amerigo

Nadal słyszę w głowie słowa Luny kiedy zapytałem jak długo ten jebany chuj jej to robił. Pięć miesięcy, trzy tygodnie, dwa dni! W pierwszej chwili nie zrozumiałem co powiedziała, później wkurwiłem się tak, że fotel na którym siedziałem poleciał na ściane robiąc w niej dziurę. Stolik z jedzeniem, który stał przy jej łóżku wyleciał przez zamknięte okno na dół. Byłem taki wściekły kątem oka widziałem jak ktoś wszedł do środka, ale nie obeszło mnie to. Padłem na kolana i waliłem pięścią w ścianę koło łóżka nie słyszałem nic oprócz słów Luny.  Może i jestem skurwielem bez serca i zabijam z niemałą przyjemnością, tak byłem wychowany i szkolony. Ale ojciec choć był surowy nauczył mnie gdzie są granicę. Nie handlowaliśmy żywym towarem, nie prowaliśmy kobiet do burdeli ani prywatnych osób. Kobiety i dzieci są nietykalne, a za zdradę jest tylko śmierć.

Byłem tak pogrążony we własnych myślach, że nie wiedziałem co się dzieje. Do chwili aż nie poczułem jak ktoś ostrożnie i delikatnie mnie obejmuje. Przestałem wali w ściane i poczułem jak ta osoba drży.

- proszę przestań robić sobie krzywdę. - usłyszałem jej cichy głos. - to już minęło prawda, już minęło. - dodała ciszej płacząc. Odwróciłem się nieco i zobaczyłem Lunę jak klęczy obok mnie i obejmuje.

- nie płacz maleńka - objąłem ją przytulając do siebie, zauważyłem że w sali jest Ugo z moimi rodzicami. - wszystko już będzie dobrze. - nadal tuliłem ją i głaskałem po głowie, musiała ześlizgnąć się z łóżka aby się do mnie dostać. Chwyciłem ją pod kolanami i wstałem kładąc ją na łóżku i przykrywając. - teraz muszę iść jeśli nie masz nic przeciwko to moja mama z tobą zostanie zgoda? - zapytałem widząc jak mama kiwa głową na zgodę i podchodzi do nas.

- ale wrócisz? - spytała patrząc na mnie ze łzami w oczach, a ja czujem się jak ostatni chuj, bo to prze mnie płakała. - odzież do niego tak. - dodała ciszej.

- tak idę do twojego ojca - odpowiedziałem głaskając ja po głowie i znów przepadałem. Jej włosy były takie miękkie i puchowe chyba znalazłem nowe ulubione zajęcie. - i tak wrócę obiecuję. - pocałowałem ją w głowę i ruszyłem w stronę drzwi. - wybacz Ugo za zniszczenia. - powiedziałem do lekarza, który wyszedł z nami.

- nie szkodzi rozumiem cię. - powiedział klepiąc mnie po ramieniu. - ale więcej tak nie rób. - dodał i ruszył w swoją stronę.

- to co synu do magazynu? - powiedział ojciec ruszając ze mną do wyjścia ze szpitala.

- czytasz mi w myślach tato. - odparłem kierując się do samochodu przy którym czekał Viktor, Daniel był w szpitalu pilnował Luny tak dla pewności. - mam sobie do pogadania z tym chujem. - dodałem.

Godzinę później byliśmy na miejscu kiedy ojciec przywiózł mnie tu poraz pierwszy cholernie się bałem. A teraz jest to miejsce mojej rozrywki, inni chodzą na siłownię aby odreagować albo biegają. Ja posiadam magazyn gdzie torturuje i zabijam. Przy wejściu jak zwykle stoi dwóch ludzi, którzy na nasz widok kiwają głową na powitanie. Dalej znajduje się coś na kształt kuchni i pokoje dla chłopaków, mogą tu spać kiedy jest więcej roboty j nie opłaca się jeździć w tą i spowrotem. Dalej pomieszczenia z prysznicami i pokojnie gdzie znajduje się broń od wyboru do koloru. Skręciłem w prawo gdzie przy drzwiach również stała dwójka ludzi, na dodatek czekał na nas mój brat. Nie wyglądał na szczęśliwego, a ja nie znałem powódu jego nastroju.

- Co tu robisz Gio? Miałeś być na spotkaniu. - powiedział ojciec jakim spotkaniu?

- I byłem, ale skończyło się szybciej niż myślałem. - powiedział - nie wiem skąd wziąłeś taką pustą idiotkę, ale nie chcę jej więcej widzieć na oczy. - wysyczał zły.

- czy dowiem się o co chodzi? - zapytałem dociągając marynarkę i podwinąłem rękawy szykując się do zabawy.

- już ci mówię braciszku - krzyknął Gio - nasz ojciec uznał, że skoro ty odmówiłem ponownego zamążpójścia to zasądził się na mnie! - lamentował dalej. - tą dziewucha jest głupia jak but i przerobiona w każdy możliwy sposób! Błagam tato zlituj się. - dodał spoglądając na staruszka.

- eh no dobrze niech ci będzie. - powiedział ojciec unosząc ręce w obronnym geście. - ale czas już na was, po za tym waszą matka zaczyna mówić coś o wnukach. - powiedział cicho, ale i tak go usłyszeliśmy. Jeszcze czego chociaż... Naszła mnie wizja Luny w ciąży siedzącej na tarasie w ogrodzie za domem. A przed nią na trawie bawiące się dzieci. Coś pięknego!

Nie mówiąc już nic weszliśmy do pokoju gdzie nie pachniało najlepiej. Ojciec Luny siedział przywiązany do krzesła, miał spuszczoną głowę chyba spał. Chwyciłem więc wiadro z zimną wodą i wylałem na niego. Od razu się obudził i zaczął rozglądać nie wiedząc co się dzieje.

- witaj śpiącą królewno! Mam nadzieję że noc w bagażniku i tu była relaksacyjna - zapytałem podchodząc do stołu z narzędziami do tortur.

- o co chodzi ja tylko grałem! - wrzasnął podobają wyszarpać ręce z lin.

- nie ty tylko twoja córka. - odparłem odwracając się do niego z maczetą. - powiedz mi jakim chujem trzeba być aby trzymać własne dziecko w piwnicy przez pięć miesięcy! - zapytałem robiąc nacięcie na jego twarzy.

Zamiast odpowiedzi usłyszałem tylko krzyk, miód na moje uszy. Porobiłem mu kilkanaście nacięć w różnych miejscach i o różnej głębokości. Następnie wszystkie dokładnie odkaziłem czystym spirytusem. A on wrzeszczał i błagał o litość tylko, że ja nie wiem co to takiego. Następnie młotkiem połamałem mu wszystkie palce kilka nawet odpadło, bo uderzałem za mocno w jednym miejscu. Później piłowałem mu zęby piłką aż się poszczał, następnie przywierciłem mu stopy do ziemi rozgrzanymi prętami. Na chwilę stracił przytomność więc znów został obudzony lodowatą wodą. Nie udało się więc wraz z bratem powiesiliśmy go pod sufit. Zdjęliśmy z niego ubrania wróciłem do stołu po bat.

Bat był zrobiony na zamówienie, był z grubych rzemieni końcówki natomiast były z metalowych chaczyku, które zdzierały skórę. Biorę zamach i uderzam go raz za razem, w końcu się budzi zdzierając sobie gardło. Kilkanaście batów później nie ma skóry na plecach i innych miejscach na ciele. W niektórych miejscach maer mięso jest poszarpane. Ściany dookoła są we krwi tak samo jak ja, a facet ledwo dycha. Rzucam bat na ziemię i obchodzę go oglądając swoje dzieło. Najprościej byłoby by sprzedać mu kulkę w łeb, ale on nie zasługuje na taką łaskę.

Ostatni raz podchodzę do stołu z zabawkami biorąc nóż myśliwski. Poszedłem do tego kawałka mięsa i zastanawiałem się co by tu zrobić. Ostatecznie zdecydowałem się na wypatroszenie. Wcześniej oczywiście nagrzałem nóż palnikiem do czerwoności. Nie słuchałem jego jęków, a właściwie to skrzeku wydobywającego się z jego zdartego gardła. Rozciąłem go od mostka aż do podbrzusza tak, że flaki z niego wyjwciały. Wylałem na niego resztę alkochoru co spowodowało u mnie drgawki albo to on sam się rzucał. Odrzuciłem nóż i chwyciłem jego jelita wpychać do ust aż się dławił. Resztą obwiazalego go całego jak choinkę lańcuchami i ruszyłem do wyjścia. Wychodząc nakazałem ludzią pilnującym drzwi, że mają poczekać jeszcze parę minut i zakopać go jeszcze żywego inaczej zajął jego miejsce.

Poszedłem szybko pod prysznic nie mogłem przecież pokazać się Lunie ujebana krwią jej ojca. Muszę się też dowiedzieć co z jej bratem, widziałem że gdy spała cały czas trzymała ramkę z ich zdjęciem. A przecież nie mógł od tak zaginąć na wojskowej misji. Czysty i przebrany ruszyłem do auta aby wrócić do niej. Do mojej Luny.

~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~§~

TADAM !!!

Proszę pamiętać o ⭐ i jakimś komentarzu nie pogniewam się 🥰  Miłe dnia wszystkim 💋




Czarny as, biała dama - gra o wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz