Po rozmowie z Mariusem Duncan postanowił na dobre zakończyć zwiedzanie miasta tego dnia. Wrócił więc do portu, gdzie zobaczył, że załoga nie skończyła jeszcze zaplanowanego na ten dzień rozładunku. Jak się później dowiedział od Marve, opóźnienie w rozładunku było dość duże, przez co musieli spędzić kilka dodatkowych dni w porcie.
Duncan, choć w teorii należał do załogi, od początku podróży nie kwapił się do pracy na statku, a reszta marynarzy zdawała się nie mieć z tym problemu. Większość z nich wolała żeby nie przeszkadzał im w pracy i skoncentrował się na hybrydach w dezbijskim porcie. W związku z tym Duncan zamiast pomagać w rozładunku, postanowił udać się na patrol.
Tego dnia w okolicy portu znalazło się jedynie kilka hybryd, z którymi Duncan szybko się rozprawił. Gdy jednak chciał już wracać, coś zwróciło jego uwagę. Mała, szeleszcząca postać przebiegła za jednym z zejść z plaży. Duncan szybkim ruchem dobył miecza i bezszelestnym krokiem podszedł do wyjścia. Wyszedł na ulicę. Na wprost niego stał wielopiętrowy budynek, prawdopodobnie będący niegdyś hotelem z widokiem na morze. Teraz po pokrytym zielenią wyjściu pożarowym wspinała się zwinnie dziewczyna w charakterystycznej kurtce. Na czwartym piętrze weszła do budynku przez okno. Duncan postanowił wejść za nią. Idąc po wejściu pożarowym starał się robić to jak najciszej, ale stary metal i tak trząsł się i skrzypiał. Gdy wszedł do środka, dziewczyna siedziała skulona w kącie, na czymś co wyglądało jak prowizoryczne łóżko zrobione z zapleśniałych palet, poduszek i kocy. Wyglądało to jakby dziewczyna chciała się schować w ciemnościach, z daleka od okien.
- Nie musisz się mnie bać, nic ci nie zrobię - powiedział spokojnie Duncan - Chciałem tylko zapytać o tego ochroniarza, Mariusa - mówił dalej, starając się brzmieć jak naj przyjemniej. Dziewczyna skuliła się w kącie jeszcze bardziej. - Chciałbym wiedzieć dlaczego cię z tamtąd wyganiał. - mowił dalej, powoli podchodząc bliżej. W końcu stanął mniej więcej dwa metry od dziewczynki, żeby móc się jej lepiej przyjrzeć. Dziewczyna miała brudne włosy i twarz, a jej ubrani były dość zużyte. Wyglądała na maksymalnie piętnaście lat. - Po prostu nigdzie wcześniej nie byłem w takim mieście jak Dezba i nie widziałem czegoś podobnego. U nas na kontynencie nie ma specjalnych, ochranianych dzielnic dla bogaczy, bo w większości miast po prostu nie ma bogaczy, więc ta dzielnica trochę mnie zdziwiła.
- Jesteś z kontynentu? - odezwała się w końcu dziewczyna.
- Tak.
- Jak się nazywasz?
- Duncan Duran.
- Powiedz mi Duncan, masz pieniądze?
- Jakieś mam, ale dlaczego pytasz? - zapytał zdziwiony.
- Każdy kto tu przypływa z kontynentu, jest albo marynarzem, albo ma pieniądze i chce z tamtąd uciec, albo chce z tamtąd uciec i zarobić pieniądze. Nie wyglądasz mi na marynarza. - odparła dziewczyna. Jej twarz była całkowicie pozbawiona emocji.
- Nie jestem marynarzem, chociaż do niego mi najbliżej. Przepłynąłem tu pomóc marynarzom zabijając hybrydy atakujące port.
- Słyszałam że pogromcami hybryd są tylko kobiety.
- To prawie prawda. Na razie jestem jedynym żyjącym mężczyzną należącym do bractwa.
- To w takim razie dlaczego nazywasz to bractwem? Czy bractwo nie powinno się składać z braci?
- Zapewne powinno, ale wydaje mi się że założyciele inaczej postrzegali znaczenie słowa "bractwo". Po pierwsze, oni sami byli właśnie braćmi i chyba wymyślili tę nazwę głównie z myślą o sobie. Po drugie, zawsze uczyli nas że "bractwo" oznacza po prostu dużą wspólnotę, działającą jak rodzina. - odpowiedział Duncan.
Dziewczyna zaczęła mu się przyglądać z zainteresowaniem, jakby ciekawiło ją to czy człowiek z kontynentu różni się czymś od człowieka z Dezby. Po dłuższej chwili powiedziała:
- Pytałeś o ochroniarza. Wyganiał mnie z tamtąd, bo ludzie którzy mieszkają w tej dzielnicy, nie lubią patrzeć na ludzi takich jak ja. To tyle. Nie ma za tym żadnej większej filozofii. - mówiąc to dziewczyna spojrzała w najbliższe okno. Było tam widać piękny widok na morze i zachodzące słońce. - Słońce jest już nisko. Powinieneś już iść. Moi rodzice zawsze mówią że to niebezpieczne być na zewnątrz po zmroku.
- W takim razie chyba pora na mnie. - odpowiedział Duncan. - Do zobaczenia - dodał wychodząc przez okno.
CZYTASZ
Świat Nocy
Science FictionŚwiat Nocy, to postapokaliptyczny, dystopijny świat, w którym prawo nie istnieje, a ludzkość sięgnęła dna. Każdy dzień jest tutaj walką o przetrwanie. W tym świecie bractwo Czarnych Lwów, to jedyna nadzieja.