13 - Why Do Fools Fall In Love

16 3 79
                                    


Mała informacja zanim zaczniemy. Zmieniłam trochę reakcję Davida Jones's na wyznanie Annabelle w 11 rozdziale. Siekierę pozostawmy jednak tylko w ramach żartu. Teraz ten fragment bardziej odzwierciedla ówczesny światopogląd na relacje damsko męskie i kwestię molestowania. (nie bijcie mnie ani ojca, tak było w tamtych latach, co poradzić). W telegraficznym skrócie ojciec był nieco bardziej opanowany, ale i srogi. Ale i tak wszystko skończyło się na tralalala między rodzicami.

Zaczynamy!


"I'm crazy for trying and crazy for crying

And I'm crazy for loving you"

Przede mną stał tęgi babochłop, o wielkiej, pyzatej gębie zakapiora, która bardziej przypominała model neandertalczyka z muzeum historii naturalnej niż współczesnego człowieka. I dałabym sobie rękę uciąć, że ta monobrewa dziewucha przypominająca bandytkę miała na imię Helga. Gdyby ktoś pociągnął mnie za to do odpowiedzialności, nie miałabym ręki.

– Przepraszam – powiedziała grubym, niskim głosem, a w moich uszach zabrzmiało to bardziej jak "zejdź mi z drogi". Natychmiast się przesunęłam dając jej dostęp do cumy i zrobiło mi się słabo na samą myśl, że miałabym się z nią ścigać. A jeszcze parę dni temu miałam w sobie tyle energii i motywacji.

W Bostonie żeglowaliśmy jak mistrzowie świata. Wygraliśmy z klubem z Harvardu, który znany jest przecież na całym świecie z robienia wszystkiego najlepiej. Założę się, że gdyby ktoś zorganizował międzynarodowy konkurs w spluwaniu, też byliby w nim najlepsi. A mimo to pokonaliśmy ich zarówno w zawodach indywidualnych jak i w dwójkach oraz zespołach. Tymczasem ja truchlałam przed jedną dziewczyną.

– Stresujesz się? – Podszedł do mnie Johny, gdy przygotowywałam swoją żaglówkę do wypłynięcia. Kiwnęłam głową i popatrzyłam na niego z desperacją. Jak nigdy dotąd potrzebowałam, żeby powiedział mi coś mądrego. – Pomyśl o czymś przyjemnym – odparł i uśmiechnął się figlarnie. Natychmiast się zarumieniłam, bo pomyślałam sobie o tym, jak chwycił mnie za rękę w parku, a potem pod moim domem i jak siedziałam na motorze wtulona w jego plecy. O dziwo, pomogło. Nabrałam dziwnego przeświadczenia – wiedziałam, że to idiotyczne – że jeśli wygram ten wyścig, a nawet nie, jeśli dam z siebie wszystko w tym wyścigu, to zyskam uznanie i podziw Johna. I jakkolwiek płytka i niebezpieczna była ta motywacja, wystarczyła.

Wystartowaliśmy w wyścigu przez niespokojne, wzburzone morze. Łódź podskakiwała na falach tak mocno, że czułam, że przez kolejny tydzień nie mogłabym siedzieć, bo miałabym tak obity tyłek. Ale nie poddawałam się i szybko objęłam prowadzenie. W czołówce znaleźliśmy się ja, Johny, i o zgrozo, "Helga". Nadęła się, a twarz poczerwieniała jej z wysiłku. Wyglądała jak zaprzężony do wozu wół. Znów zestresowałam się jej obecnością, ale Johny jednym gwizdnięciem szybko sprowadził moje myśli na właściwe tory. Jak on to robił, że zawsze wiedział, co chodziło mi po głowie? Duch Święty go oświecił, czy jak?

Zebrałam się w sobie i zrobiłam wszystko, żeby wyprzedzić tę babę. Nie byłam w tym sama, bo Johny też pomagał mi ją spowolnić. W końcu, wspólnymi siłami udało nam się zabrać jej wiatr i byliśmy już tylko my. Przez chwilę płynęliśmy równo, patrząc na siebie z uznaniem dla pięknej pracy zespołowej.

– Nie osiadaj jeszcze na laurach, to nie koniec! – krzyknął Johny i zaczął mnie wyprzedzać. O nie! Nie mogłam mu na to pozwolić. W tym momencie zaczął się najbardziej zażarty wyścig. Nikt inny nie wjeżdżał mi na ambicję tak bardzo jak Johny i nie mogłam z nim przegrać. To była kwestia najwyższego honoru.

Ma PetiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz