18 - And Then He Kissed Me

25 3 102
                                    

"I thought I could finally find true love."

"Myślałam, że w końcu udało mi się znaleźć prawdziwą miłość."

 Zimowe dni, spędzone przy kominku z książkami i herbatą imbirową, przeleciały mi przez palce. Po niemalże zawaleniu egzaminów z matematyki rodzice poprosili Lyndona, żeby udzielał mi korepetycji z tego oraz innych przedmiotów też. Z początku nie podobał mi się ten pomysł, bo czułam przed nim upokorzenie. Nie chciałam, żeby wiedział, że z matmy ledwo wyszłam na dostateczny, podczas gdy aspirowałam na przyszłą kierowniczkę w firmie. Jak miałbym ją niby prowadzić nie radząc sobie z funkcjami? Jednak szybko mi się spodobało, bo okazało się, że z jego pomocą te wszystkie obliczenia nie były już takie straszne i trudne. Zawsze tłumaczył mi wszystko na życiowych przykładach nawiązujących do działalności firmy lub sposobu działania samochodów i na wiosnę miałam już dużo lepsze wyniki. Naprawdę byłam mu wdzięczna, że poświęcił mi tyle czasu.

– Dostałam A! – wykrzyknęłam chwaląc się sprawdzianem.

– Gratulacje! Wiedziałem, że sobie poradzisz – odpowiedział z entuzjazmem. Kiedy się tak uśmiechał, biło od niego jakieś ciepło, które zapraszało, żeby się przytulić. Nie mogąc się oprzeć, przypadłam mu do piersi i uścisnęłam go mocno.

– To dzięki tobie. Byłeś taki cierpliwy. Dziękuję, że we mnie uwierzyłeś.

To było dla mnie naprawdę cenne, że nie uznał mnie za przypadek beznadziejny akurat wtedy, gdy sama źle o sobie myślałam. Byłam zła na siebie, że nie postarałam się bardziej, bo wiedziałam, że mogłam. Rywalizowanie z Eve co raz bardziej wykańczało mnie psychicznie, bo ciągle musiałam w szkole udawać, co było niesamowicie męczące. Widziałam jak powoli się od siebie oddalałyśmy, jak stopniowo odsuwała ode mnie Peggy. Miałam wrażenie, że nie ważne, jak bardzo bym się starała, nigdy bym jej nie dorównała seksapilem i błyskotliwością w gadce. A ta złość wrzucała mnie w zamknięte koło, bo przestałam wierzyć, że moje starania dokądkolwiek mnie zaprowadzą. Zaczęłam wątpić, czy w ogóle byłam jeszcze coś warta. Ale wtedy Lyndon był przy mnie i mnie dopingował.

Kiedyś zwierzyłam mu się ze swoich obaw. Ubrudziłam się długopisem na twarzy, a on delikatnie starł ślad z mojego policzka, razem z podkładem, różem i pudrem. Zawstydziłam się, a on to zauważył.

– Wyglądasz na zmęczoną – stwierdził zmartwiony.

– Bo jestem. Mam dość martwienia się, czy stanę się wrogiem Eve, a może już się stałam i co z tego wyniknie.

– To tamta natrętna brunetka z lodowiska? – dopytał, na co prychnęłam lekko rozbawiona. Już samo to, że był ktoś, kto źle na nią patrzył, sprawiało mi cichą przyjemność.

– Tak, to ona.

– Więc to o to chodzi. Cały czas zachodziłem w głowę skąd tak naprawdę u ciebie ta cała przemiana. Annabelle, tak szczerze, naprawdę ładnie wyglądasz, gdy się cała wystroisz, ale nie powinnaś się aż tak bardzo przejmować wyglądem.

– I mówi to ktoś, za kim szalały dziewczyny na studiach – wyrzuciłam mu.

– Bardziej niż wyglądem urzekałem je swoją tajemniczością, ale nie to chciałem powiedzieć. Nie uważam, że musisz się do niej upodabniać, żeby ludzie cię lubili. Wręcz przeciwnie, sądzę, że masz w sobie znacznie więcej uroku, gdy jesteś po prostu sobą. Jesteś naprawdę wspaniała, więc czemu chcesz to zaprzepaścić?

Przez chwilę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy próbując się nawzajem zrozumieć, jak gdyby wniknąć do swoich dusz. Ale to ciepło w jego słowach i poczucie bliskości bijące od jego spojrzenia szybko mnie stremowało i odwróciłam wzrok. Jakkolwiek pięknie to brzmiało, nie wierzyłam, że powrócenie do dawnej mnie wyjdzie mi na dobre. Najbardziej bałam się, wszakże, bycia ponownie wytykaną palcami. Więc dalej udawałam pustą lalkę czując, jak rzeczywiście pustoszeję. Aż do wiosny.

Ma PetiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz