Minęło 16 dni odkąd przyniosłem kwiatuszka do kliniki. Postanowiłem, że zostaniemy tu dopóki się nie wybudzić. Zofia przynosi mi jedzenie i czyste ubrania.
Watacha jest pod kontrolą Matt'a. Przyjaciel codziennie przychodzi wieczorem zdać raport. Narazie nic ciekawego w sforze się nie dzieje. Z tego co wiem, kilka rodzin z osobnych domów proszą o drobne remonty.Wychodzę właśnie z łazienki umyty i przebrany w czyste ubrania. Gdy idę w stronę łóżka zatrzymuje mnie cichy szelest. Rozglądam się zaalarmowany ale nic w sali się zmieniło. Kieruję wzrok na dziewczynę , skanuje jej ciało wzrokiem i widzę jak porusza delikatne dłonią. Szybkim krokiem dochodzę do mate. Łapię ją za dłoń i całuje ją w głowę.
- Już niedługo mój kwiatuszku. Ze mną i naszą sforą bedzesz bezpieczna. - mówię pewnie.
- Jeszcze nie mówiłem wilkom o tobie, ale raczej coś przeczuwają. - głęboko wzdycham.Gdy tylko się obudzi głoszę zebranie wszystkich wilków. W moim stadzie jest ich 120 plus kilka nienarodzony szczeniąt. Jeśli ktoś chce może mieć mieszkanie w domu pobocznym jednak duża część wilków woli osobne domki. Nasza osada znajduję się głęboko w lesie z dala od miast innych istot.
Mamy blisko rzeki, jeziora. Zwierzyny też jest pełno.
Rzadko zdarza się, że musimy jeździć na bazar na teren nautralny, gdzie można kupić dosłownie wszystko.- Jesteś taka piękna - patrzę w jej twarz. Jest delikatna, kobieca.
- nie mogę się doczekać, aż usłyszę twój głos kwiatuszku.- Zofio- wołam omegę w myślach. - możesz do nas przyjść.
Polubiłem obecność omegi, chociaż nikomu się do tego nie przyznam. Gdy chce odpocząć, Zofia zawszę przesiaduje przy Lunie. Słyszę wtedy jak wilczyca cicho szepcze do mojej mate i opowiada jej o sforze.
- Jestem Alfo.. - skina głową
- przyniosłam dla ciebie kolację. - trzyma w rękach talerz ze stosem kanapek.W ciszy zjadam kolację. Najedzony robię miejsce dla dziewczyny a sam kładę się na kanapę, którą wniósł mój Beta.
- Witaj Luno. Dziś był naprawdę piękny dzień, Heder urodziły się bliźniaki. Są takie urocze. Chłopiec będzie silnym Betą, natomiast dziewczynka po mamie została Gammą.- opowiada, a ja słuchając kobiety zasypiam.
- Aflo! Wstawaj!.. - słyszę zbyt głośne wołanie Zofii. Mimowolnie wydobywam z siebie groźnie warczenie.
- Zofio.. - mówię groźne - Czy stało się coś ważnego, że postanowiła mnie obudzić?
- Wybacz mi mój Alfo. Spójrz na Lunę. Proszę.
Kieruję wzrok w stronę łóżka. Drobna kobieta przestraszona rozgląda się dookoła. Wstaję i podchodzę do niej a ta przerażona wciska się w ścianę.
- Nie bój się mnie kwiatuszku- mówię delikatne , starając się powstrzymać wilka przed rzuceniem się w jej stronę ze szczęścia.
Nie przejmując się omegą, która ma łzy w oczach mówię dalej łagodne
- Jestem Olivier, nie skrzywdzę cię.Dziewczyna nie patrzy w moją stronę, na mój głos zaciska mocno oczy. Mój wilk skomle na ten widok.
- Kwiatuszku zostawię cię na chwilę z Zofią.- delikatne gładzie jej dłoń moją i szybo wychodzę przeczuwając, że moja obecność może pogorszyć sytuację..
Siadam na fotel w gabinecie , przecieram zmęczoną twarz dłońmi.
- Zwołuję zebranie na placu głównym za 5 minut. - Mówię telepatyczne do wszystkich wilków oprócz Zofii.
CZYTASZ
Skrzywdzona Luna
WerewolfOlivier, Alfa watachy znajduje przeznaczoną w krytycznym stanie. Dziewczyna budzi się ze śpiączki i nie pamięta kim jest. Ciekawe jak potoczą się ich losy.. _______________________________________ Opowiadanie pisane głównie oczami Alfy. _____...