-14- Alfa

64 4 0
                                    

Budzę się gdy pierwsze promienie słońca dostają się przez okno. Leżę z przymkniętymi oczami i wciągam ten zniewalający zapach mojego kwiatuszka.
Dzisiaj nie mam ważnych spraw do załatwienia, więc postanowiłem spędzić dzisiejszy dzień u boku mate. Idę tylko umyć zęby i twarzy. Wciągam jeszcze na siebie szare dresy.

Leżąc na boku obserwuje buzię mojego kwiatuszka. Wygląda tak spokojniej, chociaż wiem, że to tylko powłoka. W środku bardzo cierpi.
Zastanawiam się czy będzie nam dane mieć kiedyś dzieci. Ciekawe czy kiedykolwiek  o nich myślała. Wszystkie ciąże  kobiety będą zagrożone, może nie donosić przez uszkodzoną macice.
Nie muszę się martwić, że kiedy mnie zabraknie, stado zostanie bez Alfy. Nikt się nie rodzi z rangą Alfy, dlatego przywództwo nie jest dziedziczne. Najsilniejsze wilki toczą krwawy pojedynek. Zwycięzca otrzymuje miano Alfy i zostaje przywódcą.

Ktoś postanowił zaburzyć mój spokój.
Idę otworzy drzwi w które, bez przerwy ktoś puka.  Gdy uchylam drzwi widzę Matyldę. Bezwstydnie jeździ wzrokiem po  moim nagim torsie   przegryzając usta.

- Czego chcesz- pytam niemiło.

- Tak się zastanawiałam, musisz mieć naprawdę dużą ochotę na co nieco, skoro twoja jest niedysponowana, że tak powiem- przeciska się przez drzwi i kieruje się w stronę salonu kręcąc biodrami.

Jest ubrana w obcisły top odsłaniający brzuch i ledwo zakrywający piersi a na dupe ma wciągnięty skrawałek materiału imitujący spódniczkę.
Rozsiada się na moim fotelu i  szeroko rozsuwa  nogi. Widze jej nagą, gładką cipke, ponieważ nie ubrała bielizny. Między pośladkami błyszczy się różowy diamencik korka analnego.
Powoli do niej podchodzę skanując jej ciało

- Skąd pomysł, że mam ochotę na seks i, że zaliczę właśnie ciebie?- mówię niskim tonem. Staję przed nią.

- Zawsze lubiłeś mnie pieprzyć.- Dociskam kolano do jej ciepłej  cipki i nachylam się nad nią.

- Może kiedyś, różnica jest taka, że teraz znalazłem Mate. - odsuwam się o krok.

- Olivier  nie daj się prosić.- stęka - nie powiem nikomu. Możemy mieć układ.

Łapie ją za szyję i podnoszę. Dalej ją trzymając idę w stronę ściany i ją do niej dociskam. Nachylam się, ona myśląc, że chce ją pocałował dźwiga głowę i rozchyla usta. Szarpie jej szyję w bok mocno ściskając. Szepcze jej do ucha gdy próbuję zaczerpnąć głębszy oddech.

- Spierdalaj kurewko. - otwieram drzwi wolną ręką.   Wyrzucam kobietę przez nie a ta upada na kolana. Zamykam je trzaskając. Mam nadzieję, że zrozumie przekaz. Muszę iść zmyć z siebie ten  denerwujący zapach wilczycy.

Niewiem kiedy zleciał cały dzień. Praktyczne cały czas siedziałem w pokuju przy mate z nadzieją, że się obudzi. Wieczorem kładę się do łóżka i zasypiam otulony zapachem konwalii i lasu.

Skrzywdzona Luna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz