ROZDZIAŁ 25

4 2 1
                                    

Słuchając ich rozmowy na temat mojego ojca, czułam, jak serce mi się zaciska. Każde słowo, które padało z ich ust, zdawało się wbijać mi szpilki w pierś. Starając się nie wydawać dźwięków, słuchałam dalej, ale w środku byłam cała wstrząśnięta.

Nie mogłam zrozumieć, dlaczego ukrywali przede mną tyle szczegółów. Teraz, gdy usłyszałam o rzeczach, o których nie miałam pojęcia, poczułam się oszukana i zaniedbana. Dlaczego ukrywali przede mną prawdę? Czy byłam za słaba, by to znieść? Czy może uważali, że lepiej dla mnie będzie nie wiedzieć?

Właściwie to się rozpadłam. Wszystko, co trzymało mnie w ryzach, zaczęło się kruszyć. Każde ich słowo było jak zimny prysznic, który obnażał przede mną mroczne aspekty, które wcześniej były skrywane. Chciało mi się płakać z bezsilności i złości. Czułam, że moje serce jest rozdarte na kawałki. W każdej chwili byłam gotowa na to, by wybuchnąć i wykrzyczeć, jak bardzo czuję się zdradzona. Czułam się, jakbym straciła część siebie, a w zamian otrzymała tylko ból i pytania bez odpowiedzi.

-Nie możemy jej o tym powiedzieć. -usłyszałam zduszony głos Winstona. Wiedząc, że stał tyłem, lekko uchyliłam drzwi i stanęłam w progu. Thomas i Angelo, natychmiast skierowali spojrzenia na mnie. Nie wiedzieli co zrobić, stali przez kilka chwil w ciszy.

-Chyba już nie będziesz musiał tego ukrywać. -powiedział Thomas.

-O czym ty pierdo.... -zaczął Winston, kiedy się obrócił jego wzrok utkwił we mnie. Milczał. Czekałam chociaż na jedno słowo, ale on milczał.

Nie wiedziałam, czy grać głupią i udać, że tego nie słyszałam. Czy może uciec. Stać. Powiedzieć coś. Stałam. Nie mogłam się ruszyć. Nie chciałam na niego patrzeć. Nie chciałam patrzeć na nich wszystkich. Czułam odrażający ból i obrzydzenie, że osoba, która stała się częścią mojego życia i zawładnęła nim, mogła teraz stać i patrzeć mi w oczy, nie czując się ani trochę winnym. Jednak zapomniałam, że mam do czynienia z Winstonem Michaelem Walkerem. Kimś, kto nie znał granic, kimś kto mógł stracić kontrolę w najbardziej nieprzewidywalnym człowiekiem.

On cię tylko zniszczy...

Musisz mi zaufać.

I właśnie te słowa spośród wielu innych dotarły do mnie. Zaufać. Zaufać człowiekowi, który ukrywa przede mną wszystko.

Zrobiłam krok w tył, kręcąc głową. Nie mogłam dopuścić do siebie prawdy. Winston stał w miejscu, jednak miałam cichą nadzieję, że może zaraz coś zrobi. Do moich oczu napływało coraz więcej łez. Moje serce biło, jak oszalałe, a złość z każdą chwilą narastała w moim wnętrzu, tworząc gorącą fale ciepła, która uderzała we mnie z impetem. Czułam, jak tracę kontrolę nad swoimi emocjami, których nie chciałam pokazać, ale były one silniejsze ode mnie. Winston zbladł i chyba po raz pierwszy widziałam go takiego. Po raz pierwszy poszło coś nie po jego myśli.

-Elizabeth.. Stój. -powiedział stanowczym tonem. Znów był zimny, pokazywał prawdziwego siebie. -Zostań.

-I co zamierzasz zrobić! -podniosłam głos. -Zamierzasz mi wciskać kłamstwa?

W tej chwili, jego bracia milczeli, wymieniając między sobą nerwowe spojrzenia, jakby zastanawiali się, jak zareagować czy próbować interweniować, czy może lepiej milczeć. Ich bezsilne spojrzenia tylko podsycały moją frustrację

-„Nie widzę powodu, dla którego miałbym się tłumaczyć. Jeśli masz ochotę się wściekać, proszę bardzo."

-Serio?! -zamrugałam. Myślałam, że się przesłyszałam. - Jesteś po prostu żałosny!" - Krzyknęłam, czując, jak każde słowo wyrywa się z mojego wnętrza niczym sztylet. Moje łzy były nie do powstrzymania, a jego bezduszność tylko potęgowała ból, sprawiając, że każda minuta czuła się jak wieczność.

AFFECTIONWhere stories live. Discover now