ROZDZIAŁ 5

8 2 0
                                    


Stałem przy barze, obserwując tłum tańczących ludzi. Byłem tutaj nie z powodu miłości do muzyki, ale żeby pilnować interesów. Jako właściciel klubu, musiałem dbać o to, aby wszystko przebiegało bez zakłóceń. Śledziły każdy ruch w pomieszczeniu, oceniając, analizując, planując.

Czuł się pewnie i spokojnie, jak zawsze. Jednak, kiedy mój wzrok padł na jedną z tańczących dziewczyn, coś we mnie zadrżało. Elizabeth Lavire. Była młodą kobietą, jej ruchy były pełne gracji i energii. Jej oczy lśniły w rytm świateł, a uśmiech, choć subtelny, wydawał się rozjaśniać całą salę. Jej włosy falowały wokół twarzy, a ciało poruszało się w idealnym zestrojeniu z muzyką.

Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Była jak bogini wśród śmiertelników, zjawiskowa i nieuchwytna. Jej obecność przyciągała mnie, choć nie rozumiałem, dlaczego. Byłem człowiekiem, który miał kontrolę nad swoim życiem i emocjami, ale teraz czułem, że tracę grunt pod nogami. Patrzyłem na nią, starając się zrozumieć, co takiego w niej jest, co mnie tak mocno przyciąga.

Moje myśli były pełne sprzeczności. Z jednej strony czułem, że powinienem trzymać się z dala, nie pozwolić sobie na słabość. Słabość to grzech. Przez słabość ludzie popełniali błędy, a ja nie mogłem sobie na to pozwolić.

W tym świecie słabość była czymś, na co nie mogłem sobie pozwolić. Była to luka w pancerzu, którą przeciwnik mógł wykorzystać, chwila nieuwagi, która mogła prowadzić do katastrofalnych skutków. W każdym aspekcie swojego życia dążyłem do perfekcji, do bezwzględnej kontroli nad sobą i otaczającą mnie rzeczywistością. Wiedziałem, że słabość prowadzi do błędów, a błędy nieuchronnie pociągają za sobą konsekwencje.

Konsekwencje błędów były jak ciemne chmury zbierające się na horyzoncie. Mogły być odległe, niepozorne, ale zawsze nadciągały, przynosząc burzę, której nie dało się uniknąć. Wiedziałem, że każdy krok w niewłaściwą stronę mógł prowadzić do upadku. Każda nieprzemyślana decyzja mogła wywołać lawinę zdarzeń, których nie dało się powstrzymać.

Dlatego starałem się trzymać z dala od wszystkiego, co mogło mnie osłabić. Ale od niej nie mogłem. Starałem się unikać sytuacji, w których mógłbym popełnić błąd. W świecie pełnym intryg i zagrożeń musiałem być nieustannie czujny, musiałem działać z precyzją i rozwagą.

Patrzył na Elizabeth, wiedząc, że pozwolenie sobie na słabość wobec niej mogło być początkiem mojego końca.

Ale z drugiej strony, każda sekunda, którą spędzałem na jej obserwowaniu, wciągała mnie coraz głębiej. Jej ruchy, jej uśmiech, jej oczy – wszystko to zdawało się być stworzone, aby mnie uwieść.

Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, poczułem dziwne ukłucie w sercu. Było to uczucie, którego dawno nie doświadczyłem. Jej oczy były głębokie i przenikliwe, jakby zaglądała w głąb mojej duszy. Czułem, że widzi we mnie więcej, niż ktokolwiek inny kiedykolwiek widział. To spojrzenie sprawiło, że czułem się nagi i bezbronny, a jednocześnie fascynowało mnie to i przyciągało.

Zaciągnąłem się głęboko powietrzem, próbując uspokoić bijące serce. Musiałem się skupić. Miałem zadania do wykonania, a emocje były ostatnią rzeczą, na którą mogłem sobie pozwolić. Oderwałem wzrok od dziewczyny i ruszyłem w stronę tylnego wyjścia. 

AFFECTIONWhere stories live. Discover now