HARRY POV:

Po udanym weekendzie wróciłem do rzeczywistości, która nagle wydawała się szaro-bura. Moi ludzie powiadomili mnie, że odnaleźli cel i teraz czekali na dalsze instrukcje. W nocy miałem wyruszyć z nimi do miejsca, gdzie ich ukryli. Pragnąłem mieć to już za sobą. Myśl o nadchodzącej zemście wciąż wywoływała uśmiech na mojej twarzy, a jej słodki smak zdawał się być coraz bliżej.

Opowiadałem właśnie siostrze o weekendzie spędzonym z Dianą, a ona wydawała się zachwycona. Uwielbiała słuchać moich opowieści o randkach i spotkaniach z księżniczką, a przez chwilę nawet pomyślałem, że może mieć obsesję na jej punkcie. Jej zainteresowanie było tak intensywne, że niemal zdawało się, że każde moje słowo wywołuje u niej entuzjazm tak jakby tam była razem z nami.

~•~

Noc zbliżała się nieubłaganie, a ja nie mogłem się już doczekać. Tak długo ostrzyłem sobie hak na całą tę bandę, a teraz wszystko miało się spełnić. Czułem, jak napięcie rośnie z każdą chwilą, a smak zemsty, na który czekałem, zbliżał się coraz bardziej.

Byłem już spóźniony, ale zrobiłem to celowo. Wiedziałem, że to dodatkowo podsyci napięcie wśród piratów, którzy czekali już na miejscu.
Gdy dotarłem do wyznaczonego miejsca, moje nozdrza od razu uderzył zapach stęchlizny, kurzu i starości — typowy dla starych budynków. Atmosfera była ciężka, a powietrze wydawało się zastałe, wypełnione aromatem śmierci.

Moim oczom ukazała się dwójka przerażonych mężczyzn, lekko przeczołganych, ale nie zbyt mocno. Nachyliłem się nad nimi z uśmiechem, który zdradzał pewność siebie i zadowolenie z nadchodzącego rozrachunku.

- Mam nadzieję, że dobrze was traktowali. – Zaśmiałem się ironicznie, patrząc na nich, gdy uciekali wzrokiem. - Nie chcecie ze mną pogadać? – Zapytałem z udawanym smutkiem, trzymając jednego z nich za włosy, aby mógł zobaczyć gniew w moich oczach.

- Lucas się o tym dowie. – Zagroził drugi, na co ja głośno się roześmiałem, odrzucając głowę  mężczyzny, którego przed chwilą trzymałem za włosy.

- Oh, myślicie, że będzie za wami płakał? – Znów się zaśmiałem, udając, że wycieram łzę. - On zabił waszego kolegę. – Warknąłem, przybierając poważniejszy ton.

Na mój komentarz spojrzeli na siebie zdziwieni, nie dowierzając w to, co usłyszeli.

-Teraz powiecie mi co robiliście Dianie.- zarzadalem sprawdzając ostrość swojego haka.

- Teraz powiecie mi, co robiliście Dianie. – Zażądałem, sprawdzając ostrość swojego haka.

Myśląc, że tym sposobem się obronią, zaczęli szczegółowo opisywać, co działo się przez te diabelskie dwa tygodnie. Ich relacje były gorsze niż opowieści o potworach. Gdy opowiadali o torturach, widziałem cień uśmiechu na ich twarzach. Byli psychopatami, pozbawionymi sumienia, a ja musiałem odrzucić swoje własne, aby móc z nimi rozmawiać.

Kiedy zdradzili, że raz musieli ją reanimować, myślałem, że wybuchnę z wściekłości. Musiałem jednak zachować zimną krew, by skutecznie wymierzyć sprawiedliwość.

- ...Ale to wszystko było z rozkazu Luca! – Bronił się mężczyzna, kończąc przerażającą relację.

- Prawie zabiliście niewinną osobę. – Warknąłem wściekle. - I myślicie, że usprawiedliwia was to, że ten śmieć wam kazał? – Zapytałem, patrząc na nich gniewnie z zaciśniętymi pięściami.

Oni spojrzeli na siebie, jakby to, co mówię, nie robiło na nich większego wrażenia, co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. Odwróciłem się w stronę moich ludzi z szyderczym uśmiechem.

- Proszę, możecie się z nimi zabawić. – Oznajmiłem z uśmiechem, wyciągając ręce w górę. Oni zareagowali jak dzieci na nową zabawkę. - Macie zostawić ich przy życiu. Ja chcę z nimi skończyć. Chcę, żeby ich ostatnim wspomnieniem byłem ja. – Warknąłem ostrzegawczo. Zrozumieli natychmiast.

Nie zdążyłem się jeszcze dobrze odsunąć, gdy za moimi plecami rozległy się głośne krzyki i błagania o litość. Ich wołania o miłosierdzie były pełne przerażenia i rozpaczy, ale dla mnie były tylko dźwiękiem, który wzmacniał determinację. Oni nigdy nie znali litości, a ja nie miałem zamiaru jej zaznać teraz. Delikatnie bujałem się w rytm ich skomlenia, jakby to była melodia, która mnie uspokaja.

Gdy zauważyłem, że ich wrzaski słabną, kazałem piratom zakończyć swoje działania. Czułem się jak na scenie, jak główny bohater, który właśnie miał zakończyć ostatni akt, wymierzając sprawiedliwość. Każdy moment był jak część teatralnego spektaklu, a ja stałem się centralnym punktem, który miał dopełnić swoją rolę.

- Zlituj się... – Skomlał jeden z nich, gdy nachyliłem się bliżej. - Proszę... – Dodał cicho, łamiącym się głosem. Na jego błagania prychnąłem śmiechem, nie czując ani krzty współczucia.

Ich twarze były wykręcone w bólu, całe zalane szkarłatnym płynem. Nie było ani jednego miejsca na ich ciałach bez rany. Powyrywane paznokcie leżały wokół nich, a kości przebijały ich skóry, odsłaniając brutalną rzeczywistość ich działań.

- Wy nie znaliście litości. – Warknąłem cicho, a następnie dałem znak grupie, by postawili jednego naprzeciwko drugiego. Chciałem, żeby oboje widzieli, jak ich towarzysz kona w agonii.

Spojrzałem jednemu z nich głęboko w oczy, szeroko się uśmiechając w sposób niemal psychotyczny. Złapałem go za włosy, a następnie wbiłem hak w jego gardło, tak że cały się w nim zatopił. Z drugim zrobiłem dokładnie to samo, nie pozostawiając żadnych wątpliwości co do mojej złości.

Dźwięki duszących się krwią mężczyzn wypełniły pomieszczenie, a ja z ulgą odwróciłem się do swojej grupy, wzdychając głęboko z uśmiechem.
Gdy wszystko było już po wszystkim, spojrzałem na ich martwe ciała po raz ostatni.

- Zróbcie coś z tym całym syfem. – Rozkazałem, wycierając hak w chusteczkę, po czym wyszedłem z pomieszczenia.

Gdy wyszedłem z budynku, czułem się potężny niczym Bóg. Nie miałem wyrzutów sumienia; gdyby sytuacja miała się powtórzyć, nie miałbym oporów, by zrobić to jeszcze raz. Chociaż przez chwilę się wahałem, przypominając sobie, co mogłaby powiedzieć Diana, gdyby tu była, ostatecznie zepchnąłem te myśli na bok. Diana nie była obecna, a ja musiałem wymierzyć sprawiedliwość, zwłaszcza że ona znów nic nie pamiętała.

Zadowolony ruszyłem w stronę statku. Po drodze zajrzałem do kuchni, by coś przekąsić, gdy nagle za mną rozległy się ciche kroki. Odwróciłem się.

- Nie śpisz jeszcze? – Zapytałem, spoglądając na siostrę.

- Nie mogę spać. – Odpowiedziała, jej głos brzmiał zachrypnięcie, jakby dopiero się obudziła.

- Chcesz żelka? – Zapytałem, wyciągając paczkę miśków w jej stronę.

- Przyszłam tylko po wodę. – Odparła, podchodząc do stołu i nalewając wodę do szklanki.

Po pożegnaniu się z siostrą wróciłem do kajuty i położyłem się spać, zmęczony całym tym szaleństwem.

~•~

Za nami kolejny rozdział.
Nie wiem, dlaczego pisanie brutalnych scen przychodzi mi łatwiej niż erotycznych.

Miłego dnia/wieczoru!💗

Miłego dnia/wieczoru!💗

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Zatoka Spadających Gwiazd - Harry HookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz