Evelyn z każdym kolejnym zakątkiem sypialni cmokała z niezadowoleniem i kręciła głową. Ewander natomiast dość szybko zebrał całkiem sporą kupkę przedmiotów, które mogłyby przydać się Fortusowi. Największą część leżącej na łóżku kupki stanowiły notatki. Całe stosy zeszytów i powyrywanych kartek, niektóre starannie prowadzone, inne wypełnione niemal niezdatnymi do rozczytania bazgrołami. Wszystkie jednak zawierały cyferki i niezrozumiałe znaki, które najprawdopodobniej należały do języka programowania.
Po dobrej godzinie nie została już żadna nieprzeszukana przestrzeń oprócz miejsc, w których Monstre składował ubrania. Ewander stanął w pewnej odległości od odłożonych miejsc i zagryzł wargę. Jak miał wynieść to wszystko tuż pod nosem swojej szefowej?
Musiał zrobić to przy tej okazji, bo wiedział, że nie będzie żadnej innej. Evelyn, towarzysząc mu tutaj, postawiła jasną granicę — chętnie zaangażuje go w poszukiwania, ale nie pożyczyłaby mu kluczy do mieszkania swojego siostrzeńca. Rozumiał to i szanował. Już i tak przesadzili z naruszaniem prywatności zaginionego. Nie znaczyło to jednak, że takie podejście było mu na rękę.
— Ewa, co te wszystkie rzeczy robią na łóżku? — Kobieta wróciła właśnie z krótkiego wypadu do toalety i skrzyżowała ramiona. — Jak ty to teraz odłożysz na miejsce?
Gdyby chociaż zamierzał to zrobić, byłoby znacznie łatwiej. Odwrócił się do Evelyn i schował ręce do kieszeni spodni, by ukryć drżenie palców.
— No właśnie... Właśnie wolałbym na razie ich nie odkładać — mruknął. Na pytające spojrzenie szefowej wziął głęboki oddech. — Chodzi o to, że... Chyba dałbym radę coś znaleźć, gdybym miał więcej czasu na przeanalizowanie tego wszystkiego.
Nadzieja, że wraz z tymi słowami część ciężaru z jego ramion spadnie, wyparowała, zastąpiona uczuciem jeszcze głębszego przytłoczenia. Zagłębiał się w swoje okrutne, niesprawiedliwe kłamstwo. Tymczasem Evelyn zmarszczyła brwi. Spojrzała to na swojego towarzysza, to na stos prywatnych rzeczy Monstre.
— Nie podoba mi się ten pomysł — odparła w końcu. Ewander przymknął oczy. Właśnie takiej reakcji się spodziewał.
— Proszę... — jęknął. W głowie szukał najlepszych możliwych słów, a jednocześnie walczył z wielką ścianą sumienia. Powinien odwołać się do seriali i książek kryminalnych, jakie z zapałem poznawał? A może powiedzieć, że zaginionemu to nie zaszkodzi, a jedynie pomoże? — Słuchaj, tam na pewno znajdzie się coś...
— Ewander.
To jedno słowo wystarczyło, żeby wszystkie jego rozważania obróciły się w pył.
— Tak?
Kobieta westchnęła, rozłożyła ręce. Dała sobie chwilę do namysłu, zanim położyła dłonie na ramionach Ewandera i zadarła brodę, by nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Miała takie samo spojrzenie, co Monstre. Gdy bursztynowa barwa ich oczu ciemniała do odcieni czekolady, wydawały się wywiercać dziurę w duszy drugiej osoby. Tylko, w przeciwieństwie do niego, wiecznie obojętnego na świat i zaabsorbowanego własną rzeczywistością, Evelyn przypominała nagrzany na słońcu kamień. Ciepła, lecz twarda.
— Ja też się martwię — stwierdziła w końcu. — I rozumiem, że masz ogromnie ciężko. Że Monstre jest ci bardzo, bardzo bliski i z całego serca chcesz go odnaleźć. Dlatego pozwoliłam ci tu przyjść, nawet grzebać w jego rzeczach. Ale w tym, co wybrałeś widzę niejeden pendrive i pełno zeszytów — mówiła powoli, spokojnie. Wystarczyło jej chwilę posłuchać, by wyczuć, jak bardzo się starała, by nie zabrzmieć ofensywnie. — Przykro mi, nie możemy posunąć się aż tak daleko, by to wszystko analizować. Jeśli chcesz, zadzwonimy po policję i powiesz im, że to wszystko może pomóc w sprawie. Niestety na więcej nie mogę ci pozwolić.

CZYTASZ
Dzieło Potwora | Księga Pierwsza | Pierwszy Szkic
FantasyTa sama rutyna, dzień w dzień. Praca, projekt. Praca, projekt. Krok bliżej do pojednania. Aż stało się. Spadł w czarną przepaść i pociągnął za sobą obcą osobę. Stracił całe swoje życie. W zamian zyskał kolory i zapachy. Świat znany mu z baśni przesz...