Choć wybiła już godzina otwarcia, na drzwiach Champ de Bleuet cały czas widniała tabliczka z napisem "zamknięte". Szefowa uznała, że w zaistniałych okolicznościach prowadzenie kwiaciarni to głupota, a Ewander był jej za to wdzięczny. Dlatego, choć miał beznadziejny humor, zrobił tej kobiecie najlepsze możliwe cappuccino. Evelyn Biscornet pociągnęła łyk i westchnęła z rozkoszą.
— Przepyszne, jak zawsze — skomentowała. Jej głos był ciepły, a wąskie ramiona rozluźnione, ale pewnych rzeczy nie dało się ukryć. Cienie pod oczami niezdarnie ukryte za mocnym makijażem i nieco mniej starannie niż zazwyczaj ułożone włosy ją zdradzały.
Obawiała się.
— Co powiedziała policja? — zapytał Ewander. Mimowolnie jego wzrok powędrował na zaplecze, gdzie wcześniej stał stolik, a na nim laptop Monstre. Teraz była tam tylko pusta podłoga.
Szefowa odłożyła filiżankę na ladzie. Minęła dłuższa chwila, zanim zdecydowała się odpowiedzieć.
— Ich zdaniem minęło za mało czasu, odkąd ostatnio go widziano — powiedziała, a do jej idealnie opanowanego tonu wkradła się nuta gniewu. — Plus, uznali moje zeznania za zbyt niepełne i naciągane.
— Czyli jednak ich okłamałaś — westchnął jej pracownik.
— Słonko, ja ci wierzę, ale policja nie miałaby tyle zaufania dla historii o dwóch mężczyznach zapadających się w podłogę.
— Trzech. Trzeci wparował tu chwilę po ich zniknięciu i wskoczył do dziury, zanim ta zniknęła.
Evelyn zapatrzyła się na niego w milczeniu. Nieczęsto dało się zobaczyć Ewandera w takim stanie. Mężczyzna opierał się łokciami o szkło, a palce wplótł we włosy. Gry tak marszczył brwi i zaciskał zęby, wyglądał niemal groźnie.
— Kim był ten człowiek? — zapytała, ale jej pracownik tylko pokręcił głową.
— Nie mam pojęcia — wyznał. — Wydaje się znajomy, ale zakrył twarz kapeluszem. Nie złapała się na kamerze, zupełnie jakby chciał, żebym go nie rozpoznał. — Powiedziawszy to, poderwał się na równe nogi i klasnął. — Monitoring! Pokaż go policji, wtedy uwierzą!
Jego chwilowy entuzjazm przygasł natychmiastowo, gdy Evelyn posłała mu przepraszający uśmiech.
— Za mało widać, niestety — odparła. — To wyglądało tak, jakby się przewrócili, a potem odeszli ze stołem poza zasięg kamerzysty.
Dłonie Ewandera zacisnęły się w pięści. Położył głowę na zimnym szkle lady.
— Wiem, co widziałem — mruknął. — Oni naprawdę zapadli się pod ziemię! Wpadli do wielkiej, czarnej dziury! — Objął głowę ramionami. — Nie oszalałem...
Chłodna, smukła dłoń pogładziła go po włosach. Uniósł wzrok na Evelyn - była ta podobna do Monstre! Identyczne, przenikliwe, brązowe oczy. Ta sama drobna budowa i lśniąca czerń włosów. Brakowało tylko, by te układały się w loki.
Piękna, a do tego miła.
— Słuchaj, wiele rzeczy mogło się wydarzyć — powiedziała z łagodną stanowczością. — Wierzę, że widziałeś, co widziałeś. I wierzę, że Monstre naprawdę zaginął. — Z tymi słowami przymknęła powieki, jakby próbowała przywołać w pamięci czyjś wizerunek. — Jest tak samo dzielny i twardy jak jego matka. Nie zniknąłby bez słowa, nie urwałby nagle kontaktu z własnej woli.
Samopoczucie Ewandera nieco się poprawiło. Bez względu na to, jak szalone wydawały się jego słowa, Evelyn jak zwykle potrafiła podejść do sprawy racjonalnie i bez uprzedzeń. Uśmiechnął się delikatnie. W swoim życiu trafiał na wspaniałych ludzi.

CZYTASZ
Dzieło Potwora | Księga Pierwsza | Pierwszy Szkic
FantasyTa sama rutyna, dzień w dzień. Praca, projekt. Praca, projekt. Krok bliżej do pojednania. Aż stało się. Spadł w czarną przepaść i pociągnął za sobą obcą osobę. Stracił całe swoje życie. W zamian zyskał kolory i zapachy. Świat znany mu z baśni przesz...