Rozdział 24

183 22 8
                                    

Wziąłem go na ręce i wyszedłem z pomieszczenia. 

-Natasha!-Krzyknąłem do przyjaciółki która okładała pięściami jakiegoś faceta 

Gdy zobaczyła Petera na moich rękach, puściła go i poszła w moją stronę.

-To co? Zmywamy się?-Spytała

-Tak, i to szybko. On nie jest w najlepszym stanie.- Popatrzyłem zmartwiony na Dzieciaka.

Udaliśmy się spowrotem do miejsca przez które tu weszliśmy 

Natasha wyszła pierwsza i pomogła mi wynieść Petera. Ubrałem spowrotem zbroję i wziąłem go znów na ręcę idąc przed siebie. 

-A co z moim bum? Trzeba wykorzystać te wasze wypociny z warsztatu.- Wyjęła bomby z plecaka i wrzucila kilka do srodka budynku.

-POJEBAŁO CIĘ?-Złapałem  ją za rękę i odleciałem kilkanaście metrów dalej. 

Po chwili usłyszeliśmy głośny huk ze środka budynku.

Współczuje osobom które były akurat blisko, bo z pewnością  rozpierdoliły się conajmniej 2 piętra.

Peter

Obudziłem się ze strasznie dziwnym uczuciem. Szybko się podniosłem i przetarłem oczy.

Nie byłem w tamtym pokoju, jednak  szybko przypomniałem sobie czyja to sypialnia.

-Tony? 

Rozejrzałem się, ale w pomieszczeniu nikogo nie było.

Szybko wstałem z łóżka. Niestety przeceniłem swoje możliwości bo szybko upadłem na ziemię.

Czemu to chujostwo tak boli?

Chwilę później zobaczyłem otwierające sie drzwi.

-Hej, nie powinieneś wstawać. Nie wiem jeszcze co ci jest. -Podszedł do mnie i pomógł mi się podnieść na łóżko.

Usiadł obok. Po chwili ciszy w końcu się odezwał.

-Przepraszam, pete. Nie powinienem był wtedy się z tobą kłócić, tylko cię wesprzeć.  Przepraszam że nie wzięliśmy cię z tamtąd wczesniej, że musiałeś to przeżywać i za całą resztę. 

Poczułem jak kładzie rękę na moim policzku.

Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale gwałtownie się odsunąłem. Wręcz odepchnąłem go od siebie.

Przypomniałem sobie jak Simon tak robił.

Nie chciałem tego pamiętać. Dlaczego to w ogóle przypomniało mi się w takim momencie? To było straszne.

Tony odsunął się, i lekko zmieszany wstał z łóżka.

Widziałem że chciał coś powiedzieć, ale postanowił  zostawić to dla siebie i wyszedł z pomieszczenia.

Popatrzyłem na zegarek.

18:20

Nie miałem najmniejszej ochoty spać ani siedzieć tu bezczynnie. Robiłem to cały czas  przez ostatnie dni.

Chciałem iść na patrol, jednak ból nie ustępował.

Rozejrzałem się po pokoju i zobaczyłem na szafce  pudełko z karteczką.

*Twój telefon,naprawiłem go bo był trochę pobity
         
                                        Tony;)*

Otworzyłem pudełko i wyjąłem urządzenie że środka.

Gdy tylko go włączyłem, zalała mnie fala wiadomości.

Kurwa, no tak, Mj. I co ja jej powiem? Że jacyś goście z hydry mnie porwali i jakiś stary oblech mnie zgwałcił? Zajebiście, mam się czym chwalić.

Zły Numer |Spiderman|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz